Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Serce Łodzi wraca do miasta [ZDJĘCIA+FILMY]

Jolanta Sobczyńska
Nowy dzwon powstał w ludwisarni Zbigniewa Felczyńskiego na Śląsku
Nowy dzwon powstał w ludwisarni Zbigniewa Felczyńskiego na Śląsku Artur Kostkowski
Serce Łodzi "urodziło się" tak, jak nakazuje tradycja, czyli w piątek, w dzień męki i śmierci Jezusa na krzyżu. Godzina narodzin - 3.30, by ciśnienie w kominie pieca nie przeszkodziło w misternej robocie mistrza-ludwisarza.

Dzwon zostanie zaś ochrzczony już w obecności łodzian, 18 września, przed archikatedrą przy ulicy Piotrkowskiej. Serce Łodzi to ważący 2,5 tony dzwon, na który łodzianie czekali blisko 70 lat. Poprzedni dzwon z dzwonnicy katedralnej został skradziony przez Niemców podczas II wojny światowej.

Dzwon rodzi się w ziemi

Taciszów pod Gliwicami na Śląsku. Czwartek, 4 sierpnia, tuż przed północą. Z komina w ludwisarni Zbigniewa Felczyńskiego wydobywa się żywy ogień. - Rozgrzewamy piec, w którym topione będą metale potrzebne do odlania dzwonu - tłumaczy Jan Domański, hutnik, który od dwudziestu lat pracuje przy wytopie dzwonów w Taciszewie. - Potrzebujemy temperatury 1200 stopni Celsjusza! Tak, by ze stopów brązu, cyny i miedzi powstał jednolity, spiżowy odlew.

ZOBACZ ZDJĘCIA NOWEGO DZWONU

Forma, w której odlany będzie dzwon, została już zakopana w ziemi. Dlaczego w ziemi? Bo ta działa jak akumulator i wolno oddaje ciepło, a dzwon będzie stygł w niej zakopany nawet pięć dni. Dopiero wtedy zostanie odkopany. A dlaczego odlew zaplanowano w środku nocy? - Wtedy mamy dogodny układ ciśnień, od którego zależy praca pieca - mówi Zbigniew Felczyński, który osobiście nadzoruje każdy odlew. - I koniecznie w piątek! To na pamiątkę męki i śmierci Jezusa. Taka jest odlewnicza tradycja. Podobnie jak chrzest dzwonu wódką... - dodaje z uśmiechem.

Przed godziną pierwszą w nocy do ludwisarni dociera ks. Ireneusz Kulesza, proboszcz parafii archikatedralnej św. Stanisława Kostki w Łodzi, do której pod koniec sierpnia ma dotrzeć dzwon. - W piątek? - dziwi się ksiądz Kulesza. - Przecież w ten właśnie dzień dzwony w kościele nie odzywają się w ogóle! Nie grają nawet organy i nie odprawia się mszy świętej. Ale jak tradycja, to tradycja. Ksiądz proboszcz nie ukrywa jednak wzruszenia. Drżącymi rękoma wyjmuje niewielkie pudełeczko.

Czytaj też: Jest replika dzwonu Serce Łodzi

- Mam w nim okruszki ze słynnego dzwonu zwanego łódzkim Zygmuntem, który w 1911 roku dla katedry ufundowali łodzianie - pokazuje kilka metalowych odprysków z dzwonu. - Dzwon skradli niemieccy okupanci, ale zachowały się jego fragmenty. Przechowali je pracownicy fabryki Józefa Johna z Łodzi, która odlała historyczny dzwon.

Odlewnicy uwijają się jak w ukropie. Dokładają koksu do pieca. Dorzucają kolejne kawałki metali do stopienia. Ksiądz Kulesza też zostaje ubrany przez odlewników w odblaskowy strój hutnika, który ma chronić go przed wysoką temperaturą. Chce własnymi rękoma wrzucić okruszki dzwonu do pieca. Dokłada jeszcze pamiątkowy różaniec z wizyty w Łodzi papieża Jana Pawła II. Drobinki metalu z historycznego dzwonu stopią się ze spiżem i staną się integralną częścią nowego Serca Łodzi.
- Gorąco, ale nie taka to znów dla mnie nowość - zdradza ksiądz proboszcz. - Swojego czasu uczyłem się w technikum mechanicznym w Pabianicach. Miałem też obsługę pieca hutniczego. Uczyłem się również kuć stal w kuźni.

Około godziny 3.30 mistrz ludwisarski Zbigniew Felczyński daje znać "Już czas". Stopy metali się połączyły. Trzy tony ciekłego metalu są gotowe, by wlać je do formy. Sam mistrz Felczyński ubiera się w ochronny strój i z całą powagą 200-letniej tradycji rodziny Felczyńskich zabiera się do mieszania metalu, który konsystencją przypomina kisiel. W hali ludwisarni zapada cisza. Słychać tylko odgłos otwieranych drzwiczek, którymi metal wypłynie z pieca, by dwoma niewielkimi otworami wlać się pod ziemię i wypełnić formę dzwonu. Wszystko trwa chwilę. Może trzy, może pięć minut.

- Udało się - mówi krótko Andrzej Czaja, pracownik odlewni. Faustyna na dzwonie
W środę, 10 sierpnia, odlewnicy zaczęli odkopywać 2,5-tonowy dzwon. Jeszcze w sierpniu dzwon ruszy w podróż do Łodzi. Łodzianie zobaczą go 18 września, w święto patrona parafii archikatedralnej, św. Stanisława Kostki.

Jak wygląda dzwon? Postacią wiodącą jest na nim święta Faustyna, patronka Łodzi i ziemi świnickiej pod Łęczycą. Dzwon jest opleciony paciorkami różańca, bo ta święta kojarzona jest z koronką do miłosierdzia Bożego. Nie jest on wierną repliką dzwonu z początku XX wieku, więc i zachowało się na nim tylko część herbów i ornamentów z tamtego instrumentu. Skopiowane zostały wizerunek Matki Boskiej Jasnogórskiej oraz herb miasta. Uzupełniono go zaś o herb archidiecezji, herb województwa oraz herb arcybiskupa Władysława Ziółka. A ponieważ Serce Łodzi po raz pierwszy zabrzmi w roku beatyfikacji Jana Pawła II, na dzwonie znajdzie się także herb papieża. Ze względu na nawiązania do dzwonu z 1911 roku, nowy będzie też nosił napis "Serce Łodzi 1911-2011".

Projekty ornamentów w ludwisarni Felczyńskich tworzy zazwyczaj Bogumiła Felczyńska, żona mistrza Zbigniewa, ale projekt łódzkiego dzwonu powstał w pracowni łódzkich artystów, Krystyny i Bogusława Solskich, którzy są również autorami pomnika Jana Pawła II przed katedrą. Chrzest w Łodzi

Serce Łodzi będzie można usłyszeć po raz pierwszy w trakcie uroczystości jego chrztu, 18 września. Dzwon, zwany też łódzkim Zygmuntem, miał się pojawić już w czerwcu, dokładnie w setną rocznicę zawieszenia i poświęcenia historycznego dzwonu, ale uroczystości zostały przełożone, bo zbiegały się z beatyfikacją papieża Jana Pawła II i uroczystością Bożego Ciała.
- To będzie uroczystość z wielką pompą - mówi ks. Ireneusz Kulesza. - Dzwon podjedzie pod łódzką katedrę na platformie ciągniętej przez konie, czyli dokładnie tak samo, jak 100 lat wcześniej. Potem odbędzie się msza polowa pod świątynią. W czasie nabożeństwa dzwon zostanie poświęcony, czyli odbędą się jego chrzciny. Teraz myślimy o stosownych rodzicach chrzestnych dla Serca Łodzi. Na pewno nie może wśród nich zabraknąć reprezentantów fundatorów. Nie zapomnimy też o mieszkańcach miasta, którzy ofiarnie składali się na odlew.

18 września dzwon zawiśnie na prowizorycznej, niskiej dzwonnicy przy katedrze. Wtedy też zostanie po raz pierwszy wprawiony w ruch i będzie można go usłyszeć. - Wiosną dzwon zawiśnie na wieży archikatedralnej - dodaje ks. Kulesza. - W miejscu, które czekało na niego od 70 lat. Pierwszy raz zabrzmi z niej 13 czerwca, czyli w 25. rocznicę pobytu Jana Pawła II w Łodzi. Na potrzebę nowego dzwonu rozpoczęliśmy właśnie przebudowę mechanizmu, który porusza wszystkie dzwony na wieży.

Kiedy będzie można go usłyszeć? Tylko w wyjątkowych momentach dla Łodzi i Polski - religijnych, społecznych i gospodarczych. Dziś dopiero ustalany jest "grafik" uruchamiania Serca Łodzi. - To będzie solista na wyjątkowe okazje - twierdzi proboszcz katedry. - Niezależnie od niego będą dzwonić trzy inne, stalowe dzwony, które teraz wiszą na wieży świątyni.

Zygmunt był darem łódzkich rzemieślników

Poprzednik dzisiejszego dzwonu, nazwanego Sercem Łodzi, zawisł na katedralnej wieży w 1911 roku. Został odlany w łódzkiej fabryce odlewów żelaznych Józefa Johna przy ulicy Piotrkowskiej. Łódzki fabrykant wykonał odlew darmo. Jeden z jego pracowników nawet odbył kilka zagranicznych podróży, w czasie których poznawał tajniki budowy dzwonów. Natomiast łódzcy rzemieślnicy z różnych cechów zebrali pieniądze na materiał, stąd na dzwonie pojawiły się różne cechowe godła i inskrypcja "Szczęść Boże pracy ludzkiej".

Oprócz tego dzwon zawierał wizerunki Matki Boskiej Częstochowskiej i św. Stanisława Kostki, herb Łodzi, oko Bożej Opatrzności oraz krzyż, kotwicę i serce, czyli godła wiary, nadziei i miłości. Widniała też na nim inskrypcja "Począłem istnieć 14 maja 1911 roku za zarządu parafią przez ks. prałata Wincentego Tymienieckiego, szambelana dworu papieskiego".

Ornamenty były utrzymane w stylu gotyckim, więc nawiązywały do wyglądu katedry. Dzwon zwany łódzkim Zygmuntem ważył ponad sześć ton i miał 1,7 metra wysokości. Jego średnica u podstawy miała aż dwa metry.

25 czerwca 1911 roku z fabryki Johna pod katedrę ruszyła procesja z dzwonem. W uroczystościach przy świątyni uczestniczyło ponoć około 60 tysięcy mieszkańców. To był symbol Łodzi, duma miasta i jego mieszkańców, ale o ile z armaty nie da się odlać dzwonu, o tyle z dzwonu - po przetopieniu i dodaniu ołowiu- można wykonać fantastyczną broń. I tak w 1918 roku, w czasie działań I wojny światowej, okupujący Łódź Niemcy zaczęli konfiskować metale. Postanowili zarekwirować również słynny dzwon, z którym łodzianie się bardzo utożsamiali. Ale gdy chcieli go zdjąć z dzwonnicy, mieszkańcy stanęli w jego obronie. Łodzianie zalegali na placu kościelnym i bronili Zygmunta kilka dni. Niemcy zrezygnowali w końcu z zaboru dzwonu, ale zażądali w zamian okupu. Łodzianie mieli zgromadzić tyle ołowiu i mosiądzu, ile waży dzwon.
- W czasie publicznej zbiórki ludzie zebrali nawet więcej surowców niż ważył dzwon i przekazali je okupantowi - dodaje ks. Ireneusz Kulesza. Dzwon został jednak ukradziony w czasie II wojny światowej. W 1943 roku hitlerowcy rozebrali go i prawdopodobnie przetopili na broń . - Próbowano odnaleźć łódzkiego Zygmunta, ale nie udało się trafić na jego ślad - mówi Krzysztof Dudek, dyrektor Narodowego Centrum Kultury, jeden z inicjatorów przywrócenia miastu Serca Łodzi.

Mini-replika dzwonu

Myślano, że do dzisiejszych czasów zachowały się tylko zdjęcia dzwonu. I to kiepskiej jakości. Tymczasem odnalazła się miniaturowa kopia dzwonu, która bardzo pomogła przy odtwarzaniu Serca Łodzi. Jej właścicielką jest Jadwiga Galicka-Załęska, prezes łódzkiego Towarzystwa Przyjaciół Dzieci.

Dziadek prezes Galickiej-Załęskiej, Stefan Pawlicki, pracował w fabryce odlewniczej Józefa Johna. Elektromonter brał udział w odlewaniu historycznego dzwonu na początku XX wieku. Tymczasem każdy pracownik zakładów, który uczestniczył w pamiętnym wydarzeniu, otrzymał miniaturę dzwonu, będącą wierną repliką Serca Łodzi. Dziadek Jadwigi Galickiej-Załęskiej zmarł przed II wojną światową, ale jego żona, Teodozja, chowając cenne rodzinne pamiątki przed okupantem, zakopała miniaturę dzwonu pod ziemią. Cenna replika jest uszkodzona, ale wojnę przetrwała. Potem trafiła w ręce kolejnej z rodu, matki pani Jadwigi, aż w końcu dostała ją ona. I tak dotrwała do naszych czasów.

Zbiórka na nowy dzwon

A pomysł na odtworzenie łódzkiego Zygmunta, zwanego Sercem Łodzi, pojawił się w 2007 roku. Narodowe Centrum Kultury postanowiło wydać jedenaście opowiadań komiksowych z historii Polski. Jedno z nich przedstawiało historię dzwonu, który został ufundowany przez łódzkich rzemieślników, fabrykantów i zwykłych ludzi, a potężniejszy od niego był tylko dzwon Zygmunta w Krakowie.

Władze miasta podchwyciły pomysł na odtworzenie symbolu Łodzi. Do magistratu dołączyła Łódzka Specjalna Strefa Ekonomiczna, która z Narodowym Centrum Kultury i ks. Ireneuszem Kuleszą stworzyła grupę inicjatywną i rozpoczęła akcję "Skradzione Serce Łodzi".

W maju 2010 roku rozpoczęła się zbiórka pieniędzy na wykonanie nowego dzwonu. Potrzebne było około 400 tysięcy złotych. Na potrzeby zbiórki zrobiono nawet replikę dzwonu w kształcie skarbonki. Była ona wystawiona na rynku Manufaktury. Do zbiórki dołączyły się też dzieci w szkołach. Udało się. Już wkrótce Serce Łodzi znowu będzie bić dla naszego miasta!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki