Dlatego tegoroczny, 40. Przegląd, będzie mieć niepowtarzalny charakter. Na pewno będzie okazją do wspomnień, także tych związanych z rolą YAPY w procesie obalenia systemu PRL.
- To się zaczęło w całkiem innym kraju. Tam było szaro i nudno. Nie wiem jak można było przeżyć bez kultury studenckiej, której częścią była nie tylko YAPA, ale też masowe rajdy, które niestety zanikły - wspomina Wojciech Hempel, jeden z organizatorów Przeglądu, absolwent Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych (dziś ASP), uczestnik Marca '68 i członek Zrzeszenia Studentów Polskich, usunięty za akcję ośmieszającą postać Lenina. - Takie imprezy jak YAPA były wysepkami relatywnej swobody. Tu można sobie było na więcej pozwolić, wyminąć cenzurę. Młodzi ludzie chcieli śpiewać, zbierać nowe piosenki do plecaka. Pod tym względem niewiele się zmieniło. YAPA to zabawa, zabawa, zabawa. I słynne ławeczki ściągane z sal gimnastycznych, na których publiczność wysiaduje po wiele godzin.
Geneza nazwy Przeglądu sięga 1974 roku, a jej autorem jest konferansjer imprezy znany jako Mayta (Janusz Majewski). Zapytany przez Hempla jak nazwać Przegląd, wypalił on: "japa". I tak się stało. Pod koniec ostatniego koncertu Hempel, jak wspomina, chwycił pędzel "ławkowiec" i czerwoną farbą namazał na planszy scenicznej z mordą: YAPA-75.
Dobry start impreza zawdzięcza masowo odhaczającym się na niej wykonawcom spoza Łodzi. W pamięć zapadł szczególnie Kabaret "Jelita" z Akademii Muzycznej w Gdańsku. Łódzkim ewenementem okazała się zaczynająca karierę, jeszcze bez matury w kieszeni, niejaka Ela Adamiak. A potem poszło już gładko. Mimo iż cenzorzy przyglądali się tekstom i wydawali grube arkusze rozporządzeń, ich wykonywania nie kontrolował.
- Władze nieco ignorowały YAPĘ, traktując ją jako jeden z wentyli bezpieczeństwa, ale nie opłaciło się to im - mówi Hempel. - Bowiem pewna wrażliwość, bardziej nawet społeczna niż artystyczna, na wspólnotę ludzką była istotna w budowaniu społeczeństwa obywatelskiego, którego nie było wtedy. Kultura jest jednym z czynników tego procesu. Jeśli wszystko zamrze i będzie jak na Białorusi czy wtedy jakimś Kazachstanie, to ludzie tylko wegetują, intelektualnie i społecznie. YAPA nas uratowała. Nie zidiocieliśmy całkiem, a homo sovieticus nie stał się masowym wzorem.
40. YAPA to trzy dni zabawy, cztery koncerty, ponad 30 godzin muzyki: poezji śpiewanej i piosenki turystycznej.
- Mamy nadzieję, że miejsc wystarczy dla wszystkich. Jeśli nie, to mamy też transmisję w internecie i radiu - mówi Mateusz Jakóbczak, dyrektor 40. YAPY. - Tę imprezę zapoczątkowali studenci Politechniki Łódzkiej, ale w jej organizację włączyli się studenci innych uczelni.
8 marca odbędzie się w Radiu Łódź koncert zapowiadający Przegląd. Sama YAPA zacznie się szczęśliwie, bo w piątek 13 marca.
- W dobie mass-mediów i popkultury ta muzyka może niektórych przerastać, ale warto jej spróbować, wcielić się w miejskiego turystę i przekonać, że jest to po prostu świetna zabawa.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?