Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Proces oszustów handlujących "złotymi" monetami rozpoczął się w Łodzi. 36 pokrzywdzonych i ponad 1 mln zł strat

Wiesław Pierzchała
Wiesław Pierzchała
Wiesław Pierzchała
Proces gangu oszustów, którzy - w ramach metody "one penny" - sprzedawali bezwartościowe, wycofane z obiegu monety brytyjskie jako złote, cenne monety, zaczął się w czwartek w Sądzie Okręgowym w Łodzi. Według śledczych, sprawcy oszukali 36 osób na ponad 1 mln zł. Grozi im do 12 lat więzienia.

W sprawie tej było ośmiu oskarżonych, jednak jeden zmarł podczas śledztwa, dlatego na ławie oskarżonych zasiadło siedmiu. Sześciu z nich na rozprawę przywieziono z aresztu śledczego, zaś jeden odpowiada z wolnej stopy. Oszuści grasowali w całym kraju przez prawie 10 lat. Ich pochwycenie było sporym sukcesem policji.

Jeden z oskarżonych, Jerzy Ś., robił wszystko, aby storpedować proces. Tuż przed jego rozpoczęciem zrezygnował z obrońcy z wyboru i domagał się obrońcy z urzędu. Narzekał, że nie zapoznał się z aktem oskarżenia i wnioskował, aby zwolnić go z aresztu, gdyż cierpi na zaćmę i ma kłopoty z widzeniem. Sędzia Agnieszka Boczek odrzuciła jego wnioski, prokurator Marcin Dymski z Prokuratury Okręgowej w Sieradzu odczytał akt oskarżenia i proces ruszył.

Członkowie gangu byli sprytni i operatywni. Zwykle działali w składach 3-osobowych. Według prokuratury, jeden z przestępców kręcił się po banku i bacznie przyglądał się klientom. Wybierał zamożnych, wypłacających większą gotówkę. Następnie dzwonił do wspólników i informował, że upatrzona ofiara zaraz wyjdzie z banku.

Potem do klienta podchodził drugi przestępca. Zapewniał, że jest obcokrajowcem i po rosyjsku pytał o najbliższy kantor lub lombard, ponieważ ma do sprzedania złote monety. Wtedy do rozmawiających mężczyzn podchodził trzeci przestępca. Udawał przypadkowego przechodnia. Przedstawiał się jako lekarz lub adwokat. Pokazywał wizytówkę i wyrażał chęć zakupu jednej monety. Szedł z nią do pobliskiego kantoru i wracał z uśmiechem na ustach. Twierdził, że zrobił znakomity interes, bowiem moneta okazała się złota i sprzedał ją ze znacznym przebiciem. Jako dowód pokazywał - oczywiście spreparowany - dokument sprzedaży.

Po zarzuceniu przynęty oszuści przystępowali do obfitych łowów. Pokrzywdzony pytał "cudzoziemca", ile takich monet ma do sprzedaży, po czym przystępował do transakcji. Jeśli miał przy sobie większą gotówkę, płacił od razu, a jak nie miał wracał się do banku, wypłacał ze swojego konta i był gotowy do zakupu. Po pewnym czasie szedł do kantoru lub jubilera, aby dowiedzieć się, że rzekomo złote monety nie są warte funta kłaków. Rekordzista za 50 monet z cyny i cynku zapłacił 65 tys. zł.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki