Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Urszula Niziołek-Janiak: Przy budżecie obywatelskim trzeba rozważyć także głosowanie na „nie”

Alicja Zboińska
Urszula Niziołek-Janiak
Urszula Niziołek-Janiak Krzysztof Szymczak
Z Urszulą Niziołek-Janiak, radną z doraźnej komisji budżetu obywatelskiego Rady Miejskiej w Łodzi, rozmawia Alicja Zboińska

Statystyki trzeciej edycji budżetu obywatelskiego nie wyglądają najlepiej: mniej złożonych wniosków, mniej oddanych głosów. Czyżby łodzianie zniechęcili się do budżetu obywatelskiego?
Podstawowa różnica jest taka, że została ograniczona maksymalna kwota, jaką można przeznaczyć na wykonanie jednego zadania. Już przy wprowadzaniu tej zmiany przewidywałam, że zostanie zgłoszonych mniej projektów i tak się stało. Część wnioskodawców zapewne zrezygnowała, gdyż doszła do wniosku, że ich pomysły mają małą szansę na realizację, że i tak nie przejdą w głosowaniu. Nie można zapomnieć też o tych, którzy się zniechęcili, gdyż wystąpił problem z realizacją niektórych zadań. Są to jednak normalne sprawy, nie dzieje się nic zaskakującego.

Wątpliwości budziło też samo wykonanie zgłoszonych zadań. Tak było choćby w przypadku drzewek na ul. Piotrkowskiej: łodzianie chcieli, by pojawiło się tam dużo drzew, tymczasem dostali 16 dizajnerskich i drogich donic. Czy to także nie wpłynęło na statystyki trzeciej edycji?
Jestem zwolennikiem tego, że jeśli już coś robimy, to powinniśmy robić to porządnie. Ulica Piotrkowska należy do strefy ochrony konserwatorskiej. Konserwator nie miał nic przeciwko drzewom w donicach, ale gdy przyszło do ich wyboru, to okazało się, że donice są droższe niż planowano. Tańsze nie zostały zaakceptowane. Wolę jednak, by były droższe niż byle jakie.

A jak ocenia Pani szanse na realizację zgłaszanych projektów?
Nie jestem zwolenniczką wyciągania na siłę maksymalnej liczby wniosków. Ważne jest, by wnioskodawcy byli aktywni, by się naradzali, prezentowali. Miasto i jego władze tego za nich nie zrobią. Poza tym była możliwość promocji, organizowane były weekendy z budżetem obywatelskim. To były fantastyczne imprezy, podczas których można było promować własne pomysły. Z naszym budżetem obywatelskim nie jest wcale tak źle. Jest mi zwyczajnie przykro, gdy czytam, jakie problemy władze i mieszkańcy mają z budżetem obywatelskim w Krakowie.

Najnowsza edycja budżetu obywatelskiego pokazała ogromne dysproporcje między dzielnicami. W Śródmieściu mieszkańcy mieli niewielki wybór, tak mało projektów zostało zgłoszonych w tym rejonie. Może lepszym rozwiązaniem byłaby rezygnacja z głosowania dzielnicowego, tak by każdy mógł wybierać spośród wszystkich projektów?
Gdyby do dyspozycji w ramach budżetu obywatelskiego było 100 milionów złotych, by byłabym za tym, by zejść ze zgłaszaniem projektów i głosowaniem na poziom osiedli. 40 milionów złotych to nie jest duża kwota, gdy wzrośnie budżet obywatelski, powinien być zawężony do najbliższego otoczenia. Tak byłoby najlepiej. W małych społecznościach może być jednak mało liderów, osób, które poświęcą swój czas na promowanie zadań. Dlatego tak ważna jest działalność zespołu ds. budżetu obywatelskiego, który ma podejmować decyzje we współpracy z mieszkańcami. Sama idea budżetu obywatelskiego, podział pieniędzy to jest zadanie dla zespołu, a nie władz miasta.

Nie obawia się Pani o losy czwartej edycji budżetu obywatelskiego?
Nie ma takiego powodu. Nie chodzi przecież o to, by było zgłaszanych dużo projektów, a o to, by były one przemyślane, przedyskutowane z sąsiadami, przygotowane pod kątem tego, jakie będzie ich oddziaływanie na najbliższe otoczenie. Poza tym pierwsza i druga edycja budżetu obywatelskiego wiązały się z efektem nowości, w trzeciej tego zabrakło.

Czwarta edycja budżetu obywatelskiego już w przyszłym roku. Co należałoby zmienić, żeby jeszcze zachęcić łodzian do udziału w tej akcji?
Na pewno należy zmienić harmonogram. Przy obecnym trudno jest dotrzeć do wnioskodawców, by poznać ich wszystkie argumenty. Nie możemy bronić projektów, gdyż dzieje się to w okresie wakacyjnym, gdy wielu osób po prostu nie ma w Łodzi. Kolejnym rozwiązaniem jest możliwość głosowania negatywnego. Budżet obywatelski do tego dojrzał, a takie głosowanie rozwiązałoby problemy. Wiadomo byłoby, że ludzie czegoś nie chcą, nie akceptują konkretnego zadania. Nie wiem jeszcze dokładnie, jak można byłoby to zrobić, ile tych głosów negatywnych można by oddać, ale to można jeszcze dopracować.
Zrezygnowałabym też z kart papierowych i to całkowicie. Stworzyłabym za to więcej punktów do głosowania na terenie miasta, a także zaproponowałabym, by w miasto wyruszyły osoby z laptopami i zbierały głosy. Byłoby to duże ułatwienie dla tych łodzian, którzy nie mogą wyjść z domu. Uważam, że powinno dojść do jeszcze jednej zmiany: o wyborze projektów, które będą realizowane, nie powinny decydować tylko zebrane głosy, ale także to, ile one kosztują. Pozwoli to lepiej wykorzystać pieniądze. Był to zresztą jeden z postulatów mieszkańców Łodzi. Wcześniej to rozwiązanie nie było brane pod uwagę, ale uważam, że już do tego dojrzeliśmy.

Rozmawiała Alicja Zboińska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki