Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trzeba kuć koalicję, póki gorąca

Marcin Bereszczyński
Marcin Bereszczyński
Marcin Bereszczyński Grzegorz Gałasiński/archiwum Dziennika Łódzkiego
Ledwie zawiązano koalicję PO-SLD, a już prawie wszystkie projekty uchwał, które były odrzucane w poprzedniej kadencji, zostały przyjęte. Chyba nikt nie spodziewał się, że PO będzie chciała tak szybko przeforsować swoje pomysły dzięki głosom SLD. A jednak. Koalicję zawiązano na początku grudnia. Projekty, których SLD nie akceptował jeszcze w listopadzie, w grudniu uzyskały poparcie lewicy.

W 2013 roku Hanna Zdanowska trzykrotnie proponowała radnym zawarcie ugody z Fundacją Sztuki Świata, której współzałożycielem był Marek Żydowicz. Za każdym razem rada odrzucała możliwość zawarcia tej ugody. Działo się tak dzięki głosom SLD. Pod koniec grudnia rada wyraziła zgodę na tę ugodę dzięki głosom SLD.

Podobnie było z planem zagospodarowania przestrzennego dla Nowego Centrum Łodzi. Przed wyborami lewica uważała, że jest on niedopracowany. Po wyborach radni SLD uznali, że jest wystarczająco dobry, aby go poprzeć.

To samo z pensją prezydent Hanny Zdanowskiej. W połowie zeszłego roku radni SLD głosowali za obniżeniem prezydenckiego wynagrodzenia, ale w grudniu optowali już za podwyżką do maksymalnej stawki, na jaką pozwala ustawa. Z tym, że kwestia prezydenckiej pensji jest kluczowa dla koalicji PO-SLD. Pół roku temu PiS chciało obniżyć pensję Hanny Zdanowskiej z 12 do 7 tys. zł. Dzięki radnym SLD zmniejszono pensję tylko o 680 zł. W ten sposób lewica wysłała czytelny sygnał do PO, że jest gotowa na koalicję. Taki sam sygnał został wysłany, gdy ponad pół roku temu doszło do głosowania w sprawie odwołania Joanny Kopcińskiej z funkcji przewodniczącej Rady Miejskiej. Odwołana została bowiem głosami PO i SLD.

Koalicja PO-SLD na razie ma się dobrze. Obie partie obsadziły swoimi ludźmi kluczowe komisje Rady Miejskiej. Na obradach tychże komisji radni PO i SLD głosują tak samo. Wydaje się, że budżet Łodzi na 2015 rok też zostanie uchwalony koalicyjnie, a opozycja nie doczeka się wprowadzenia swoich projektów do tego budżetu.

W kolejce do uchwalenia jest jeszcze kilka projektów, których lewica nie akceptowała w poprzedniej kadencji. PO dążyła do likwidacji biura pośrednictwa zamiany mieszkań. SLD nie chciał tej likwidacji. Lewica nie chciała przekazać Łódzkiej Spółce Infrastrukturalnej willi, gdzie kręcono "Kingsajz". Można spodziewać się, że teraz się na to zgodzi. SLD sprzeciwiał się wydawaniu pieniędzy na imprezy na Piotrkowskiej, ale teraz zapewne popłynie strumień pieniędzy na przeróżne przedsięwzięcia na tej ulicy. SLD zgodzi się również na leasing zwrotny, czyli sprzedaż urzędowych kamienic z możliwością ich odkupienia za 10 lat. W zeszłej kadencji opozycja nazywała leasing zwrotny oddaniem kamienic do lombardu. W tej kadencji o lombardzie będzie mówiło tylko PiS. Podobnie będzie z zaciąganiem kredytów. W zeszłym roku SLD nie godził się na zaciąganie kosztownych zobowiązań finansowych. W tym roku można być pewnym, że skarbnik bez problemu weźmie 400 mln zł kredytu z Europejskiego Banku Inwestycyjnego, na co nie było wcześniej przyzwolenia. Weźmie też kredyty na rynku krajowym, choć są droższe niż w EBI. Tylko musi zrobić to szybko, zanim rozwiąże się koalicja.

Czy musi dojść do takiego nagłego zwrotu? Nie wiadomo, ale na razie SLD nie dostał jeszcze nic, oprócz stanowiska dla wiceprezydenta dla Tomasza Treli. Z punktów zapisanych w umowie koalicyjnej jeszcze nic nie osiągnięto. Prace nad połączeniem miejskich spółek dopiero trwają, więc nie ma namacalnego efektu tego warunku postawionego przez SLD.

Wydawało się, że SLD będzie trzymał się swoich zasad. Przecież można być w koalicji i nie głosować w każdej sprawie tak, tak jak życzy sobie tego PO. Na razie mam wrażenie, że Platforma chce wykorzystać SLD, czyli przepchnąć wszystko, co się da i to jak najszybciej. Trzeba kuć koalicję, póki gorąca. Jeśli SLD poczuje się wykorzystywany, może wystąpić z koalicji. A wtedy znów zacznie się paraliż samorządu, z jakim mieliśmy do czynienia w poprzedniej kadencji. Pierwszego zgrzytu na linii PO-SLD należy spodziewać się już za kilka miesięcy, a dokładnie 10 czerwca. Na ten dzień zaplanowano sesję absolutoryjną. Radni przyjrzą się sprawozdaniu z realizacji budżetu Łodzi na 2014 rok, a następnie będą głosowali w sprawie udzielenia absolutorium prezydent Łodzi. Będzie to pierwszy prawdziwy sprawdzian trwałości koalicji PO-SLD. Kolejnym będą jesienne wybory parlamentarne. Czy dotrwa do nich łódzka koalicja?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki