Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tłuszcz z pośladków w piersi albo na twarz, czyli jak walczymy z grawitacją i genami

Redakcja
Krzysztof Kapica/Zdjęcie ilustracyjne
Nie botoks, a komórki macierzyste, nie sztuczne silikonowe implanty, a naturalna tkanka tłuszczowa. Tak zmieniły się metody walki z upływem czasu, grawitacją i - w największym stopniu - z genami. Nie zmieniło się jedno - wciąż chcemy mieć większe piersi, odstającą pupę i gładkie czoło. Dla jednych gabinet chirurga plastycznego to drugi dom, dla innych ostateczność nawet ratująca życie.

W epoce Facebooka, Snapchata i Instagrama trudno o życie bez kompleksów. Co sekundę w mediach społecznościowych pojawiają się kolejne zdjęcia smukłych kobiet i wysportowanych mężczyzn przypominających bardziej plastikowe sobowtóry niż żywe ludzkie organizmy. Pogoń za tym, co piękne i idealne, sprawiła, że kliniki medycyny estetycznej i gabinety chirurgów plastycznych zyskały większą popularność niż przychodnie zdrowia.

Liczba zabiegów i operacji plastycznych na całym świecie dynamicznie rośnie, aż o 20 proc. rocznie - tak wskazują dane Amerykańskiego Stowarzyszenia Estetycznej Chirurgii Plastycznej (ASAPS).

Sutki (nie)idealne

Co najchętniej poprawiamy? Według ASAPS, w 2017 r. najczęściej poprawiane były kobiece sutki. Zbyt duże, zbyt małe lub za bardzo odstające. Stowarzyszenie przeprowadziło nawet badanie na grupie 131 kobiet, które miały wypunktować atrakcyjność sutków, bazując na ich rozmiarze.

Największe uznanie wzbudziły sutki z otoczką zajmujące do 30 proc. rozmiaru całej piersi. Te, które zajmowały połowę jej powierzchni, od razu uznawano za nienaturalnie duże i nadające się do poprawy.

Piersi zamiast „boczków”

Obsesja na punkcie kobiecych piersi nie zmienia się od lat. Operacje powiększenia, zmniejszenia lub korekcji ich kształtu to jedne z najpopularniejszych w klinikach.

- Pacjentki można podzielić na trzy typy. Pierwszy to młode kobiety ok. 30 roku życia, które chcą powiększyć piersi np. po ciąży i karmieniu. Tych pacjentek jest zdecydowana większość. Drugi typ to panie w średnim wieku, które piersi chcą zmniejszyć, a trzeci to pacjentki, którym nie odpowiada kształt ich piersi - mówi dr Zbigniew Kowalczyk, chirurg i kierownik Kliniki Transplantacji Tkanki Tłuszczowej i Komórek Macierzystych w szpitalu Pulsmed w Łodzi. - Kobiety mają większą świadomość w tym zakresie i zazwyczaj, kiedy przychodzą do nas, to już wiedzą, w jaki sposób chcą zmienić wygląd swoich piersi. Czy to poprzez implant, czy wypełnienie własną tkanką tłuszczową, którą wcześniej pobierzemy z innej ich części ciała. Możemy to połączyć z komórkami macierzystymi i kobiety wiedzą, że efekt wtedy będzie jeszcze lepszy i naturalny - dodaje chirurg.

I to zmieniło się najbardziej. Sztuczne implanty tracą na popularności kosztem naturalnego materiału i podwójnych korzyści. Kobieta jednocześnie pozbywa się fałdek na brzuchu lub udach i zyskuje nowy, większy rozmiar biustonosza. Wszystko w granicach rozsądku, chociaż...

- Marzenia pacjenta czasami przerastają jego faktyczne potrzeby i nasze możliwości, jak w przypadku powiększenia piersi z pomocą lipograftu [wstrzyknięcie tkanki tłuszczowej - red.]. Kobieta chciałaby mieć od razu piersi o co najmniej dwa rozmiary większe, ale to nie jest możliwe. Na jedną pierś nie podajemy więcej niż 120-150 ml tkanki tłuszczowej, mimo że pacjentka chciałaby jak najwięcej, żeby efekt był natychmiastowy. Zdarza się też, że odmawiamy klientkom, zwłaszcza gdy wiemy, że robią wycieczki po różnych klinikach, by coś poprawiać. Zdarza się, że przynoszą zdjęcie ze swoimi oczekiwaniami i nie kryją niezadowolenia z efektów poprzednich operacji. A one nie powinny być fanaberią, bo to zawsze ingerencja w ciało - podkreśla dr Zbigniew Kowalczyk.

A jeśli o odsysaniu tłuszczu mowa... Kobiety coraz chętniej poprawiają z jego pomocą mocno zmienione po porodzie wargi sromowe. Inne wstrzykują tłuszcz w twarz, np. w policzki i wypełniają zmarszczki albo odmładzają dłonie.

Uczniowie po nowe uszy

Do najczęstszych zabiegów należą też korekcje nosa i uszu, zwykle odstających. To już niemal codzienność chirurgów plastycznych. Na takie zmiany decydują się coraz częściej... dzieci, które zmieniają szkołę i chcą pozbyć się kompleksów. Dlatego takich pacjentów najwięcej jest w okresie wakacyjnym. Do gabinetu chirurga przychodzą z rodzicami, bo same jeszcze nie mogą.

- Najmłodszy pacjent, jakiemu zrobiliśmy estetyczny zabieg korekcji uszu, miał 11 lat. Młodszych staramy się nie kwalifikować, jeśli nie jest to konieczne - przyznaje łódzki chirurg.

Wstydliwy problem

Mężczyźni także korygują to i owo. Zazwyczaj za duży lub zadarty nos i odstające lub różnej wielkości uszy. Ale najczęściej zgłaszają się do chirurga z powodu ginekomastii, czyli przerostu sutka. Piersi mężczyzny przypominają wtedy kobiece. To wstydliwy problem, będący najczęściej efektem szybkiej utraty sporej wagi i pozostałości tkanki tłuszczowej.

W parze z chirurgią plastyczną idzie chirurgia bariatryczna, czyli lecząca otyłość. Pacjentowi z dużą nadwagą lekarze wszczepiają do żołądka balon, który ma pomóc zmienić jego przyzwyczajenia żywieniowe i zmniejszyć wagę. Wstępnie przez pół roku. Zwykle po tym czasie po nadmiarze kilogramów pozostają fałdy skóry, których nie pozbędzie się inaczej niż chirurgicznie.

- Implant żołądkowy wymaga całkowitej zmiany trybu życia, nie tylko żywienia. Czasem nie wystarczy sześć miesięcy i czas kuracji wydłużamy. Następstwem zrzucenia kilogramów jest liposukcja i abdominoplastyka, czyli plastyka brzucha. Ale zdarza się, że najpierw wykonujemy zabieg plastyczny, który powoduje, że pacjent ma tak szaloną motywację zmiany, że już nie potrzebuje pomocy implantu żołądkowego - mówi dr Zbigniew Kowalczyk.

O 2,5 kg skóry mniej ma dziś Katarzyna, która cztery dni temu poddała się takiej operacji w Łodzi. Przyjechała tu z okolic Mińska Mazowieckiego. Samotnie wychowuje trójkę dzieci. Plastyka brzucha po ciążach była jej niedoścignionym marzeniem. Dzisiaj z dumą pokazuje brzuch i zapowiada zakupy obcisłych ubrań.

- Nie akceptowałam swojego ciała, obwisłej skóry, a przez nią problemów z chodzeniem, nawet z założeniem skarpetek. Zrobiłam to przede wszystkim dla siebie, ale wiem, że jeśli ja jestem szczęśliwa, to szczęśliwe są też moje dzieci - mówi.

Ja chcę jeszcze żyć

Czasami dla pacjenta operacja wszczepienia do żołądka balonu i wycięcia zbędnych fałdów skórnych bywa jedyną nadzieją.

- Przyszedł do mnie kiedyś mężczyzna w wieku ok. 80 lat, ze sporą nadwagą - mówi dr Zbigniew Kowalczyk. - Zastanawiałem się, czy go nie wykluczyć z leczenia, ponieważ musi zmienić nawyki żywieniowe, a w tym wieku jest to trudne. On zorientował się, że chcę to zrobić, i powiedział mi tak: „Wie pan, ja przez te wszystkie lata żyłem swobodnie, nie uważałem na siebie, nie odmawiałem sobie niczego, stąd ten nadmiar wagi. Ostatnio kardiolog powiedział mi, że moje serce dłużej tego nie pociągnie, a ja chcę jeszcze żyć”.

Zobacz także wideo: Krew pępowinowa lekiem przyszłości? Jakie choroby leczy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki