Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W podróży do nowego życia. Uchodźcy w Grotnikach.

Joanna Leszczyńska
Marine prowadzi przedszkole
Marine prowadzi przedszkole Jakub Pokora
Kolacja będzie raczej świąteczna niż wigilijna. To zrozumiałe, bo większość mieszkańców ośrodka dla cudzoziemców w Grotnikach pod Łodzią to muzułmanie. Jedynie na niektórych gruzińskich stołach pojawi się opłatek. Ale tego wieczoru wszyscy będą się grzać w cieple lampek, które rozbłysną na choince w stołówce.

Azyl w lesie

Ośrodek w Grotnikach powstał w listopadzie ubiegłego roku. Obecnie mieszka tu ponad 120 osób: Czeczeńcy, Gruzini, Kirgizi, Dagestańczycy, Uzbecy, Białorusini. Przyjechali, bo czuli się prześladowani z powodu wyznania, przekonań politycznych i przynależności do grupy etnicznej. W Grotnikach czekają na decyzję czy mogą zostać w Polsce.

Mieszkają w pawilonie położonym w lesie. Wielu z nich długo czeka na decyzję urzędu. Często więcej niż rok. Im bardziej skomplikowane postępowanie, tym jest dłuższe. Urzędnicy sprawdzają, czy ktoś jest niepożądany w strefie Schengen, czy ma prawdziwe dokumenty, jakie są przyczyny, dla których opuścił swój kraj.

Trudne życie na wygnaniu

Jak wygląda wspólne życie w konglomeracie różnych narodów? - Gruzini i Czeczeni na ogół nie lubią się - mówi Leszek Olesik, kierownik ośrodka. - Z powodów politycznych, religijnych. Ale tu tego się nie czuje. Niedawno zrobiliśmy imprezę integracyjną. Na stołach pojawiły się narodowe potrawy gruzińskie i czeczeńskie. Kobiety same je przygotowały. Była też muzyka z ich stron.

Przez pół roku nie mogą pracować. Jeżeli w tym czasie w ich sprawie nie zapadnie żadna decyzja, mogą starać się o pozwolenie na pracę. Obecnie nikt z nich nie pracuje, choć są tacy, którzy mają zezwolenie. Po prostu nie ma pracy.

Po złożeniu wniosku o status uchodźcy dostają po 140 złotych na ubranie na osobę. Miesięczne kieszonkowe wynosi 70 złotych, ale mają za darmo wyżywienie i zakwaterowanie, a także opierunek. Na każde dziecko do 3 lat dostają 270 złotych miesięcznie plus kieszonkowe.

Niektórzy sobie dorabiają. Marine, piękna Kurdyjka, prowadzi przedszkole. Za swoją pracę dostaje 50 złotych miesięcznie. Marine jest tu od 2 miesięcy z mężem i dwójką dzieci. W Gruzji, gdzie mieszkała, czuła się prześladowana z powodu wiary i pochodzenia.

Niektórzy chcą żyć poza ośrodkiem, w wynajętym mieszkaniu. Tak zrobił ginekolog z Białorusi, który przyjechał tu z żoną i dzieckiem. Na utrzymanie dostaje co miesiąc 600 złotych na osobę. Pracuje przy wykończeniu wnętrz, gdyż na pracę w swoim zawodzie nie ma pozwolenia. Żona też pracuje. Wynajmują mieszkanie w Łodzi.

Smutne oczy dzieci

Jesienią LO nr 9 w Łodzi zaapelowało do uczniów o zbiórkę przyborów szkolnych dla dzieci z ośrodka w Grotnikach. Odzew był spory. Ale dzieciom nadal potrzebne są zeszyty, długopisy i kredki. Magda Sadowska, psycholog, mierzy się tu z jednym z trudniejszych wyzwań zawodowych:
- Ci ludzie są w bardzo trudnej sytuacji: osamotnieni, wyobcowani, w nieznanym środowisku. Często po traumatycznych przeżyciach. To odbija się na dzieciach. Zresztą dzieci też wiele przeżyły.
Tak jak siedmioletnia córka Adama z Czeczenii. Dziewczynka chodzi do pierwszej klasy. Ma problemy w szkole. Jest nadpobudliwa, nie może się skoncentrować. Reaguje płaczem na prośby o wykonania jakiekolwiek polecenia.

Wiele do myślenia daje opowieść jej ojca: "Widziała, jak kadyrowcy przyjechali, by mnie zabrać. Złapała mnie za nogi i krzyczała, by mnie zostawili. Rzucili nią o ścianę. Krzyczała, żeby mnie nie bili. Ale nikt nie brał pod uwagę tych krzyków". Wystarczy popatrzeć w jej smutne, poważne oczy, by zrozumieć, że nie zapomniała.

Ucieczka w używki

Magda Sadowska nie spodziewała się, że mężczyźni będą częściej przychodzić po pomoc niż kobiety. Wobec nich jest większa presja, by utrzymywali rodzinę i nie wytrzymują psychicznie. Szczególnie trudno jest samotnym, a tacy też tu są.

- Nuda i brak poczucia bezpieczeństwa sprzyja nawrotom uzależnień - mówi Magda Sadowska. - Sporo osób jest uzależnionych: od alkoholu, narkotyków, leków. Poza tym ci ludzie nie wiedzą, co zrobić z wolnym czasem. Praca nadaje naszemu życiu poczucie bezpieczeństwa i rytm, a oni są tego pozbawieni.

Z czego będą się mogli utrzymać, kiedy wolno im będzie pozostać w Polsce?

- Wśród Czeczenów są ludzie, którzy mówią, że umieją wszystko, ale myślę, że nie na warunki europejskie - twierdzi Leszek Olesik. - Są cieśle, kafelkarze, spawacze, mechanicy. Jeden Gruzin deklaruje, że jest piosenkarzem. Mamy kilku utalentowanych mechaników.

Nadzieja umiera ostatnia

- Ci ludzie często wyprzedali wszystko, co mieli. Domy, mieszkania, pozamykali interesy, a pieniądze przeznaczyli na to, by się przedostać przez zieloną granicę - mówi Magda Sadowska. - Często słyszę: "Ja się zabiję, ja nie wrócę". Niektórzy samookaleczają się. Nacinają się na przedramieniu, czasem na brzuchu. Taka autodestrukcja to dowód, że nie radzą sobie z napięciem i ból fizyczny przynosi im ulgę. U takich osób jest podwyższone ryzyko próby samobójczej. Są tacy, którzy podejmowali ją, będąc w ośrodku w innych krajach. Niektórzy kierowani są do psychiatry.

W większości nie tracą jednak nadziei.

- Oni wszyscy są w podróży do jakiegoś życia. Jakiego, nikt nie wie - mówi Magda Sadowska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki