W Hiszpanii doszli już do ściany, jak żyć swego premiera nie pytają, bo odpowiedzi pod publiczkę mają dość, a zamiast gadania trzeba cięć, ponieważ rynek zaliczył aż 24-proc. bezrobocie.
W Polsce tak fatalnie oczywiście nie jest, bezrobocie przekroczyło dopiero co 12 proc., czyli połowę tego hiszpańskiego, dlatego co najpierw przyklepują nasi parlamentarzyści, a potem robi nasz wspaniały rząd? Od pierwszego lipca 460 posłów oraz cała setka senatorów otrzymuje podwyżkę uposażenia na swoje parlamentarne biura o całe pięć setek, czyli nie biorą już na łapkę 11 tys. 600 zł, a całe 12 tys. 100 zł. Nas przecież w kryzysie szlag nie trafia jako jedynego państwa.
Zaskoczony tylko jestem, że skoro premier Donald Tusk od swych przewidujących doradców nie usłyszał jeszcze o konieczności wyrzeczeń, to nie pomyślał o ordynacji wyborczej i zwiększeniu liczby radnych. W Łodzi na ten przykład jest ich 43, ale skoro PO ma tylko 23, a pozostałych 20 nie bardzo chce do PO przejść, to przecież można ich tam przenieść ustawowo.
O likwidacji Senatu i zmniejszeniu liczby posłów słyszę od lat 7, nasz premier taszczył nawet osobiście i własnoręcznie jakieś pudełka z podpisami w tej sprawie, gdy jeszcze był w opozycji. Ale gdy już sam odpowiada za zarządzanie całym państwowym interesem, to nagle Senat mu nie przeszkadza.
Rok temu PFRON nie zapłacił wszystkim niewidomym za ich wspaniale wyszkolone labradory. Zwyczajnie kasy nie starczyło, a dziś PFRON nie stać także na wkład na auta dla swych podopiecznych. Parlamentarzyści dostali zaś podwyżki. Jaja, nie?
Mój kolega powiada, że po prostu z jednego funduszu dla niepełnosprawnych kasę przeniesiono na drugi, który nosi nazwę parlament.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
