18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ulica z łódzką duszą

Anna Gronczewska
fot. Mateusz Trzuskowski
Z Jackiem Łągwą,członkiem zespołu "Ich Troje", rozmawia Anna Gronczewska

Co sprawia, że przez całe swoje życie jest Pan wierny Łodzi?

Bo lubię to miasto! Ma w sobie coś dziwnego, co sprawia, że lubię w nim przebywać. Wielu ludzi uważa jednak Łódź za beznadziejne miejsce, takie, gdzie nawet psom szczekanie szkodzi. A ja lubię tu mieszkać. W Łodzi się wychowałem, mam rodzinę, przyjaciół, znajomych. Myślę, że chyba zostanę w tym mieście.

Gdy myśli Pan o Łodzi, to co w pierwszej chwili przychodzi Panu do głowy?

W dalszym ciągu Łódź kojarzy mi się z ulicą Piotrkowską, mimo że Manufaktura odebrała jej palmę pierwszeństwa. Ale ja jestem człowiekiem starszej daty. Pamiętam czasy, gdy chodziło się na spacer na ul. Piotrkowską, tu zbierało się całe łódzkie towarzystwo. Problem w tym, że Łódź nie zdaje sobie sprawy z własnego potencjału i tego, co może pokazać innym. Tak wyjątkowa ul. Piotrkowska, bardzo podupadła, między innymi dlatego, że na tej ulicy umiera handel, który wyniósł się do Galerii Łódzkiej i Manufaktury. W ślad za handlem zaczynają upadać puby, kluby. Ludzie zaczynają przenosić życie nocne do Manufaktury. Możemy być z niej dumni, ale nie ma swojej tradycji. Jest sztucznym tworem, choć zbudowanym na bazie zabytkowego budynku.

Woli Pan Piotrkowską?

Tak, bo ma prawdziwą łódzką duszę!

Piotrkowska jest Panu bardzo bliska, ale przecież nie tam spędził Pan dzieciństwo...

Rzeczywiście, spędziłem je na Bałutach i Teofilowie. W końcu przeprowadziliśmy się do Arturówka, gdzie moi rodzice mają dom. Oboje rodzice - Janina Borońska i Andrzej Łągwa - byli aktorami, więc mnóstwo czasu spędzałem za kulisami teatru albo w studiach opracowań filmów przy ul. Traugutta i Sienkiewicza. Niestety, już nie istnieją. Dubbing odebrała nam Warszawa. A szkoda, bo były to fajne miejsca i działo się w nich wiele dobrych rzeczy.

Ma Pan jakieś szczególne wspomnienia związane z życiem za kulisami łódzkich teatrów?

Mam takie jedno szczególne wspomnienie, które wiąże się nie z Łodzią, a z teatrem w Gdyni. Gdy byłem małym dzieckiem zabrała mnie tam mama. W trakcie prób wlazłem na rampę, która miała kilka metrów wysokości. Wszyscy byli przerażeni, nie wiedzieli jak mnie stamtąd ściągnąć. Ja też nie wiedziałem jak zejść. Próba została przerwana. W końcu jakoś mnie stamtąd ściągnęli.
Wróćmy do Łodzi. Jaki jest Pana ulubiony zakątek miasta?

Arturówek i Łagiewniki. To chyba najpiękniejszy kompleks leśny znajdujący się w granicach miasta.

Czuje się Pan łodzianinem. Dlaczego więc nie skomponował pan piosenki o Łodzi?

A nieprawda. Była piosenka o Łodzi. To "Rosi z Łodzi", która ukazała się na płycie numer sześć zespołu "Ich Troje". Może nie wszyscy ją poznali.

Ale przyzna Pan, że brakuje przeboju o Łodzi?

Tak. Podobnie jak tego, że ludziom w mieście Łodzi brakuje poczucia własnej tożsamości. Pamiętam, że trzy lub cztery lata temu Marek Janiak, prezes Fundacji Ulicy Piotrkowskiej, starał się tą tożsamość naszego miasta udokumentować. Przeczytałem jego manifest, w którym dokładnie opisywał historię Łodzi, bardzo mało znaną. Nam się wydaje, że Łódź historii nie posiada, ale to nieprawda. Nie jesteśmy aż tak bardzo gorsi pod Poznania, Krakowa czy Gdańska. Mamy swoje korzenie, swoją tożsamość. Na co dzień jednak tej tożsamości brakuje, zapomina się o niej. Dlatego ludzie o tej Łodzi tak specjalnie nie lubią śpiewać.

A Łódź potrafi zadbać o znanych ludzi pochodzących z tego miasta, pochwalić się nimi?

Ja tego nie odczułem. Jedyne co pamiętam, to napis wywieszony w poprzek al. Politechniki:" Łódź przeprasza za Ich Troje!" Mogę więc mówić o takim "związku" z miastem.

Przecież "Ich Troje" było w pewnym momencie najpopularniejszym polskim zespołem muzycznym...

Ale nie wszyscy lubili zespół i tak to się dla nas skończyło. Jednak skłamałbym, gdybym nie powiedział, że w Łodzi nie było ludzi przychylnych zespołowi "Ich Troje" i mnie osobiście. Tu nie mogę narzekać. Choć zdarzały się przypadki jak z tym napisem. Jeśli chodzi o wsparcie Urzędu Miasta, to nie było nam ono potrzebne. Z drugiej strony w Łodzi koncerty graliśmy bardzo rzadko, co dziwiło naszych fanów.
Chce Pan powiedzieć Łódź nie potrzebuje wielkich koncertów, nie chce promować swoich artystów?

Myślę, że u nas jest generalnie problem z dużymi imprezami masowymi. Nie wiem z czego to wynika. Przecież w latach osiemdziesiątych mieliśmy "Rockowisko". Było ono imprezą znaną w całej Polsce. "Rockowisko" się skończyło, a na jego miejsce nic nie wskoczyło.

Debiutuje Pan solową płytą. Dlaczego tak długo czekał Pan z wydaniem własnego krążka?

Musiałem do wszystkiego dojrzeć. Po raz pierwszy o tym, że chcę wydać solową płytę powiedziałem w 1998 roku. Nie podałem wtedy daty. Od tej deklaracji minęło 11 lat. Uznałem, że nadszedł właściwy moment na wydanie solowego krążka. Kończę czterdzieści lat, to też ma swoje znaczenie. Na drugą połowę życia chcę położyć na swoje barki coś zupełnie nowego.

Słuchając tej płyty fani przypomną sobie przeboje "Ich Troje", czy będzie to zupełnie inna muzyka?

Nie jest to zupełnie inna muzyka. Przecież zawsze jabłko pada niedaleko od jabłoni. Jestem autorem 95 procent produkcji muzycznej "Ich Troje". Utwory znajdujące się na nowej płycie będą przypominały te, które sam śpiewałem grając z "Ich Troje". Ten mój solowy debiut kieruję do moich wiernych fanów, którzy przez wiele lat pytali się o tę płytę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki