18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Prof. Kowalski: rolnicy patrzą w niebo i czekają na łagodną wiosnę

Piotr Brzózka
Prof. Andrzej Kowalski, dyrektor Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej.
Prof. Andrzej Kowalski, dyrektor Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej. Rainka/materiały prasowe
W tej chwili skutki zimy przede wszystkim przeżywają ci, którzy mają produkcję zwierzęcą. Nowoczesne obory, chlewnie wymagają utrzymywania temperatury i wilgotności optymalnej dla danego gatunku zwierząt. Oczywiste jest więc, że w obecnej sytuacji ich koszty są większe. Czy to się przełoży na wyższe ceny dla konsumentów? Wcale to nie jest pewne. W ubiegłym roku - jak mówimy o oziminach - choć trzeba było zaorać i obsiać pola, co generowało dodatkowe koszty pracy i paliwa, ceny żywności wcale nie wzrosły, tak jak się analitycy spodziewali. Z prof. Andrzejem Kowalskim, dyrektorem Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej, rozmawia Piotr Brzózka.

Śnieg za oknem to nie jest jednorazowy wybryk natury. To zima trwająca bez przerwy piąty miesiąc. Szykuje się zły rok dla naszego rolnictwa?

Oczywiście mamy opóźnienie. Na południu Polski zazwyczaj o tej porze roku rolnicy są już z zabiegami pielęgnacyjnymi od dwóch, trzech tygodni w polu. Ale wszystko zależy od najbliższych dni. Sytuacja jest inna niż rok temu. Wtedy bardzo martwiliśmy się o stan wszystkich roślin ozimych. Mróz, ale bez pokrywy śnieżnej, spowodował ich wymarznięcie. W wielu regionach trzeba było zaorać nawet sto procent upraw. W tym roku to wszystko leży pod przykrywą śnieżną, mrozów aż tak wielkich ostatnio nie było, co napawa optymizmem. Teraz musimy poczekać na to, co się wydarzy w najbliższych dniach. Idealny byłby scenariusz sprzed trzech tygodni. Wówczas mieliśmy kilkudniowy przebłysk wiosny. Temperatura łagodnie wzrastała w dzień, niezbyt mocno spadała w nocy. Śnieg topniał, powodując poprawę nawilgocenia gleby, wód gruntowych, a niezbyt intensywny wiatr osuszał pola. Jeżeli takie łagodne ocieplenie powtórzy się w kwietniu, to plony mogą być bardzo wysokie. Dużo gorzej będzie, jeśli przyjdzie gwałtowne ocieplenie. Ponieważ śniegu jest dużo, może wówczas dojść do podtopień, albo nawet powodzi, tak jak stało się kilka lat temu w Polsce, a dzieje się teraz na Węgrzech.

W ostatnich latach przedwiośnie nam ginie, po długiej zimie szybko następuje prawdziwa wiosna. A więc gwałtowne ocieplenie jest bardzo prawdopodobne.

Pogoda może się teraz radykalnie zmienić w ciągu jednego dnia. Możliwy jest skok od zera stopni do ponad dwudziestu. To spowodowałoby bardzo szybkie topnienie lodu i śniegu. I to jest właśnie największe zagrożenie dla roślin zasianych jesienią. Inny problem to rośliny, które sadzi się wiosną po ustąpieniu śniegu. Okres wegetacyjny i tak jest w Polsce o kilka, kilkanaście dni krótszy niż u naszych sąsiadów. Jego skracanie odbija się na plonach, dlatego ogólny bilans w tym roku może być słabszy. Skrócony okres wegetacyjny ma zawsze wpływ na plony, na jakość. W przypadku buraków przekłada się na masę i mniejszą zawartość cukru. Rośliny ciepłolubne - ogórki, pomidory, później sadzone, też są gorszej jakości. Trzeba pamiętać, że w przypadku roślin jarych, od odstąpienia śniegu trzeba przynajmniej tydzień poczekać na osuszenie ziemi, żeby wejść z pracami. Czyli na dobrą sprawę może to być maj. W normalnym roku rolnicy wtedy już często zapominają o tych podstawowych pracach wiosennych.

Zima uderzy ich po kieszeni? A przy okazji nas wszystkich?

Rolnicy już teraz ponoszą wyższe koszty. W tej chwili skutki zimy przede wszystkim przeżywają ci, którzy mają produkcję zwierzęcą. Nowoczesne obory, chlewnie wymagają utrzymywania temperatury i wilgotności optymalnej dla danego gatunku zwierząt. Oczywiste jest więc, że w obecnej sytuacji ich koszty są większe. Czy to się przełoży na wyższe ceny dla konsumentów? Wcale to nie jest pewne. W ubiegłym roku - jak mówimy o oziminach - choć trzeba było zaorać i obsiać pola, co generowało dodatkowe koszty pracy i paliwa, ceny żywności wcale nie wzrosły, tak jak się analitycy spodziewali.

Dlaczego?

Spowolnienie gospodarki przekłada się na niższe płace. Konsumenci zagłosowali nogami. Poza tym zapominamy, że mamy gospodarkę otwartą i nieurodzaj w kraju wcale nie oznacza, że ceny będą wysokie, tak jak to bywało w czasach realnego socjalizmu. U sąsiadów może obrodzić, a przetwórcy będą kupować tam, gdzie jest taniej, niekoniecznie w kraju.

A jak na przedłużającą się zimę patrzą sadownicy?

Nie widać specjalnych problemów w sadownictwie, nie ma masowych szkód wyrządzonych przez zimę. Tu mniej bym się też bał podtopień, bo większość sadów jest na gruntach, gdzie zostały uregulowane stosunki wodno-powietrzne. Największe zagrożenie byłoby, gdybyśmy w kwietniu mieli temperatury w dzień osiągające kilkanaście stopni, a w nocy gwałtowny spadek. W dzień zaczynałyby puszczać soki, ale mróz by ściął wszystko. Zamarzałyby pąki, ale nie tylko. Wysoka dzienna amplituda temperatury mogłaby spowodować padanie całych drzew.

Jakie są dziś nastroje wśród rolników i sadowników?

Oni mają bardzo mądre powiedzenie: straty i zyski liczą dopiero wtedy, gdy zboże jest w stodołach, silosach. Myślę, że narasta niepokój, choć paniki nie widać ani wśród rolników, ani ogrodników. Wszyscy patrzą w niebo... Drugiej tak długiej, ciągłej zimy w ostatnich latach nie pamiętam. Ale powtarzam. Długa zima, póki co, nie jest gorsza niż w ubiegłym roku. Jeżeli tylko nie będzie powodzi, będzie lepsza. Bo nie było mrozów, a pokrywa śnieżna chroniła uprawy.
Rozmawiał Piotr Brzózka

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki