Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W wypadku pod Kutnem zginęło czworo łódzkich harcerzy (zdjęcia)

Redakcja
Czworo łódzkich harcerzy zginęło w wypadku do którego doszło przed godziną 9. pod Kutnem. Piąty z nich w ciężkim stanie walczy o życie w kutnowskim szpitalu, gdzie przeszedł operację. Pięcioro młodych ludzi wracało samochodem osobowym z wakacji na Mazurach. Czołowo zderzyli się z cysterną.

Harcerze długo się przygotowywali do rejsu po Pojezierzu Ostródzko-Iławskim. Przez wiele tygodni naprawiali w szkutni jachty na tę wyprawę. Sami je remontowali i konserwowali. Mieli w planach, że przez trzy tygodnie przepłyną około 500 kilometrów. Dziś nie wiadomo, czy im się to udało.

14-letni Mateusz, 17-letnia Joasia, 22-letni Artur i 49-letni Grzegorz nie żyją. 22-letni Ernest, komendant rejsu po Mazurach, przeszedł skomplikowaną operację w kutnowskim szpitalu. Trwała ponad 90 minut.

- Pacjent doznał urazu wielonarządowego, jest w stanie ciężkim, ale rokowania są pomyślne. Po operacji trafił na oddział intensywnej terapii - mówi nam Jacek Marynowski, dyrektor szpitala w Kutnie.

Ernest jest studentem IV roku Wydziału Lekarskiego Uniwersytetu Medycznego w Łodzi i zapalonym harcerzem żeglarzem, podobnie jak Joasia, Mateusz, Artur i Grzegorz. Wszyscy ze Szczepu 58. Łódzkich Wodnych Drużyn Harcerskich, działającego przy Hufcu ZHP Łódź -Śródmieście.

- Dla nas to bardzo wielka tragedia, choć nie my byliśmy bezpośrednim organizatorem tego rejsu - harcmistrz Aleksandra Wodzyńska, zastępca komendanta Hufca ZHP Łódź-Śródmieście, nie kryje zdenerwowania.

- W tym samochodzie jechali nasi harcerze. Trzy osoby z kadry: harcmistrz Grzegorz, kwatermistrz przewodnik Artur, przewodnik Ernest i dwoje uczestników rejsu - harcerze Mateusz i Joasia. Wracali z Ostródy z transportem łódek z rejsu organizowanego przez Stowarzyszenie Wspierania Inicjatyw Harcerskich "Prawy Hals". Jesteśmy w kontakcie z rodzinami.

Łódzcy harcerze zamówili mszę w intencji tragicznie zmarłych kolegów. Odbędzie się ona w piątek, o godzinie 19 w archikatedrze w Łodzi. W czwartek wieczorem komendant Hufca Łódź-Śródmieście, w specjalnym rozkazie do druhów harcerzy ogłosił żałobę.

Jan Kamiński, łódzki kurator oświaty, jest wstrząśnięty tragedią. Znał dwoje harcerzy wracających wczoraj z Mazur: Ernesta, który jest absolwentem słynnego "Kopernika" i Joasię, która była uczennicą tej samej szkoły.

- Ernest był jednym z najlepszych w roczniku. To świetny chemik, który zawsze pomagał słabszym z tego przedmiotu i wciąż odwiedza szkołę - mówił nam wczoraj Kamiński, wieloletni dyrektor I Liceum Ogólnokształcącego w Łodzi. - Wkrótce miał wyjechać na stypendium do Malagi, w ramach programu "Erasmus". Do udziału w programie zakwalifikował się z drugim wynikiem w Łodzi.

Kamiński przypomina, że Joasia była laureatką w wojewódzkim konkursie języka francuskiego, niedawno wróciła z Paryża.

Prokuratura Rejonowa w Kutnie będzie musiała znaleźć odpowiedź na pytanie, dlaczego doszło do wypadku. W czwartek możliwych było kilka hipotez, od zasłabnięcia kierowcy po awarię samochodu.
Za kierownicą volvo siedział najstarszy z grupy, 49-letni Grzegorz.

- To był zasłużony dla hufca harcerz. Otrzymał złotą odznakę "Zasłużony dla Hufca Łódź-Śródmieście". Nie uwierzę, że mógł popełnić błąd. Musiało się stać coś strasznego - mówi Aleksandra Wodzyńska.

Przez 8 godzin droga krajowa nr 60 była zablokowana. Dwie jednostki strażaków schładzały cysternę, która po zderzeniu z volvo przewróciła się do rowu. Wypełniona półproduktami do produkcji paliw mogła w każdej chwili eksplodować. Na szczęście nie doszło do rozszczelnienia cysterny.

Aleksander Łuczak

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki