Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

RECENZJA: "Inferno" [ZWIASTUN]

Dariusz Pawłowski
Dariusz Pawłowski
Na ekrany kin wszedł film „Inferno” Rona Howarda na podstawie książki Dana Browna. Świetnie zrealizowane, dobre kino sensacyjne z niezawodnym Tomem Hanksem w roli głównej

Oczekiwania rosną. Już nie wystarczą spisek skryty w mrokach dziejów czy rozgrywki o władzę za murami Watykanu. Teraz musi iść o całą ludzkość. A ponieważ bohaterowie odważyli się niegdyś odkryć boską tajemnicę, dziś przez Ziemianami otwiera się piekło.

Profesor Robert Langdon, wybitny znawca symboliki, to superbohater na miarę naszych czasów. Siłę i nadnaturalne moce odesłaliśmy do komiksów, fizyczną sprawność zostawiamy sportowcom i walczącym samotnikom z ubiegłego wieku (jak James Bond czy Indiana Jones), a przewrotność i cynizm pomieściliśmy w serialach. Pozostają nam zatem inteligencja, intuicja i elokwencja przypominająca odnajdywanie odpowiednich pojęć i skojarzeń w Google. Langdon to również mężczyzna potrafiący odnaleźć się w każdym miejscu na świecie, zdający się nie mieć kłopotów finansowych, nieco „zmięty” życiem, ale przyciągający młodość, w postaci towarzyszących mu w kolejnych zmaganiach partnerek. No i najlepszy nie tylko w swojej dziedzinie, a obecnie - jak wiadomo - tylko najlepsi się liczą, i tylko tacy profesorowie mogą uniknąć nudnego życia profesora.

W trzeciej części popularnego cyklu na podstawie powieści Dana Browna posiadający olbrzymią wiedzę Langdon (w tej roli niezawodny, lekko ironiczny Tom Hanks) postawiony zostaje w wyjątkowo trudnej sytuacji. Oto bowiem jego znajomość rzeczy widzialnych i niewidzialnych przepadła - człowiek, który wie wszystko na temat tego co zobaczy, i co się za danym znakiem kryje, budzi się z amnezją (i nie jest to nowa partnerka) w jednym z włoskich szpitali. Na leczenie nie ma czasu. Ktoś próbuje Langdona zamordować, a on nie ma pojęcia dlaczego. W odzyskaniu pamięci stara się mu pomóc dr Sienna Brooks (nominowana do Oscara za „Teorię wszystkiego”, ładnie wyglądająca na ekranie Felicity Jones). By było trudniej, pewien szaleniec pragnie rozprzestrzenić śmiertelny wirus. Langdon i Brooks muszą przemierzyć Europę w wyścigu z czasem. A przy okazji zmierzyć z prywatnym piekłem, gnieżdżącym się w umyśle.

„Inferno” od początku wrzuca nas w wir wydarzeń i stara się nie tracić tempa do ostatnich scen. Bardziej się jednak stara niż rzeczywiście swój cel osiąga - profesor i jego pomocnica gonią jak szaleni, wyjmują tajemnicze przedmioty z kieszeni, co chwila coś im grozi, ale szybko przestaje to być szczególnie interesujące. I, rzecz jasna, nie ma mowy o odkrywczości. Z drugiej jednak strony, całość jest przyzwoitą rozrywką. Gra się tu schematami, szereg interpretacji tajemnic, sztuki i literatury specjaliści szybko by zapewne obalili, a rozmach wizualny dominuje nad logiką, jednak nie da się ukryć, że to po prostu świetnie zrealizowane, solidne, trzymające przy ekranie kino sensacyjne. Trzeba też przymknąć oczy i uszy na rażące naiwnością i nietrafnością rozważania teologiczne i filozoficzne, skwitować nienachalnym uśmiechem „piekielne” wizje Langdona, zmusić się do uwierzenia, że o „odkryciach” naszych bohaterów nikt nawet wcześniej nie pomyślał, a będziemy się nawet nie najgorzej bawić. A może i poddamy się tzw. zwrotom akcji... Lecz nie da się ukryć, że gdy puzzle, które proponuje Brown, na etapie „Kodu da Vinci” miało jeszcze w sobie element interesującej świeżości, to teraz najzwyczajniej nie jest już w stanie schować swoich słabości.

Tym razem przewodnikiem po zagadkach i wskazówką tropów jest twórczość wielkiego Dantego. Ale trudno w filmie dostrzec potwierdzenie, że jego autorzy Dantego naprawdę przeczytali - można podejrzewać, że bliżej im było do rozmaitych bryków i opracowań. W większości albo powierzchownych albo naciąganych. Miejmy przynajmniej nadzieję, że niektórych z widzów zachęci to do zajrzenia do „Boskiej komedii”. I odkrycia swojej tajemnicy.

Wrażenie robi zaś zawarta w tej opowieści idea, której realizacji muszą się przeciwstawić pan profesor i piękna pani doktor - chodzi o pragnienie uwolnienia naszej planety od przeludnienia i wynikających z tego nieszczęść metodą totalną i drastyczną, polegającą na unicestwieniu połowy mieszkańców Ziemi przy pomocy wirusa. Stojący za jego produkcją miliarder jest przekonany, że średniowieczna czarna śmierć, czyli dżuma, która zdziesiątkowała Europę, umożliwiła renesans, tak współczesne „przewietrzenie” globu dałoby ludzkości nowe, lepsze „otwarcie”. Kolejny dowód na to, jak kreatywnym jesteśmy gatunkiem. Na piekło, które sobie zbudowaliśmy, potrafimy odpowiedzieć jedynie apokalipsą...

Do sprawiających największą przyjemność elementów cyklu z Langdonem należy aspekt turystyczny tych filmów, możliwość zobaczenia wspaniałych miejsc (które stworzyła ta sama piekielna ludzkość), znakomicie sfilmowanych. Tysiące osób powie: „tam byłem”, inni zapragną tam pojechać. I może dopóki świat ze swoją przeszłością będzie nas tak fascynować, nie zechcemy zrezygnować z niego i jego przyszłości.

OCENA 3/6

Inferno,
USA, thriller,
reż. Ron Howard,
wyst. Tom Hanks, Felicity Jones, Irrfan Khan, Omar Sy

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki