Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Spółdzielnie zaczynają uwierać Grabarczyka

Marcin Darda
Marcin Darda
Marcin Darda Dziennik Łódzki/archiwum
"Nowak zwolni cały zarząd PKP" - to piątkowy news Radia ZET. W przyszłym tygodniu minister transportu ma przedstawić nowego prezesa, liczba etatów w zarządzie zostanie okrojona, a fachowca, który go poprowadzi, wynalazła agencja z topu światowych firm headhunterskich.

Kto wie, czy to nie jest kolejny problem prezydent Łodzi Hanny Zdanowskiej. Bo gdy headhunterem dla grupy PKP i innych synekur, podlegających jurysdykcji ministra infrastruktury, był Cezary Grabarczyk, liczba łodzian, którzy zaczęli zarabiać w Warszawie, zwiększyła się o ponad trzydzieści. Teraz, gdy Grabarczyk ministrem już nie jest, można by założyć, że to problem chłonności łódzkiego rynku pracy. Ale praktyka pokazuje, że sieroty po Grabarczyku adoptuje Hanna Zdanowska.

Ważni z punktu widzenia PO i Cezarego Grabarczyka oficjele mogą liczyć na etat w magistracie lub spółkach. Tak prezesem Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego został Zbigniew Papierski, były prezes podlegającej Ministerstwu Infrastruktury informatycznej spółki pocztowej, tak też w magistracie jako wiceprezydent zameldował się Radosław Stępień, ekswiceminister infrastruktury. Nie wiem, czy newsa o swej dymisji wysłuchał Romuald Bosakowski, członek zarządu PKP SA i - jako szef komisji rewizyjnej - prominent łódzkiej PO. Ale jeśli wysłuchał, to może oczyma wyobraźni przechadza się już po budowie łódzkiego dworca z węzłem. W tym projekcie partycypuje przecież prezydent miasta, równie w PO prominentna, a fachowców potrzebuje przecież nie tylko minister Nowak.

Kim by prezes Bosakowski nie został w mieście albo nawet w łódzkim oddziale PKP SA, to te z pozoru nic niemówiące personalne newsy da się poukładać w pewną całość i wyciągnąć wnioski o bankrutującej spółdzielni Cezarego Grabarczyka.

W ten sam piątek w dzienniku POLSKA pokazał się bowiem tekst o tym, jak to były minister traci posłuch w firmowanej własnym nazwiskiem frakcji PO. Spółdzielnie przecież zawsze były dwie: ta, która dawała pracę, i ta która dawała przeciwwagę względem skrzydła Grzegorza Schetyny wewnątrz parlamentarnego klubu PO i krajowej PO. No i w tej drugiej spółdzielni eksminister też ma coraz mniej gruntu pod nogami, a to dlatego, jak czytam, że osłabia go kryzys w Łodzi.

W Łodzi jest tak, że jego protegowaną prezydent Zdanowską chcą odwołać w referendum, a z drugiej strony prezydent weszła w alians z częścią grupy referendalnej, co zamiast polepszyć jej wizerunek, tylko go osłabiło. Na tyle, że zaczyna się od niej odwracać aparat PO. We własny werbelek zaczyna stukać Andrzej Biernat, szef regionu łódzkiego PO, bo to o nim się mówi, że dziś rządzi spółdzielnią. Jeśli zatem wyłoży się Hanna Zdanowska, wiarygodność i siłę straci także Cezary Grabarczyk. Kto na tym zyska, jeśli nie Andrzej Biernat?

Misterna konstrukcja personalna, którą wykreował Cezary Grabarczyk, zaczyna się zwracać przeciwko niemu. Do Łodzi wracają ci, których on eksportował do Warszawy. W Warszawie zaś jego wiarygodność na ciężką próbę wystawiają ci, których zostawił w Łodzi.

Marcin Darda

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki