Tyszerowie byli właścicielami składu fortepianów przy ul. Piotrkowskiej. Zostali brutalnie zamordowani. Zginęła także ich służąca. Do zbrodni doszło w listopadzie 1928 roku. Morderstwo Marii i Bronisława Tyszerów odbiło się w Łodzi szerokim echem. Z czasem śpiewano o nich nawet piosenki.Tyszerowie należeli do bardzo zamożnych łodzian. Bronisława nazywano „królem hipotek”. Mieszkali w kamienicy przy ul. Piotrkowskiej 117. Na parterze mieli znany w całym mieście skład fortepianów.
Ich zabójcą okazał się 19-letni Stanisław Łaniucha. Jego ojciec zajmował się handlem, brat Eugeniusz pracował w kancelarii adwokackiej. Wpadł, bo na miejscu zbrodni, czyli w składzie fortepianów, zostawił kwit z pralni wystawiony na jego nazwisku. Łaniucha zabił nie tylko Tyszerów. Wczęśniej zamordował ich służącą Józefę Borkowską. Jej ciało znaleziono w rowie przy ul. ul. Milionowej, niedaleko fabryki Teodora Steigerta, Natomiast Tyszerów zabił w składzie fortepianów. Mówił, że przyszedł kupić pianino..Zbrodni dokonał z motywów rabunkowych. Nie udało mu się jednak dostać do kasy z pieniędzmi, gdzie było 27 tys. złotych. Stanisław Łaniucha za trzy morderstwa został skazany na karę śmierci.
O tej sprawie mało kto pamięta. Wyrok zapadł niedługo przed wybuchem wojny. Ferdynanda Grüninga nazwano „wampirem” z Łodzi. Mordował i gwałcił.
Sprawa Ferdynanda Grüninga wywołała wielkie zainteresowanie. Przed Sądem Wojewódzkim w Łodzi zebrały się tłumy. Po brzegi była wypełniona sala sądowa. Ze względu na drastyczność sprawy część przewodu utajniono. Rozprawa miała miejsce zimą 1939 roku.