Nocny pożar w kamienicy przy ulicy Towarowej w Piotrkowie doszczętnie zniszczył jedno z mieszkań. Grażyna i Waldemar Kostrzewowie stracili dorobek życia. A właśnie szykowali się do świąt. - Nie zostały nawet łyżeczki - płacze kobieta.
Było przed pierwsza w nocy, gdy panią Grażynę obudził dziwny hałas. Coś jakby trzask. Dochodził z kuchni. Gdy weszła do pomieszczenia, to już stało w ogniu. Pamięta, że zaczęła krzyczeć i wołać śpiącego męża. Razem z nim i 12-letnim wnukiem ratowali się skacząc przez okno. Niestety w pożarze stracili czworonożnego członka rodziny - małego yorka. I cały dobytek.
Gdy wybuchł pożar, rodzina spała.
- Ja w jednym pokoju, mąż w drugim, wnuk w trzecim - opowiada pani Grażyna, którą obudził hałas dochodzący z kuchni. Gdy weszła do pomieszczenia, wszystko stało w ogniu. - Zaczęłam krzyczeć, wołać męża, mąż pobiegł obudzić wnuka, dobrze, że to parter, wyskakiwaliśmy przez okno...
Tam czekali na pomoc. Niestety ta, nie nadeszła na czas dla Farcika, małego yorka. W pierwszej chwili rodzinie wydawało się, że zwierzę uciekło i schroniło się w bezpiecznym miejscu, choć szukali go i właściciele, i strażacy. Pies jednak nie przeżył. Pani Grażyna w środę nie potrafiła mówic o stracie i cały czas przeżywała wydarzenia z nocy. Nie chce myśleć, co by było, gdyby jej nie obudził niepokojący hałas. Dziś już wie, że to była paląca się boazeria, którą wyłożone było mieszkanie. Ogień zajął ją błyskawicznie.
Z kuchni zostały zgliszcza. Spaliły się sprzęty m.in. pralka i zmywarka, wszystkie naczynia, meble, odzież. To, czego nie zajął ogień, przesiąknęło dymem. Swoje zrobiła też akcja strażaków, którzy na miejscu stawili się ok. godz. 0.40.
Zaprószenie?
Na miejsce zostały zadysponowane 4 zastępy straży. Jak relacjonuje st. kpt. Piotr Kaźmierczak, rzecznik prasowy Państwowej Straży Pożarnej w Piotrkowie, paliło się mieszkanie na parterze budynku. Lokatorzy, państwo Kostrzewowie z 12-letnim wnukiem Patrykiem, już stali na zewnątrz, ale w budynku, na pierwszym piętrze znajdowały się kolejne cztery osoby czekały na pomoc.
- Po przyjeździe strażacy zastali rozwinięty pożar, lokatorzy mieszkania, które było objęte pożarem, byli już na zewnątrz, natomiast przez okna widoczne były kolejne osoby na pierwszym piętrze, które także przebywały w budynku. Klatka schodowa nie była zadymiona i udało się je wyprowadzić - mówi st. kpt. Piotr Kaźmierczak.
Ewakuowane osoby to dwoje dorosłych i dwóch chłopców w wieku 7 i 11 lat.
Jak dodaje, według strażaków, wstępną przyczyną pożaru mogło być zaprószenie ognia, choć ostatecznie oceni to biegły. Lokatorzy, jak mówi pani Grażyna, już spali...
Tu miała być Wigilia
Oprócz strażaków, w nocnej akcji brało udział też pogotowie. Ostatecznie noc w szpitalu spędzili państwo Kostrzewowie i wnuk Patryk.
W środę pogorzelcy wrócili na Towarową i uprzątali dobytek. W zasadzie to nie było co sprzątać. Z przytulnego i już wysprzątanego na święta domu, zostały zgliszcza i okopcone pozostałości sprzętów. Pani Grażyna nie jest w stanie mówić o wydarzeniach z nocy. Cały czas płacze.
Pomaga im rodzina, do akcji włączyło się też Stowarzyszenie Dzieci i Młodzieży HARC, które dziś wieczorem przekaże poszkodowanym najpotrzebniejsze przedmioty. Jak mówi prezes HARCA, Marcin Jończyk, pomoc wraca, bo o wsparcie dla rodziny pani Grażyny zwróciła się do stowarzyszenia jej bratanica, sama zaangażowana bardzo aktywnie w ostatnią akcję charytatywną na rzecz Pogotowia Opiekuńczego.
Wszystkie osoby, które mogą i chcą wspomóc ofiary pożaru przy ul. Towarowej w Piotrkowie, mogą sie zgłaszać do siedziby HARC przy ul. Zamurowej.
A potrzebna jest każda pomoc - odzież, koce, pościel, meble, garnki, naczynia, sprzęty.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?