Widzew zaczął mecz agresywnie
Widzew zaczął mecz z Radomiakiem tak mocno nabuzowany, jakby trener Enkeleid Dobi dał swym piłkarzom do wypicia litr wysoko oktanowej benzyny. Łodzianie ruszyli na rywala od pierwszego gwizdka.
I już w 4 minucie przewaga i agresywna postawa łodzian przyniosła efekty. Mateusz Możdżeń zauważył będącego na wolnym polu Marcina Robaka i posłał do niego piłkę. Snajper łodzian wiedział, jak wykorzystać to podanie. Nie przyjmował piłki, tylko prosto z powietrza, wślizgiem uderzył w światło bramki i tak padł pierwszy i zasłużony gol dla Widzewa.
Mecz w Pruszkowie był prowadzony w szybkim tempie. Były kolejne okazje do zdobycia gola. Daniel Tanżyna w swoim stylu główkował tuż obok słupka. Mogło być 2:0.
Gospodarze próbowali się odgryźć i szukali swojej szansy. Po jednej z akcji Petar Mikulić (jedyny nowy gracz w drużynie Widzewa) uderzył przypadkowo piłkę ręką w polu karnym. Gospodarze domagali się karnego, ale gwizdek sędziego słusznie milczał. Najbliżej wyrównania byli radomianie w 30 minucie, gdy Karol Podliński główkował w słupek.
Z taką grą nie mamy szans na awans do ekstraklasy. Obyśmy się tylko utrzymali na zapleczu najwyższej ligi. Radomiak nas wypunktował. Wierzę, że w następnych meczach będzie lepiej - mówił kibic Widzewa w Pruszkowie
Ale to widzewiacy byli bliżsi kolejnego gola. W 36 minucie Marcin Robak wychodził na pozycję sam na sam z bramkarzem, chciał jednak jeszcze raz nawinąć Mateusza Cichockiego, ale to jednak obrońca okazał się sprytniejszy, nie nabrał się na zwód i odebrał piłkę.
Po przerwie wróciły demony z poprzedniego sezonu.
Widzew stracił dwa gole w ciągu czterech minut. Najpierw pozykany z Wisły Płock Karol Angielski zakręcił naszymi obrońcami i kopnął w kierunku bramki łodzian. Wojciech Pawłowski nie trafił nogą w piłkę i wyrównanie stało się faktem. Cztery minuty później do wysokiej centry najwyżej wyskoczył Karol Podliński, nie przeskodził mu niższy Łukasz Kosakiewicz, ale znów popełnił kardynalny błąd Wojciech Pawłowski i wpuścił piłkę w krótki róg, choć stał przy słupku.
Fatalne błędy naszego golkipera pozwalają sądzić, że w następnym meczu zagra Miłosz Mleczko.
Trener Enkeleid Dobi próbował ratować sytuację, wpuszczając na boisko nowych graczy: Karola Czuba, Dominika Kuna, Mateusza Michalskiego. Niestety, nowi na razie nie podnieśli jakości Widzewa.
W 77 minucie po dobrym podaniu na wolne pole w dobrej sytuacji znalazł się Leandro. Przyjął piłkę, ograł Daniela Tanżynę i strzelił nie do obrony. 3:1. To był nokaut, ale nie koniec wstydu.
W 90 minucie Miłosz Kozak przyjął piłkę, wbiegł w pole karne, nie potrafił go zatrzymać Petar Mikulić, więc zawodnik Radomiaka strzelił w krótki róg, a Wojciech Pawłowski wpuścił znów piłkę między nogami. Na szczęście sędzia zakończył ten wstydliwy dla Widzewa mecz.
Radomiak - Widzew 4:1 (0:1)
0:1 Marcin Robak (4), 1:1 Karol Angielski (46), 2:1 Karol Podliński (50), 3:1 Leandro (73), 4:1 Miłosz Kozak (90). Sędziował: Tomasz Marciniak (Płock). Żółte kartki: Poczobut, Robak, Ojamaa.
Radomiak: Mateusz Kochalski - Damian Jakubik, Maciej Świdzikowski, Mateusz Cichocki, Artur Bogusz - Leandro (86, Adam Banasiak), Michał Kaput, Meik Karwot, Miłosz Kozak - Dominik Sokół (46, Karol Angielski), Karol Podliński (82, Milan Kvocera). Trener: Maciej Lesisz.
Widzew: Wojciech Pawłowski - Łukasz Kosakiewicz, Sebastian Rudol, Daniel Tanżyna, Petar Mikulić - Michael Ameyaw (64, Dominik Kun), Bartłomiej Poczobut, Mateusz Możdżeń (67, Mateusz Michalski), Henrik Ojamaa (64, Karol Czubak) - Marcin Robak, Merveille Fundambu (69, Patryk Mucha). Trener: Enkeleid Dobi.
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?