- Mało brakowało, a skończyłoby się to tragicznie. Lekarze mówią, że uratowały mnie twarde żebra - mówi pan Michał.
Sąsiedzka awantura wydarzyła się w sobotę, na początku długiego weekendu. Pan Michał wyszedł z synem przed blok przy ul. Boya Żeleńskiego w Zgierzu, by pograć w piłkę.
-Gdy piłka trafiła w okolicę okna moich sąsiadów z bloku wypadł syn Mieczysława K. i jego dwóch dorosłych wnuków. Wywiązała się szarpanina - opowiada pan Michał. - Wszystkiemu przyglądał się mój 9-letni syn, którego starałem się odsunąć. W pewnym momencie z klatki wypadł 84-letni Mieczysław K. ze scyzorykiem. Gdy szarpałem się z pozostałymi ugodził mnie w żebra. Mocno krwawiłem i osunąłem się na ziemię. Napastnicy nie wezwali pomocy, zrobił to dopiero znajomy z sąsiedniego bloku.
Mieczysław K. został zatrzymany przez policję. Jednak, gdy pan Michał wyszedł w poniedziałek ze szpitala napastnik siedział na ławce przed blokiem.
- Przestraszyłem się, że sytuacja może się powtórzyć - opowiada pan Michał. - Sąsiad nie raz krzyczał i zastraszał mojego syna, gdy ten bawił się na podwórku. Teraz dziecko boi się wychodzić z domu. Konieczna była nawet pomoc psychologa.
Mieczysław K. zeznał na policji, że podczas bijatyki towarzyszył mu tylko syn, 52-letni Wiesław K. Stwierdził, że noża użył dopiero, gdy pan Michał złamał nos Wiesławowi K.
- Niewykluczone, że rzeczywiście złamałem mu nos, ale próbowałem się bronić - twierdzi pan Michał.
- Prokuratura wydała postanowienie o objęciu dozorem policyjnym 84-latka. Zgierzanin ma też zakaz zbliżania się do pokrzywdzonego na odległość mniejszą niż 10 metrów i kontaktowania się z nim - mówi Joanna Kącka, rzeczniczka prasowa łódzkiej policji.
Mieczysław K. usłyszał zarzut pobicia i naruszenia czynności ciała na okres nie dłuższy niż 7 dni. Grozi mu do 3 lat więzienia.
Jednak mieszkańcy zgierskiego osiedla obawiają się o bezpieczeństwo dzieci.
- Od roku z sąsiadem działo się coś dziwnego. Był bardzo uczulony na punkcie ogródka, który miał przed oknem, przeszkadzały mu bawiące się dzieci - mówi pan Michał.
Syn pana Michała nie raz skarżył się, że sąsiad straszył go scyzorykiem, a nawet rzucał w niego kamieniami, gdy ten bawił się z kolegami.
- Jak to możliwe, że ten człowiek może teraz swobodnie chodzić po osiedlu? - mówi pan Michał.
- Gdyby oskarżony kontaktował się z pokrzywdzonym lub zbliżał się do niego trzeba skontaktować się z policją - radzi Joanna Kącka.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?