Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozmowa - pojęcie zapomniane

Jacek Grudzień
Przeczytałem w internecie apel, żebyśmy my Polacy „spuścili trochę z siebie powietrza” i nauczyli się rozmawiać, bo rozmowa najczęściej jest jedną wielką kłótnią. Lektura postów pod tym wpisem upewniła mnie, że apel jest jak najbardziej słuszny. Bo wypowiedzi komentujące propozycję szybko zamieniły się w wielką kłótnię.

Zacząłem się zastanawiać nad tym, jak rzadko i dotyczy to nie tylko mediów uczestniczę w rozmowach, jak rzadko mam okazję ich słuchać, czytać takie, które rozpalą wyobraźnię i zachęcą do rozmowy. Niestety, i nie jest to kwestia ostatniego roku, ale sądzę, że także my „zwykli obywatele” jako podstawę komunikowania się przyjęliśmy najgorsze wzorce przedszkolaków i uczniów młodszych klas szkoły podstawowej. To znaczy my te wzorce przyjęliśmy od polityków, a ci od przedszkolaków, jak sądzę. O co chodzi? Gdy pada jakiś zarzut, decyzja jest poddawana pod wątpliwość, jak brzmi odpowiedź? Pytanie jak sądzę dziecinnie łatwe, bo gdy jest to rozmowa w mediach to najczęściej słyszymy: „panie redaktorze, nasi poprzednicy robili dużo gorzej…”. I tak dalej. Żadnej odpowiedzi tylko, jak to się kiedyś mówiło, zganianie na innych. Dokładnie według takiego wzorca: „Jasiu dlaczego zniszczyłeś autko?”, odpowiedź Jasia: „a Franek wczoraj popsuł rowerek”. Mam rację, czy nie mam, że debata publiczna, nie urażając przedszkolaków, najczęściej wygląda tak? Ulegają temu obserwatorzy takiej debaty pisząc: „ale go zmiażdżył pytaniem”. Przy czym pytanie nie było żadnym pytaniem tylko zwykłą próbą dyskredytacji „rozmówcy”. To tak jak dzieci mówią: „ale ty jesteś głupi”. Jeśli dziecko tak nazwane nie zdąży odpowiedzieć: „nie, to ty jesteś głupi”, to z powodzeniem możemy mówić, że zostało zmiażdżone argumentem. I jest to trochę przerażające, że w taki sposób się komunikujemy. Już nawet nie chodzi o to, że bez argumentów, tylko to, że bez wiedzy. Spotkałem się w tym tygodniu z dobrym znajomym, który mówił mi: „Jacek, kiedyś ludzie rozmawiali o problemach, teraz mówią głównie o osobach. Dyskusja o problemach prowadzi do wniosków, o ludziach najczęściej kończy się obrażaniem”. Zgadzam się z tym i myślę, że o problemach trudno się dyskutuje, gdy brakuje wiedzy. Pisałem państwu tydzień temu o debacie wokół polskiej historii. Sądzę, że dlatego wygląda tak jak wygląda, bo brakuje wiedzy. Operuje się tylko pewnymi hasłami, sloganami. I to niestety dotyczy wielu dziedzin życia.

Ciekaw jestem, czy gdyby powstało takie radio, program telewizyjny, gazeta, która w założeniu rezygnowałaby z kłótni. Proponowała rozwiązania problemów, a nie budowanie wizerunku dzięki ich wyszukiwaniu i wyłącznie krytykowaniu. Czy takie przedsięwzięcie miałoby szansę istnieć. Pewnie zaraz przytoczą mi państwo wiele tytułów, które według tej zasady działają, ale jak rzadko się o nich mówi. I jak często, żeby pozyskać na przykład czytelnika wyłamują się z zasady rozmowy i stawiają na kontrowersje. A sądzę, że taka potrzeba jest i to ogromna, także lokalnie. Świetnym przykładem jest piątkowe „Kocham Łódź” w DŁ. Znam co najmniej kilkadziesiąt osób, które lekturę piątkowej prasy zaczynają właśnie do tego - oglądając stare zdjęcia, czytając refleksje znanych ludzi o Łodzi, albo szukając jaką niezwykłą historię wynalazła tym razem Anna Gronczewska. Pewnie gdyby zrezygnować z zapraszania do niestety szczególnie ogólnopolskich mediów ludzi, którzy nie mają nic do powiedzenia, to okazałoby się, że trzeba szukać zupełnie nowych gości. Bo większość z tych, którzy się pojawiają, faktycznie nie ma nic do powiedzenia. I jeśli mamy przywrócić potrzebę rozmawiania, dyskutowania na argumenty, o problemach, nie o tym kto kogo miażdży, o najłatwiej jest to zrobić lokalnie. Bo ludzie coraz bardziej interesują się miejscem, w którym żyją i sądzę, że właśnie lokalnie łatwiej jest promować autorytety, a nie celebrytów, którzy zawsze chętnie wypowiadają się na każdy temat. W Łodzi dzięki środowej decyzji radnych jest temat, który wymaga wielkiej dyskusji wykorzystującej autorytety pozbawianej „politycznego krzyku” To Gminny Program Rewitalizacji - dokument, który mądrze wykorzystany może przyczynić się do rozkwitu Łodzi. Żeby tak się stało trzeba nie haseł, „eventów”, tylko słuchania rad mądrych ludzi, którzy będą tłumaczyli nie tylko mieszkańcom, ale także urzędnikom, jak takie narzędzie mądrze dla dobra miasta wykorzystać. Bo śródmieście Łodzi jest skarbem, który ciągle czeka na odkrycie nie tylko przez świat, ale także przez łodzian. Żeby tak się stało, potrzebna jest długa mądra rozmowa, której także Łodzi brakuje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki