23-latek przyjechał w piątek w nocy do Skierniewic z Warszawy wraz z dwoma kolegami w wieku 26 i 28 lat. Chcieli namalować graffiti na stojących na bocznicy pociągach. 26-latek został przy samochodzie, a dwa pozostali mężczyźni ruszyli od strony parku w kierunku torów kolejowych.
Czytaj też: Żyją wyłącznie dla swojej pasji. Kim są grafficiarze i czy graffiti to sztuka? [ZDJĘCIA]
Szli przez zarośla. Na czele podążał 28-latek, który ze względu na to, że było ciemno, włączył latarkę w swoim telefonie komórkowym. - Mężczyzna zauważył niezabezpieczony otwór w ziemi i krzyknął do kolegi, by ten uważał - mówi Krzysztof Kopania, rzecznik łódzkiej prokuratury. - Niestety było zbyt późno, 23-latek wpadł do głębokiej na 10 metrów studni z wodą.
Jego kolega wezwał na pomoc 26-latka, który pozostał przy aucie. Udało im się wyciągnąć 23-latka. Nie oddychał, dlatego koledzy wezwali na pomoc pogotowie i sami przystąpili do reanimacji. Niestety nie udało im się go uratować.
Okoliczności tragicznego wypadku ustala Prokuratura Rejonowa w Skierniewicach. - Przyczyną śmierci 23-latka były najprawdopodobniej rozległe obrażenia głowy. Na wtorek zaplanowano sekcję zwłok mężczyzny. Trwają także ustalenia, kto jest administratorem terenu, na którym doszło do tragedii i dlaczego studnia nie była należycie zabezpieczona - dodaje Kopania.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?