Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Studenci znów się nałykają. Kultury?

Maciej Kałach
Dziennik Łódzki
Łódzkie juwenalia stanęły na głowie. Najważniejsze są gwiazdy koncertów, a kiedyś liczył się głównie barwny korowód. Studenci spod Łodzi na tę okazję sprowadzali nawet szkapy rodziców pisze Maciej Kałach

Lumumbowo zamieni się w wielki teatr, a sceną będzie każdy z akademików. Dziś w południe po osiedlu studenckim Uniwersytetu Łódzkiego zacznie krążyć korowód z władzami uczelni na czele. Rektorzy UŁ, a także Uniwersytetu Medycznego oraz Politechniki Łódzkiej, których studenci także mieszkają na Lumumbowie, wybiorą najlepszą ze scenek zaprezentowanych przed akademikami. Krótkie przedstawienia mają nawiązywać do tegorocznego hasła studenckiego święta - "W juwenalia w Łodzi łyk kultury nie zaszkodzi."

Ale od lat studenci bawią się w myśl innego, bardziej uniwersalnego hasła na temat łykania. Zaśpiewkę "Hej, hej, juwenalia, kto nie z nami i nie pije, ten kanalia" pamięta Stanisław Bąkowicz, obecnie redaktor "Kroniki", pisma wydawanego przez Uniwersytet Łódzki. Ten nieoficjalny hymn juwenaliów na pewno przyjął się w Łodzi od roku 1965, kiedy to senaty siedmiu łódzkich uczelni po raz pierwszy w historii miasta zdecydowały się na organizację wspólnego święta. Decyzja zapadła nie bez kontrowersji.

"Obawiano się między innymi, by organizowana z ogromnym rozmachem impreza z udziałem nawet kilkunastu tysięcy młodych ludzi i rozpoczynająca się w centrum Łodzi, nie przerodziła się przypadkiem w równie wielką burdę (...)" - pisze Bąkowicz w książce "Mój Uniwersytet. Wspomnienia byłego studenta". "Jeszcze bardziej jednak lękano się, by "nieodpowiedzialne elementy" nie zaczęły, co nie daj Bóg, wznosić jakichś "nieprawomyślnych" haseł (...) co w tamtych czasach mogło mieć przykre konsekwencje polityczne dla władz miasta, ale też i środowiska akademickiego Łodzi."

Według Bąkowicza, nic takiego nie zaszło, a pierwszy wspólny korowód Łodzi akademickiej przeszedł od dziedzińca PŁ przy ul. Żeromskiego aż na Lumumbowo. "Sensację wzbudził student w stroju krakowskim z rogatywką na głowie, który przybył na juwenalia z podłódzkiej wioski na szkapie z ojcowskiego gospodarstwa" - wspomina Bąkowicz. W jego relacji pojawia się też młody Wiesław Puś, późniejszy profesor i rektor Uniwersytetu Łódzkiego w latach 2002-2008. W paradzie szedł przebrany za Napoleona "jako żywy przypominający posturą i fizjonomią cesarza Francuzów".

Przed rokiem 1965 studenci różnych uczelni paradowali oddzielnie. Pamiątką po korowodzie z 1958 roku jest 4-minutowy dokument Andrzeja Kondriatuka, ówczesnego studenta filmówki, pt. "Juvenalia w Łodzi", gdzie na Piotrkowskiej zdziwienie przypadkowych przechodniów budził student przebrany za yeti oraz Murzyni przebywający na stypendium.
Jeśli wówczas największym wydarzeniem juwenaliów był korowód, teraz studentów ekscytuje głównie zestaw koncertowych gwiazd. - Organizowanie wielkich występów to efekt ustawy z początku lat 90., która nakazała uczelniom, by przy nich powstawały silne samorządy studenckie. Te zaczęły pozyskiwać spore środki i juwenalia wyszły z klubów na potężne sceny w campusach - mówi prof. Wojciech Wolf, prorektor ds. studenckich PŁ. Sam w latach 70. spędzał święto w klubie Tygrys, opanowanym przez młodych chemików.

Maria Wentland-Walkiewicz także bawiła się na juwenaliach w czasach "przedplenerowych". Znana łódzka adwokatka skończyła Wydział Prawa i Administracji UŁ w 1977 r. - Wielkich koncertów nie było, więc po juwenaliowym pochodzie imprezowaliśmy po domach - mówi Wentland-Walkiewicz.
Mieszkanie rodziców dzisiejszej pani mecenas świetnie się do tego nadawało.

- Trzy duże pokoje na 150 metrów potrafiły przyjąć nawet do 30 osób. Mieszkaliśmy przy pl. Dąbrowskiego, więc wokół były wszystkie najważniejsze budynki uniwersytetu. Wśród gości tych prywatek można by odnaleźć mnóstwo obecnych sędziów i prokuratorów - opowiada Wentland-Walkiewicz.

Czym w juwenalia wprawiali się w dobry nastrój studenci prawa sprzed ponad 35 lat? - Wybór alkoholi był mizerny. Dlatego z wódek i win robiliśmy poncze, choć takie mieszanie nie dla wszystkich dobrze się kończyło. Do tańca grały płyty analogowe - wspomina mecenas.

O juwenaliach niewiele mogą powiedzieć absolwenci, którzy mieli pecha studiować w pierwszej połowie lat osiemdziesiątych. Po wprowadzeniu i odwołaniu stanu wojennego władze pozwoliły na zorganizowanie masowej studenckiej imprezy na Lumumbowie dopiero w 1985 r. Według Krzysztofa Skiby, lidera zespołu Big Cyc, zagrała wtedy punkrockowa "Moskwa" a studenci akademika Balbiny ułożyli z poduszek penisa zwisającego z okna trzeciego piętra.

Dziękuję p. Stanisławowi Bąkowiczowi za zgodę na wykorzystanie cytatów z książki "Mój uniwersytet. Wspomnienia byłego studenta" (Łódzkie Towarzystwo Naukowe 2008)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki