7-letnia Wiktoria z Łodzi każdego dnia po szkole maszeruje z plecakiem do świetlicy przy ul. Wspólnej. Tam ma koleżanki, może razem z nimi bawić się lalkami. W świetlicy czeka na nią podwieczorek. Wiktoria najbardziej lubi bawić się z Julką. To jej ulubiona koleżanka. Julka jest trzy lata starsza od Wiktorii. Jednak dziewczynki świetnie się ze sobą dogadują.
Świetlica środowiskowa przy ul. Wspólnej w Łodzi to dla wielu dzieci jedyne miejsce, gdzie mogą odrobić lekcje, coś zjeść oraz wykąpać się. Przychodzą do niej uczniowie w wieku od 7 do 15 lat.
Na Boże Narodzenie zwykle wszyscy dostawali upominki. Nie były to ogromne paczki, ale dla niektórych dzieci to były jedyne świąteczne prezenty. W tym roku, niestety, tych upominków może zabraknąć.
- W listopadzie mieliśmy pożar świetlicy. Ogień wybuchł przez zepsuty dzwonek elektryczny - opowiada Elżbieta Ejsbrejner-Górska, kierownik świetlicy. - Dzwonek był w przedpokoju, zapalił się, spadł na kosz ze sportowymi rzeczami, wszystko zaczęło się topić. Na szczęście pożar wybuchł rano i nikogo nie było w środku. Przyjechała straż pożarna. Strażacy kilofami musieli potłuc drzwi. Ogień ugasili, ale straty były ogromne.
Całe oszczędności świetlicy, jakie były przeznaczone na świąteczne paczki dla dzieci, musiały pójść na remont.
- Ogień zniszczył wszystko, czyli zabawki, rolki, piłki do gier - opowiada kierowniczka świetlicy. - Zrobiliśmy remont, ale z tego powodu nie mamy pieniędzy ani na odkupienie sprzętu sportowego, ani na paczki świąteczne dla dzieci.
Dla dzieci brak piłek i zabawek to ogromna strata. 13-letni Piotrek przychodził do świetlicy, żeby z kolegami pograć właśnie w piłkę. To lubił najbardziej. Najpierw jednak opiekunowie pilnowali, żeby odrobił lekcje. - Najważniejsze, żeby zrobił to w ciągu pierwszych dwóch godzin, bo potem różnie bywa z zapałem - żartuje pani kierownik.
W świetlicy Piotrek sprawdza również Facebooka. Jest jeden działający komputer dla wszystkich dzieci.
Często podopieczni w ogóle nie chcą wracać ze świetlicy do domu. Bo w domu różnie bywa... - Niektóre odprowadzamy, inne wracają same - mówi pani kierownik.
Obecnie ze świetlicy korzysta 20 dzieci. Niestety, za pożar świetlicy nie należy się odszkodowanie. - Wszystko przez nie-ścisłość w dokumentach. Mieliśmy niewłaściwie wpisany adres. Pieniądze się nam nie należą - wzdycha kierownik Ejsbrejner-Górska.
Świetlicę wspierają byli wychowankowie. Organizują zbiórki darów dla obecnych pod-opiecznych. - Wszystko się nam przyda - podkreśla pani kierownik. - Liczymy też na ludzi dobrego serca.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?