Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ulica Włókiennicza w Łodzi zagrała warszawskie ulice podczas powstania [ZDJĘCIA]

Anna Gronczewska
Plan zdjęciowy "Miasta 44" w Łodzi
Plan zdjęciowy "Miasta 44" w Łodzi Paweł Łacheta
Symboliczne 63 dni. Tyle trwało Powstanie Warszawskie. Tyle też trwały zdjęcia do filmu "Miasto 44" Jana Komasy, absolwenta łódzkiej Szkoły Filmowej

Miasto 44 - to jedna z największych produkcji w historii polskiej kinematografii. Kosztowała ponad 24 miliony złotych. Konsultantem w sprawie efektów specjalnych był Richard Bain z Hollywood. Ten sam, który pracował przy takich produkcjach, jak: "Casino Royale", "Incepcja", "King Kong" czy "Nędznicy". Zdjęcia do filmu zarejestrowano na 72 kilometrach taś-my filmowej. Na jego planie pracowało ponad trzy tysiące statystów, 130 aktorów. A stałą ekipę tworzyło 157 osób. Budową dekoracji zajmowało się dziesięć ekip. Zdjęcia do tego filmu kręcono w: Warszawie, Wrocławiu, Świebodzinie, Walimie i w Łodzi.

Ponad rok temu blisko tydzień ekipa "Miasta 44" spędziła na łódzkiej ulicy Włókienniczej. Jeszcze dziś widać na niej ślady planu filmowego. Na odrapanych murach kamienic wiszą fragmenty niemieckich plakatów. Niektóre okna są zabite brązowymi deskami. To też efekt wizyty filmowców.

Mieszkańcy ulicy Włókienniczej dobrze pamiętają wydarzenia z czerwca ubiegłego roku. - Chyba z tydzień u nas byli ci filmowcy - opowiadają Sebastian i Krystian, dwaj dwudziestokilkuletni mężczyźni, stojący w bramie przy ulicy Włókienniczej. - Na jeden dzień to nawet ulice zamknęli.

Opowiadają, że ekipa była bardzo drobiazgowa. Zdjęli wszystkie wiszące na ulicy anteny satelitarne.

- Ale nie za darmo! - dodają. - Za jeden dzień bez tej anteny płacili 50 złotych. Po skończonych zdjęciach wszystkim te anteny na nowo zamontowano. Filmowcy zakrywali też wszystkie plastikowe okna. No i specjalnie takie dziury na ścianie kamienicy naprzeciwko porobili. Miały to być ślady po kulach... Kazali usunąć wszystkie samochody.

Sebastian i Krystian są zdziwieni, że przygotowania trwały tak długo, a scena, którą kręcili, trwała kilkadziesiąt sekund.

- Od strony ulicy Wschodniej jechała ciężarówka, były strzały - wspominają. - Ze dwa - trzy duble i po wszystkim.

Wizytę filmowców pamięta więcej mieszkańców ulicy Włókienniczej. W ubiegłym roku filmem żyła tu cała ulicy. Pan Tomek wraca właśnie z psem do mieszkania w kamienicy. Opowiada, że parę razy przyglądał się pracy filmowców. Robił zdjęcia. A jeden z chłopców z ulicy został nawet statystą.

- O tu, w tej kamienicy pod numerem 14, kręcili scenę rozstrzeliwania - dodaje. - Na ziemi rozłożyli materace i na nie padali ci rozstrzeliwani...

Pan Tomek mówi, że to nie pierwsza wizyta filmowców na ulicy Włókienniczej. Kilka lat temu film "W ciemności" kręciła Agnieszka Holland. Akurat w podwórku jego kamienicy ustawiono szubienice.

- Widziałem potem ten film - opowiada pan Tomek. - Także tę scenę z szubienicami. Jestem ciekaw, jak wypadnie "Miasto 44". Jak tylko trafi do kin, to pójdę.

Pan Tadeusz siedzi na progu dawnego sklepu. Od lat mieszka na ulicy Włókieniczej i przyznaje, że filmowcy często tu bywają. Nawet studenci ze Szkoły Filmowej. Gdy kręcili "Miasto 44", zarobił 10 złotych.

- Stałem w takiej grupie i podszedł do mnie taki facet - opowiada pan Tadek.- Dał mi dychę. Nie chciałem wziąć. Ale powiedział, że znalazłem się w jednym ujęciu, więc na te pieniądze zapracowałem.
Pan Tadek pamięta, jak naprzeciw jego kamienicy ustawili barykadę. Ze starych mebli, jakiś blach. Wspomina przy okazji swego świętej pamięci kolegę spod numeru 11.

- On też kiedyś statystował w filmie - wyjaśnia. - W czarnym garniturze i wielkim kapeluszu spacerował ulicąy Włókienniczą.
Ulica Włókiennicza nie była jedynym łódzkim miejscem, które zagrało w "Mieście 44". Zdjęcia były kręcone też na ulicach Roosevelta, Nawrot. Dawny łódzki Polmos zagrał fabrykę czekolady. Film kręcono też w pomieszczeniach byłej Widzewskiej Manufaktury przy alei Piłsudskiego.

W tym filmie jest jeszcze kilka innych łódzkich wątków. Główną kobiecą rolę, "Biedronki", gra 19-letnia Zosia Wichłacz, tegoroczna maturzystka. To córka łodzianina, profesora Zbigniewa Wichłacza, byłego dziekana Wydziału Operatorskiego Szkoły Filmowej w Łodzi. Inną dużą rolę, "Kamy", gra Anna Próchniak, ubiegłoroczna absolwentka tej samej uczelni.
Łódzkie korzenie ma Józef Pawłowski, który gra Stefana, głównego bohatera "Miasta 44". Podczas okupacji pracuje w fabryce czekolady E.Wedel, opiekuje się matką, małym bratem. Jego ojciec zginął podczas kampanii wrześniowej. Stefan wbrew woli rodziny postanawia się przyłączyć do powstania...

24-letni Józef Pawłowski jest wnukiem łodzianki, zmarłej w ubiegłym roku aktorki Teresy Szmigielówny. Była jedną z największych gwiazd polskiego kina lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. A także jedną z najpiękniejszych aktorek tamtego okresu. Grała m.in. w "Pętli", "Eroice", "Celulozie". Z bliższych nam czasów możemy ją pamiętać z takich filmów, jak: "Mój rower", "Miasto z morza" czy "Jeszcze nie wieczór". We wszystkich biografiach Teresy Szmigielówny podaje się, że urodziła się 9 października 1929 roku w Kubalonce koło Tarnopola. Ale okazuje się, że już jako dziewczynka aktorka razem z rodzicami przeprowadziła się do Łodzi i zamieszkała na łódzkich Chojnach. W domu przy ulicy Błękitnej.

- To niewielka uliczka, odchodząca od ulicy Rzgowskiej, w pobliżu kościoła św. Wojciecha - wyjaśnia łodzianin Kamil Nowicki, który był kolegą z młodzieńczych lat Teresy Szmigielówny. - Ten dom jeszcze stoi, ale już kto inny w nim mieszka.
W małym domu, który wybudowali przy ulicy Błękitnej jej rodzice, mieszkała z mamą, tatą i młodszą siostrą Krystyną. Jej ojciec był przedwojennym policjantem. Pan Kamil poznał Teresę Szmigielównę już po wojnie. Razem działali w harcerstwie. Pamięta, że bardzo troszczyła się o siostrę Krystynę, które potem zaczęła występować w Mazowszu.

- Teresa studiowała już na pierwszym roku szkoły filmowej - wspomina Kamil Nowicki. - Była bardzo urodziwą, fajną dziewczyną. Ale też bardzo rzeczową, ciepłą. Nie była kochliwa, ale bardzo spokojna. Byłem nawet na jej dyplomowym przedstawieniu w Łodzi.

Po skończeniu szkoły filmowej Teresa Szmigielówna wyjechała z Łodzi. Występowała w Rzeszowie, Lublinie, a potem przez wiele lat w Warszawie. Jej mężem został Jerzy Pawłowski, jeden z najwybitniejszych polskich sportowców, mistrz olimpijskim w szermierce na igrzyskach w Meksyku w 1968 roku. Zdobył też trzy srebrne i jeden brązowy medal olimpijskim.

Potem został oskarżony o szpiegostwo na rzecz USA przez władze PRL. Skazano go na 25 lat więzienia. Pawłowski spędził w nim dziesięć lat. Z tego małżeństwa Teresa Szmigielówna miała jednego syna Piotra. On jest ojcem Józefa Pawłowskiego, którego wcześniej mogliśmy oglądać w filmie "Jack Strong". Ostatnie lata życia Teresa Szmigielówna spędziła w Domu Artystów Weteranów Scen Polskich w Skolimowie. Zmarła 24 września 2013 roku. Dziś pewnie byłaby dumna ze swego wnuka.
W środę "Miasto 44" obejrzało ponad 12 tysięcy ludzi na Stadionie Narodowym. Do kin film trafi 19 września.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki