Dużo śpi, coraz więcej je i płacze tylko wtedy, gdy coś mu bardzo doskwiera. Tak pierwsze tygodnie na świecie spędza Staś Grzelak, pierwszy łodzianin urodzony w tym roku. Na świat przyszedł minutę po północy i o osiemnaście dni za wcześnie. Zrobił psikusa rodzicom, ale grunt, że dostał dziesięć punktów w skali Apgar.
Zdążył przed pomalowaniem pokoju
Zgodnie z planem, Staś miał się urodzić w przyszły wtorek, ale najwyraźniej nie chciał zwlekać.
- Wody odeszły mi około godziny 10 w sylwestrowy piątek, ale nie wiedziałam, że to już ten moment. Myślałam, że skutek przyjmowanych ostatnio tabletek. Tym bardziej, że przez kilka dni chodziłam z trzycentymetrowym rozwarciem i uznano to za naturalne - wspomina Delfina Grzelak, mama Stasia.
- Spodziewaliśmy się powodzi, bo tak odejście wód opisywało sporo osób. To nasze pierwsze dziecko, więc nie mieliśmy porównania - przyznaje Michał Grzelak, dumny tata pierwszego łodzianina. - Dlatego w piątek poszliśmy jeszcze na zakupy, a później żona nadmuchała balony, żeby ozdobić dom na Sylwestra.
Dopiero o godz. 16 państwo Grzelakowie zadzwonili do lekarza, który radził, by stawić się kontrolnie w szpitalu. Okazało się, że to już poród. Dobrze, że tydzień wcześniej Grzelakowie kupili łóżeczko, a przed miesiącem wstawili drzwi do pokoju Stasia.
- Nadal jednak pokój nie jest pomalowany. Nie zdążyliśmy, przecież do porodu były ponad dwa tygodnie - mówi pan Michał.
Poród przyspieszono kroplówką z oksytocyną. Wszystko szło dobrze. Jednak o godz. 23.45 Stasiowi zaczęło zanikać tętno i konieczne było cesarskie cięcie.
- Planowałem, że będę towarzyszył żonie do końca porodu, ale nie wyszło. Oczywiście nie było mowy o filmowaniu porodu czy robieniu zdjęć - zaznacza pan Michał. - Byłem zdziwiony, jak zobaczyłem ojców na porodówce prezentujących gościom film z porodu.
Mały, bezproblemowy susełek
Za to po porodzie Staś znalazł się blasku fleszy. W niedzielę odwiedziły go liczne media, a 3 stycznia pani prezydent Łodzi z prezentem.
Pierwszy łodzianin roku po porodzie ważył 2,95 kg. Wciąż przybiera na wadze.
- Najpierw jadł w nocy co cztery godziny, teraz co dwie. To taki mały suseł. Dużo śpi i je - mówi pan Michał. - Nie ma z nim żadnych problemów.
Rodzice na razie obchodzą się z nim bardzo ostrożnie, każdy dzień jest dla nich nauką. Kąpiel Stasia? Obowiązkowo we dwoje.
- We wtorek Stasiowi odpadł pępek. Nie wiedzieliśmy co zrobić, więc zadzwoniliśmy z obawą do położnej. Okazało się, że wacik i spirytus wystarczą - śmieje się pan Michał.
Chociaż Staś pospieszył się z przyjściem na świat, dotrzymał jednego terminu. Pani Delfina zaszła w ciążę rok po ślubie, akurat tak, jak planowała z mężem.
- Trochę się obawialiśmy, czy nam się uda, bo teraz sporo par nie może zajść w ciążę. Nam się jednak to szybko udało - mówi mama Stasia.
Imię odziedziczone po cioci
Państwo Grzelakowie poznali się na studiach w Warszawie, skąd pochodzi pani Delfina. Kierunek architektura i urbanistyka. Tata Stasia jest więc architektem, a mama pracuje w gazecie zajmującej się dekoracją wnętrz.
- Całe szczęście mogę pracować w domu, nie ma więc planu, że Staś pójdzie do żłobka - zaznacza pani Delfina. - Niestety, do Łodzi wciąż nie mogę się przyzwyczaić.
Za to pan Michał pochodzi z Łodzi. W dzieciństwie był wychowywany przez ciocię Stanisławę, po której syn odziedziczył imię. Jednak gdyby Grzelakom urodziła się dziewczynka, wcale nie musiałaby nosić imienia Stanisława.
- Dla dziewczynki mieliśmy przygotowane imię Helena. Dlaczego? Bo jest bardzo ładne- śmieje się pan Michał.
A co z przyszłością? Grzelakowie wychodzą z założenia, że dziecko musi samo wybrać sobie zawód. Nie mają co do tego konkretnych oczekiwań.
- Grunt, żeby syn uczył się obcych języków. Będziemy na to stawiać, by w przyszłości łatwiej mu było wyjechać za granicę i znaleźć pracę - podkreśla Michał Grzelak.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?