18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

U źródeł cudów ożywionej fotografii

Łukasz Kaczyński
Mateusz Birkut - rzeźba w holu kina Kinematograf.
Mateusz Birkut - rzeźba w holu kina Kinematograf. Krzysztof Szymczak
Czym są albuminy, jak wygląda serce fotoplastikonu i kogo przeciął w pasie Andrzej Wajda. W nowym cyklu odsłaniamy nieznane zbiory łódzkich muzeów. Jako pierwsze - Muzeum Kinematografii.

Wielka brązowa beczka, w którą leją z góry błękit paryski, srebro arabskie, zieleń angielską. Dodają jeszcze szczyptę różu indyjskiego i mieszają wielką chochlą. Gęsta ciecz wycieka przez szpary, a ludzie, którzy obsiedli beczkę jak muchy, zlizują łapczywie kropla po kropli - tak o fotoplastikonie pisał poeta Zbigniew Herbert. Nic dziwnego, że urządzenie to jest jednym z najsłynniejszych zabytków Muzeum Kinematografii w Łodzi. Jeden z pierwszych w historii, jedno z czterech zachowanych "dzieci" wynalazcy Augusta Fuhrmanna po renowacji działa jak ponad sto lat temu. Nim do niego dojdziemy, warto pochylić się nad innymi, równie ważnymi zbiorami, choć może nie tak rzucającymi się w oczy. Ich tajemnice zdradza nam Tomasz Komorowski.

Zaczynamy od projektorów filmowych francuskiej firmy Path. Szczególnej, bo mającej skłonność do wysyłania na rynek produktów nietypowych, które nie zawsze znajdowały zainteresowanie. Dziś Pathe zajmuje się raczej dystrybucją filmów, ale w latach 1911-1917 wyprodukowała kilka prawdziwych cacek, na widok których świecą się oczy kolekcjonerów filmowego sprzętu.

- Należy do nich projektor "KOK" przygotowany z myślą o specyficznej kliszy 9,5 milimetra - wyjaśnia dr Tomasz Komorowski, kustosz w Muzeum Kinematografii. - Po pierwsze już sama szerokość filmu jest niestandardowa, po drugie miał on perforację pośrodku. Dość szczególnym filmem jest też ten o szerokości 28 milimetrów. Przy nim perforacja był już obustronna, tylko że z lewej strony częstotliwość otworów jest większa. Ma to odzwierciedlenie w konstrukcji projektora, a dokładnie zębatych kółek, które odpowiadały za przesuwanie filmu.

Ten niepozorny szczegół miał w praktyce istotne konsekwencje. Gdy taśma filmowa pękała lub ulegała zniszczeniu i trzeba było na nowo ze sobą połączyć i sprasować dwa jej końce, poprawne zespolenie otworów perforacji mogło powodować przesunięcie kadru.

- W Polsce niewiele zachowało się tego przedwojennego sprzętu - podkreśla Komorowski. - Wiąże się z tym struktura ówczesnego polskiego społeczeństwa. Mieszczaństwo nie było wówczas w Polsce ani tak silne, ani tak świadome. Pathe popularna była głównie w Europie Zachodniej.

W zbiorach Muzeum Kinematografii znajduje się kilka projektorów Pathe, różnych wielkością, rodzajem stosowanej taśmy. Jest wśród ich także model nieduży, przenośny, z ceramiczną płytką ozdobioną charakterystycznym kogutem (logo firmy) - na niej stawiało się urządzenie, aby od wydzielanego ciepła nie nagrzewało się podłoże.

Do innych "szalonych" wynalazków zaliczyć wypada "Oko" Kazimierza Prószyńskiego, który już na dwa lata przed braćmi Lumiere skonstruował pierwszy w świecie projektor filmowy. Wynalazek wymagał poprawek, więc nie został uznany za urządzenie w pełni skończone. Oryginalność pleografu Prószyńskiego polega na tym, że film do urządzenia nie ma kształtu taśmy, lecz kartki papieru. Na niej to jeden obok drugiego, niczym na maszynie do pisania, uwieczniane są kadry.
Na prawo od Pathe znajdziemy całą kolekcję dużych powojennych kinowych projektorów o łódzkim rodowodzie. Chodzi o modele Film Polski przygotowywane w łódzkich zakładach Prexer, a także ich niemieckie wersje. Zaś pięć lat temu do zbiorów Muzeum dołączyły kolejne powojenne projektory filmy Ernemann od nowości wyposażone w system Dolby Surround.

- Wśród zgromadzonych przez nas kamer 8 i 16 milimetrów na uwagę zasługują modele Bell&Howell i Bolex - wskazuje Komorowski.

Wielu filmowców nadal po nie sięga. Bolex 16 mm wykorzystywali przy swych pierwszych filmach bracia Quay, jeszcze przed ich wyjazdem do Stanów, na przełomie lat 60. i 70. W inny zupełnie obszar odsyła nas wyglądająca jak drewniane pudełko przenośna kamera Ertel 3,5 mm, niemieckiej produkcji, model z lat 1915-20, na długich niczym szczudła nogach statywu. Mieściła 30 metrów taśmy filmowej.

- To, co jest w niej szczególne, to przede wszystkim wizjer ramkowy i stałoogniskowy obiektyw - wyjaśnia Tomasz Komorowski. - Znajdujący się obok korpusu wizjer pozwalał wreszcie z pewną dokładnością określić obraz, który znajdował się będzie w kadrze.

Obok natrafiamy na potężną kamerę Arriflex 300, którą Aleksander Ford nakręcił w 1960 roku "Krzyżaków". Ten słynny model, którym już można było jednocześnie nagrywać dźwięk i obraz, wydaje się rzeczywiście bardzo duży. Jeśli zajrzeć do środka, pod masywną, żeliwną obudowę, przekonamy się, ile miejsca tak naprawdę zajmuje sama kamera.

- Trzeba pamiętać, że w owym czasie kamery pracowały bardzo głośno. Na tyle głośno, że terkotanie mechanizmów mogłoby zostać nagrane. Stąd potrzeba tak dużych, żeliwnych aparatów, a do tego wspartych gumowymi uszczelkami - dodaje Tomasz Komorowski.

Taka sama kamera używana była przy filmie "Quo Vadis", do którego część scenografii odnajdujemy w pomieszczeniu obok. Dzięki odpowiedniej aranżacji przestrzeni możemy poczuć się jak aktorzy na planie... i zobaczyć siebie na łożu Nerona.

Skoro mowa o scenografii, w archiwach Muzeum znajdują się projekty scenograficzne i kostiumowe autorstwa twórcy filmu animowanego Władysława Starewicza i takich tuzów, jak Lidia i Jerzy Skarżyńscy ("Rękopis znaleziony w Saragossie", "Lalka") czy Anatol Radzinowicz ("Kariera Nikodema Dyzmy").

Opuszczając komnatę warto zatrzymać się przy magnetofonie Nagra projektu Stefana Kudelskiego, urodzonego w 1929 roku szwajcarskiego elektronika i wynalazcy polskiego pochodzenia. Używany był on przez reporterów radiowych, telewizyjnych na całym świecie. Model powstał w 1951 roku, a już rok później na wystawie w Lozannie zdobył pierwszą nagrodę. Kudelski stale udoskonalał swój wynalazek. Ten prezentowany w Muzeum Kinematografii pochodzi z lat 80. Na zamówienie amerykańskich służb specjalnych szpulowa Nagra w wersji tzw. Czarnej Serii, produkowana była w wersji zminiaturyzowanej.
Wróćmy do pokrytego fornirem z drzewna orzechowego fotoplastikonu. Pracownicy muzeum namierzyli go przed laty w Kielcach, wymagał jednak renowacji. Niegdyś fotoplastikony służyły do pokazywania fotografii z egzotycznych krajów. Sławę przyniosła mu "rola" w filmie "Vabank" Juliusza Machulskiego. W jego wnętrzu spotkali się Kwinto i Duńczyk, by radzić jak obrobić Kramera. Na znajdującym się w nim zębatym pierścieniu umieszcza się zdjęcia, które dzięki zastosowaniu techniki stereoskopowej dają złudzenie trójwymiarowości. Już ponad sto lat temu! Od "wielkiej beczki" krok dzieli nas od stanowisk z wiekowymi albuminami. Te subtelnie podmalowane fotografie dzięki maleńkim dziurkom ulokowanym np. na sfotografowanych krzesłach, stołach, biżuterii łudzą wrażeniem trójwymiarowości. Obok nich znajdziemy wykonane w technice stereoskopii zdjęcia z życia... Litzmannstadt Getto.

Aby odpowiedzieć na pytanie kogo przeciętego w pasie przechowywał w swym garażu Andrzej Wajda, trzeba udać się do hallu Kina Kinematograf. Stoi tam "rzeźba" Mateusza Birkuta, tytułowego człowieka z marmuru, granego przez Jerzego Radziwiłowicza. Z gipsu i drewna wykonał ją Adam Roman, wykładowca warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Do Muzeum trafiła w 1986 roku i była jednym z pierwszych darów od Andrzeja Wajdy. Cięcie w pasie wymusiły rozmiary pomnika - inaczej nie zmieściłby się nawet w garażu.

Muzeum Kinematografii jest też kopalnią pamiątek po najważniejszych twórcach polskiego kina (Wajda, Kieślowski, Polański, Niemczyk, Ford, Hoffman, Kawalerowicz), przekazywanych przez ich rodziny i znajomych. Są tu fotosy i werki z planów, tysiące unikatowych plakatów filmowych do polskich filmów, odnalezionych w najbardziej zadziwiających częściach świata, scenariusze z reżyserskimi uwagami na marginesach, wycinki prasowe, pamiątki najbardziej osobiste.

Pod wrażeniem dociekliwości łódzkich muzealników był Roman Polański, gdy obejrzał dedykowaną mu wystawę. W liście adresowanym do Muzeum Kinematografii podkreślał, że nie spodziewała się, iż tyle pamiątek można było uzbierać o nim. Prace nad powiększaniem zbiorów trwają nieprzerwanie. Obecnie trwają rozmowy z wdową po Krzysztofie Kieślowskim w sprawie przekazania cennych nagród, które zdobyły jego filmy na najważniejszych światowych festiwalach. Oby filmowy Pałac Scheiblera mógł to wszystko pomieścić.

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki