Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Teatr Pinokio "wjeżdża w łódzkie bramy"

Łukasz Kaczyński
Zbierając historie łodzian Teatr "Pinokio" pokazał jaką siłę ma teatr, gdy jest blisko życia
Zbierając historie łodzian Teatr "Pinokio" pokazał jaką siłę ma teatr, gdy jest blisko życia Grzegorz Gałasiński
Wyciąganie dzieci z "bram" - środowisk trudnych, znajdujących się w niekorzystnej sytuacji, zawsze jest tymczasowe. Po chwilach atrakcji poza "bramą", wyciągnięci z niej najczęściej budzą się w tym samym łóżku. Dlatego Teatr "Pinokio" wie, że tak ważne jest z czym w głowach się oni obudzą. Od wyciągania "ku lepszemu światu" woli ku "bramom" wychodzić.

W weekend, w ramach akcji "Dotknij Teatru 2014", łódzki Teatr "Pinokio" sfinalizował sąsiedzki projekt "Wjeżdżamy w bramy". Związani ze sceną z ulicy Kopernika aktorzy i animatorzy spotykali się i rozmawiali z mieszkańcami łódzkiego Polesia - dorosłymi i dziećmi, zbierali ich wspomnienia, historie. Tak powstał scenariusz teatralnych zdarzeń, realizowanych pod trzema adresami i dedykowanych ich mieszkańcom. Dlatego adresy te nie były publicznie nagłaśniane.

Projekt wydaje się naturalną konsekwencją artystycznych decyzji Konrada Dworakowskiego, dyrektora "Pinokia". W prezentowanych mini-spektaklach plenerowych zaprocentowały doświadczenia zdobyte podczas wcześniejszych spektakli i projektów: improwizowanie opowieści "na żywo", brawurowa interakcja z "widzami" i wciąganie ich w proces tworzenia historii oraz tradycyjne, choć realizowane często w warunkach dalekich od scenicznych, animowanie lalek i przedmiotów.

Interakcje, piosenki i zdarzenia ilustrowane muzyką oraz narracje o mieście i jego mieszkańcach - z tego artyści teatru zbudowali zdarzenia. Można było dowiedzieć się, co łodzianom podoba się w ich mieście, a co nie. Dziecięce wyobrażenia zmieniały się zaś w sny, jak ten o kamienicach zrobionych z galarety, które ktoś nagryza. Humor i gra wyobraźni współistniały tu z realnością. Aktorzy dowcipkowali też z mieszkańcami sąsiednich kamienic, którzy z okiem przyglądali się zdarzeniom.

Polem gry stawała się cała przestrzeń podwórka czy zieleńca, a wciągani w jej serce okoliczni mieszkańcy zmieniali się w charakterystyczne obiekty i miejsca Łodzi. A skoro już pojawił się chętny do zagrania placu Wolności, to na pomniku Tadeusza Kościuszki nie mogło zabraknąć gołębi (stawało się nimi wzięte "na barana" dziecko). Gdy dorośli mieszkańcy współtworzyli miasto, na szarych drzwiach kolorowe rysunki kredą tworzyli najmłodsi łodzianie (ale nie przeszkadzało im to aktywnie włączać się w inne formy teatralnych zabaw). Brawa dla łodzian, że byli tak otwarci i twórczy, i brawo dla "Pinokia"!

Jeśli "Pinokio" wjeżdżać będzie będzie w "bramy" regularnie, zasiewane tą drogą ziarna przyniosą owoce. Ale nie o lepsze statystyki instytucji kultury tu chodzi. Gra idzie o codzienne, pełniej odczuwane życie małych i dużych bohaterów (i współtwórców) spektakli. Bo nie fikcja, czyli wizerunkowe kampanie i PR-owe wizje, a tylko ta niedoceniana przez decydentów kultura może zmienić to miasto. "Pinokio" udowodnił to dobitnie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki