Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Są na zwolnieniu lekarskim, ale pracują. ZUS kontroluje chorych i cofa zasiłki (WYNIKI KONTROLI)

Alicja Zboińska
Alicja Zboińska
ZUS coraz częściej kwestionuje zwolnienia lekarskie.
ZUS coraz częściej kwestionuje zwolnienia lekarskie. Fot. Piotr Krzyzanowski/Polskapresse
Muszą wykonać pilne poprawki krawieckie, czeszą klientów tylko na próbę albo naprawiają samochody - wszystko w czasie, gdy formalnie są chorzy i korzystają ze zwolnienia. Tak tłumaczą się przedsiębiorcy z Łodzi i regionu, przyłapani przez kontrolerów ZUS. W porównaniu do ubiegłego roku wzrosła zarówno liczba fikcyjnie chorych jak i kwoty cofniętych zasiłków chorobowych.

Urzędnicy prowadzą dwa rodzaje kontroli zwolnień: sprawdzają, czy osoba z niego korzystająca jest nadal chora, a także, co robi na zwolnieniu. W zusowskim żargonie w pierwszym przypadku chodzi o tzw. prawidłowe orzekanie o czasowej niezdolności do pracy, w drugim o prawidłowe wykorzystywanie zwolnień. A z tym bywa różnie.

- W pierwszym półroczu 2018 zakwestionowano prawie dwa razy tyle zwolnień co w analogicznym okresie ubiegłego roku na kwotę 1,6 mln zł, czyli niemal cztery razy taką jak w ubiegłym roku - zaznacza Monika Kiełczyńska, rzecznik regionalny ZUS województwa łódzkiego.

ZUS w województwie łódzkim przeprowadził 10,5 tys. kontroli, w trakcie których sprawdzał, czy osoba na zwolnieniu jest nadal chora. Okazało się, że niemal tysiąc chorujących wyzdrowiało wcześniej niż wynikało z daty widniejącej na zwolnieniu. W ubiegłym roku takich kontroli było 9,8 tys., a zwolnienie skrócono niemal 600 osobom.

W sumie zwolnienia zostały skrócone o 3,6 tys. dni, a na wypłacie zasiłków oszczędzono łącznie 234,2 tys. zł. Przed rokiem kwota ta wyniosła 178,3 tys. zł.

Urzędnicy sprawdzili także, co 7,8 tys. chorych robi na zwolnieniu lekarskim. W niemal 700 przypadkach odmówili prawa do zasiłku, gdyż osoby na zwolnieniach pracowały. ZUS zaoszczędził na tym 1,4 mln zł, o ponad 1,1 mln zł więcej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku.

- Osoby, które straciły zasiłek często tłumaczyły się tym, że w pracy znalazły się "tylko na chwilę" - mówi Monika Kiełczyńska. - Tak było z prowadzącymi działalność gospodarczą. Tłumaczyli np., że w drodze do lekarza chcieli sprawdzić pracowników albo potrzebowali skorzystać z komputera. Kobieta zatrudniona w szwalni tłumaczyła obecność w firmie w trakcie zwolnienia koniecznością dokonania poprawek w uszytej wcześniej przez nią partii odzieży. Dodała, ze do do pracy wezwał ją szef.

Właściciel warsztatu samochodowego z naszego województwa wpadł w trakcie naprawy klimatyzacji w samochodzie. Tłumaczył się tym, że robi to w swoim samochodzie, a dowód rejestracyjny zabrała żona. Nie przedstawił jednak tego dokumentu później i stracił prawo do zasiłku.

Na strzyżeniu klienta przyłapana została także fryzjerka z regionu, ale nie w zakładzie, w którym na co dzień jest zatrudniona, tylko w innym. Urzędnikom wyjaśniła, że stara się o pracę w tym miejsca i strzyże klienta "na próbę".

Niektórzy chorzy stracili część pieniędzy z zasiłku, gdyż zbyt późno dostarczyli zwolnienie szefowi. Mają na to siedem dni, spóźnialscy tracą 25 proc. zasiłku. W sumie 2.770 osób straciło 185 tys. zł. Już wkrótce to ma się zmienić, od grudnia bowiem mają obowiązywać elektroniczne zwolnienia lekarskie i będą one wysyłane do pracodawcy prosto z gabinetu lekarskiego. Ma to ułatwić walkę z fikcyjnymi zwolnieniami, zwłaszcza w sytuacji, gdy ktoś zatrudniony jest w kilku firmach. Zdarza się, ze taka osoba dostarcza zwolnienie do jednej, a w pozostałych normalnie przychodzi do pracy. Od grudnia zwolnienie trafi do wszystkich firm.

W sumie ZUS na zwolnieniach lekarskich zaoszczędził w tym roku 8,2 mln zł.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki