Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Spotkanie fundacji Krwinka w Teatrze Powszechnym. Wiedzą, że z rakiem się wygrywa [ZDJĘCIA]

Alicja Zboińska
Guz mózgu i złe rokowania. Diagnoza brzmiała niemal jak wyrok. Tak przynajmniej odebrała ją Beata Brzozowska z Łodzi, mama 17-letniego obecnie Łukasza. Przez niemal trzy lata trwała walka o życie chłopca. Walka wygrana, w sobotę Łukasz i jego mama wzięli udział w VII Zjeździe Pacjentów Wyleczonych oraz w Trakcie Leczenia Choroby Nowotworowej, który zorganizowała fundacja Krwinka.

Od pokonania nowotworu przez Łukasza minęło sześć lat. Mimo to 17-latek oraz jego mama starają się regularnie brać udział w zjazdach.

- Lubię tu być, bo zawsze dużo się dzieje - mówi Łukasz.

Łodzianin urodził się zdrowy. I tak było do ósmego roku życia. Wówczas lekarze zdiagnozowali u niego guza mózgu.

- Rokowania były złe, lekarze ze szpitala im. Konopnickiej w Łodzi kazali mi się przygotować na najgorsze - pani Beacie nawet po latach trudno zachować spokój. - Miałam do nich wówczas olbrzymi żal, ze tak powiedzieli, nie chciałam w to uwierzyć. Na szczęście guza można było operować, głowa Łukasza była w sumie otwierana trzy razy. Lekarze musieli m.in. usuwać krwiaki. Syn przez pól roku był w śpiączce, potem musiał się uczyć wszystkiego na nowo.

Chłopiec był poddawany także radioterapii, chemioterapii, jest stale rehabilitowany. Do pełni zdrowia nie wrócił, porusza się na wózku, ma skrzywiony kręgosłup, padaczkę. Mimo to mama chłopca jest szczęśliwa.

- Od lat powtarzam, że albo Łukasz to naprawdę silny facet albo ma dobrego anioła stróża nad sobą - śmieje się Beata Brzozowska.

Sześć lat temu Łukasz i jego mama usłyszeli, że chłopiec pokonał raka. Od tego czasu jest regularnie badany i kontrolowany. Wyniki badań są pozytywne.

Na takie zakończenie nadzieję mają także Elżbieta i Michał Mirowscy z okolic Pabianic, rodzice 13-letniego Błażeja. Od marca tego roku chłopiec choruje na białaczkę. Jego stan zdrowia na tyle się poprawił, że dostał dwutygodniową przepustkę ze szpitala im. Konopnickiej w Łodzi. Mógł więc wziąć udział w zjeździe.

- Nic nie wskazywało na to, że Błażej może zachorować na białaczkę - mówi mama chłopca. - Zaniepokoiło nas tylko, gdy powiększone węzły chłonne na szyi nie chciały się wchłonąć. Okazało się, że to białaczka.

Od marca Błażej większość czasu spędził w szpitalu. Tam także się uczy.

- Najbardziej lubię język polski - mówi Błażej. - Ale nie zawsze mam ochotę się uczyć.

Zdiagnozowanie białaczki wielkim zaskoczeniem było także dla rodziny 11-letniego Kacpra Chudego z Józefowa koło Przedborza. Trzy lata temu chłopca zaczęła boleć noga.

- Początkowo nie było wiadomo, dlaczego noga boli, w końcu okazało się, że to białaczka - mówi Magdalena Chuda, siostra Kacpra. - W naszej rodzinie, przynajmniej tej najbliższej, nie było przypadków nowotworu. Całej rodzinie było ciężko, ale skończyło się dobrze.

Kacper także był leczony w szpitalu im. Konopnickiej.

- Przychodzili tam wolontariusze z fundacji Krwinka, Kacper został więc jej podopiecznym - wyjaśnia Michał Chudy, kuzyn Kacpra. - Pomagali nam zwalczyć różne wątpliwości, które pojawiały się w trakcie choroby.

Kacper w zjeździe wziął udział po raz drugi. - Za pierwszym razem było super - powiedział nam chłopiec.

Tegorocznymi gwiazdami zjazdu byli piosenkarz Rafał Brzozowski oraz artyści z Teatru V6. Elżbiecie Budny, prezes Krwinki trudno było ukryć wzruszenie.

- Za nami 17 lat działalności i organizujemy siódmy zjazd - cieszyła się w sobotę. - Mamy obecnie 400 - 450 podopiecznych w bardzo różnym wieku: od kilkumiesięcznych dzieci do osób, które mają niemal 18 lat, a nawet już stały się pełnoletnie. Najbardziej cieszą mnie jednak inne statystyki: w 1992 roku udawało się wyleczyć 60 procent chorych dzieci, obecnie do zdrowia wraca już 80 procent z nich.

Elżbieta Budny tłumaczy, że zjazd doskonale spełnia swoją rolę, jaką jest wsparcie psychiki zarówno chorego dziecka jak i jego rodziców. Dlatego też zapraszane są dzieci, które w pełni wróciły do zdrowia, by cierpiący mogli się przekonać, że z nowotworem można wygrać.

- To taki dodatkowy power - uśmiecha się Elżbieta Budny.

W zjazdach uczestniczą też podopieczni fundacji, którzy mają już własne dzieci. Zdaniem pani prezes funkcjonują tak, jakby rak nigdy ich nie dotknął. I tak właśnie ma być.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki