Jerzy Papiernik otrzymał Srebrny Medal za Zasługi dla Rolnictwa od prezydenta. Od kilkunastu lat jego gospodarstwo ma Certyfikat Integrowanej Produkcji. Współpracuje ściśle ze skierniewickim Instytutem Ogrodnictwa i firmą Bayer CropScience. W tym roku Gospodarstwo Sadownicze Rodziny Papiernik otrzymało Markę Regionalną "Łowickie" za promocję regionu łowickiego w kraju i za granicą. Pytany o to, w jaki sposób udaje się firmie z funkcjonować tak dobrze, właściciel mówi o ciężkiej pracy całej rodziny.
Początki ich sadu sięgają lat 70. XX wieku. Kiedyś gospodarował tu ojciec i stryj właściciela, a ziemia była podmokła. Dziś to najlepsza gleba w okolicy, dobrze zdrenowana i nawodniona. To 35 hektarów, z czego największy areał zajmują jabłonie i czarna porzeczka. Uzupełnieniem oferty gospodarstwa są wiśnie i śliwki. Hodowana na miejscu od 20 lat pszczoła murarka zapyla i nie żądli, nie przeszkadza też w zabawie sześciorgu wnucząt państwa Papierników.
Czworo dorosłych dziś dzieci Jerzego Papiernika od dziecka pomagało rodzicom w sadzie. Wszystkie skończyły studia i zwiedziły świat. Dla gospodarza najważniejsza jest ciężka praca, której nauczył swoje dzieci. To prawdziwa wartość, do tego należy czerpać wzorce od najlepszych. Jeden z synów został na miejscu i prowadzi z ojcem gospodarstwo, ale młode drzewka przycina tylko Jerzy Papiernik. Pan Jerzy ceni współpracę z Instytutem Ogrodnictwa, który prowadzi tu doświadczenia, a właściciel sadu korzysta z wiedzy naukowców.
Zmieniają się nasze upodobania przy zakupie jabłek, oprócz smaku znaczenie ma także ich wygląd. Dziś jemy więcej jabłek jednego koloru i chociaż w Polsce wciąż chętnie sięgamy po duże jabłka, na zachodzie jest popyt na niewielkie, o średnicy do 8 cm. Dobrze się sprzedaje szampion, joagored czy gloster. Jerzy Papiernik zauważa, że do tej pory gatunki sadzone były pod eksport do Rosji. Teraz eksport został utrudniony i nie wiadomo, w jaką stronę iść. W tej branży niełatwo coś przewidzieć. W ubiegłym roku zachodziła obawa, że jabłka zostaną w magazynach, kupowano je po 0.45-0,50 zł, a teraz jabłek w Polsce nie ma i można by je sprzedać po ponad 2 zł. Jerzy Papiernik podkreśla, że jabłka i tak kupiła Rosja, ale okrężną drogą. Tak, jak co roku 500 ton trafiło na rosyjski rynek, ale nie bezpośrednio, tylko przez Rumunię. - Gdyby Rosja nie wzięła, to byśmy tych jabłek nie sprzedali w ogóle - mówi Papiernik.
Od stycznia w sadzie Papierników rozpoczyna się cięcie, które trwa prawie do kwitnienia. Właściciele tną sami, w gronie rodziny i znajomych, bez zatrudniania firm zewnętrznych. Od początku kwietnia wchodzi ochrona, najpierw na parcha. - Piętnaście hektarów jesteśmy w stanie z synem opryskać w 5-6 godzin - mówi Papiernik. - Pryskanie robimy od godziny 20, gdy nie ma wiatru, a pszczoły pójdą spać. Do pierwszej, drugiej w nocy robota jest skończona. Jak nie na parcha i grzyba, to mączniak i szkodniki. Poruszamy się na granicy ryzyka, obserwując to, co się dzieje i pryskając jak najmniej. Ograniczamy koszty i tak jest lepiej dla zbiorów.
Kiedy widać, co zawiązało na drzewach, trzeba je przerzedzić. Sad młody przerzedzany jest ręcznie, ale starszy już chemicznie. W dalszym ciągu trwa ochrona, a od początku lipca rozpoczynają się zbiory. Najpierw porzeczki i wiśni, od 15 sierpnia zaczynają się jabłka i śliwka. Roczna produkcja sadu to 700 ton jabłek, 100 ton porzeczki czarnej, 20 ton wiśni i ok. 30 ton śliwki.
Jerzy Papiernik nie przywiązuje wagi do odznaczeń i nagród. Najbardziej lubi widok jabłoni z gałęziami ciężkimi od dojrzałych owoców. Swoim majestatem przypominają mu ciężarną kobietę, a to dla pana Jerzego najpiękniejszy widok.
autor: Magdalena Grajnert
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?