18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prokurator nie może wierzyć na słowo honoru

Joanna Leszczyńska
Kazimierz Olejnik, prokurator Prokuratury Generalnej, będący w stanie spoczynku.
Kazimierz Olejnik, prokurator Prokuratury Generalnej, będący w stanie spoczynku. Dziennik Łódzki/archiwum
"Porażająca pomyłka. Dramat. Tragedia narodowa. Jest żelazna zasada: wierzy się, ale się sprawdza, weryfikuje. W procesie karnym nie ma czegoś takiego jak słowo honoru." Z Kazimierzem Olejnikiem, prokuratorem Prokuratury Generalnej, będącym w stanie spoczynku, rozmawia Joanna Leszczyńska.

Jak informuje Naczelna Prokuratura Wojskowa, ciała dwóch ofiar katastrofy smoleńskiej: Anny Walentynowicz i Teresy Walewskiej-Przyjałkowskiej, zostały zamienione. Takie są wyniki badań genetycznych ekshumowanych niedawno ciał obu ofiar katastrofy. Jak Pan przyjmuje taką wiadomość?

To porażająca pomyłka. Dramat. Tragedia narodowa. Ja rozumiem, że polską prokuraturę i polską opinię publiczną wprowadzili w błąd Rosjanie. Ale w tego rodzaju sprawach weryfikuje się wszystko. To coś irracjonalnego i niewytłumaczalnego, że ktoś tego nie sprawdził. To rażąca nonszalancja, której skutkiem jest to, że chwieje się nasza wiara we wszystko, co w tej sprawie robiono. Największa tragedia stulecia w Polsce i takie rażące błędy!

Uważa Pan, że kiedy ciała ofiar zostały przywiezione do Polski, prokuratura powinna zlecić ponowne badania?

Przede wszystkim uważam, że we wszystkich czynnościach, które robiła prokuratura rosyjska, powinien uczestniczyć polski prokurator. Jeżeli przy śledztwie pracowało 150 rosyjskich prokuratorów, powinno być przy nich 150 polskich prokuratorów. Bezwzględnie w takim śledztwie powinni uczestniczyć polscy prokuratorzy. Jeżeli przyjęto wszystkie ustalenia na słowo honoru, to po prostu świadczy o braku profesjonalizmu. Bo to słowo honoru okazało się funta kłaków niewarte.

Czy to oznacza, że być może musi dojść do ekshumacji pozostałych 94 ofiar, jak twierdzi mec. Rafał Rogalski?

Tego nie wiem. Ale nie chciałbym być w roli osób najbliższych, albowiem skoro taka pomyłka zdarzyła się w dwóch przypadkach, to można postawić olbrzymi znak zapytania, że być może podobnie jest w pozostałych. Wiem, czym w polskiej tradycji jest ciało osoby zmarłej. To świętość. Chodzimy na groby, modlimy się. Najbliżsi chcą mieć gwarancje, że w grobach są ich bliscy. Nie wiem, czy teraz ktokolwiek z najbliższych na słowo honoru uwierzy w poprzednie ustalenia? Bo niby czyje słowo honoru, skoro taka rzecz się zdarzyła? Już nie ma żadnego słowa honoru i gwarancji. Wszystkie dotychczasowe oświadczenia legły w gruzach. Uważam, że jeżeli rodziny zażyczą sobie: "My chcemy mieć gwarancje, do kogo chodzimy na grób, komu składamy kwiaty i modlimy się", to trzeba podejść do tego z pełnym zrozumieniem. Na miejscu najbliższych nie dałbym już wiary na słowo.

Nawet jeśli bliscy ofiar w Moskwie mogli nie mieć wątpliwości, że są to zwłoki ich najbliższych osób, teraz mogą mieć wątpliwości czyje szczątki tak naprawdę leżą w grobie?

Oczywiście, że tak. Teraz rozsypała się w gruzy cała rzetelność prokuratury rosyjskiej. Jej wiarygodność jest zerowa. To niestety rzutuje też na wiarygodność tych, którzy uwierzyli im na słowo.

Czyli polskich prokuratorów?

Oczywiście. To są tak rażące błędy, nad którymi do porządku dziennego przejść nie można. Jest żelazna zasada: wierzy się, ale się sprawdza, weryfikuje. W procesie karnym nie ma czegoś takiego jak słowo honoru.

W kraju jeszcze nie było za późno. Można było jeszcze raz przeprowadzić badania?

Oczywiście, że tak. Pamiętamy oświadczenia wielu polityków, którzy gwarantowali rzetelność, dociekliwość i, jak się okazuje, to były słowa, które nie mają pokrycia w faktach.

Myśli Pan o Ewie Kopacz, marszałek Sejmu?

Między innymi.

Lech Wałęsa proponował tuż po tragedii, żeby wszystkie ofiary pochować w jednym wspólnym grobie. Wtedy uniknęłoby się tak dramatycznej pomyłki...

Premier Tusk, który poleciał do Katynia, powiedział swego czasu, że typowe dla polskiej tradycji jest to, że szukamy grobów naszych rodaków po całym świecie, bo chcemy im składać hołd. W kulturze polskiej pochowanie ciała we właściwym miejscu jest szalenie ważne. Pod Smoleńskiem ludzie stracili najbliższych: rodziców, żony, mężów, córki, synów. To zrozumiałe, że chcieli ich pochować w grobie, a nie we wspólnej mogile. I chcą mieć gwarancje, że chodzą na właściwy grób. Jak się czują ci, którzy przez dwa lata chodzili na grób Anny Walentynowicz i innych ofiar? Naruszono nie tylko normy prawne, ale kulturowe i obyczajowe. W naszej kulturze to wręcz świętość.
Rozm. Joanna Leszczyńska

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki