Po tym co przeżyłem właśnie na Ukrainie. Do jazdy nadają się główne drogi Lwów-Kijów, Kijów-Odessa, z Lwowa do Polski i na południowym wybrzeżu Krymu. Czasem trafi się jakiś dobry odcinek drogi drugorzędnej. Reszta to coś w rodzaju poligonu.
Główną drogą Lwów-Tarnopol jechaliśmy 40, 50 kilometrów na godzinę. Koleiny jak okopy, dziury, fałdy. Jakimś cudem nie urwał się tłumik w samochodzie. Najgorzej jest na drogach drugorzędnych przebiegających przez miasteczka i wioski środkowej Ukrainy.
Z jakiegoś nieznanego powodu w tych podziurawionych drogach zdarzają się... progi zwalniające. Ale najbardziej zapamiętałem ulicę Tankistów w Bakczysaraju - faktycznie była tylko dla czołgistów. No, może jeszcze dla wiceprezydenta Stępnia jako rodzaj wyzwania.
Najgorsze jest jednak to, że tam się prawie nie remontuje, ani nie buduje nowych dróg. Raz czy dwa widziałem ekipy remontowe na jakichś krótkich odcinkach. Do tego trzeba dodać ukraińskich kierowców, którzy lubią cię na przykład wyprzedzić z prawej strony po żwirowym poboczu lub wymusić pierwszeństwo.
Wracając marzyłem o polskich dziurach na drogach. Ciekawe na jak długo wystarczy mi tych marzeń. Nie mogę przecież ciągle jeździć na Ukrainę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?