Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wakacje na RODOS. Rodzinnych Ogródkach Działkowych Ogrodzonych Siatką

Stanisław Sowa
Stanisław Sowa
Koronawirus pokrzyżował wielu osobom plany wakacyjne. Teraz wielu Polaków postanowiło spędzić urlop na RODOS. Często w towarzystwie wnuków. Własna działka słabo przypomina egzotyczną wyspę, ale w tym trudnym czasie stała się wybawieniem.CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNYM SLAJDZIE
Koronawirus pokrzyżował wielu osobom plany wakacyjne. Teraz wielu Polaków postanowiło spędzić urlop na RODOS. Często w towarzystwie wnuków. Własna działka słabo przypomina egzotyczną wyspę, ale w tym trudnym czasie stała się wybawieniem.CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNYM SLAJDZIE Fot. Krzysztof Szymczak
Koronawirus pokrzyżował wielu osobom plany wakacyjne. Teraz wielu Polaków postanowiło spędzić urlop na RODOS. Często w towarzystwie wnuków. Własna działka słabo przypomina egzotyczną wyspę, ale w tym trudnym czasie stała się wybawieniem.

Joanna i Paweł Krawczykowie z Łodzi mieli w tym roku wielkie plany wakacyjne. Planowali wyjazd z dziećmi, 11-letnim Patrykiem i 8-letnią Sandrą, na Sardynię. Mieli już zarezerwowane bilety, dzieci cieszyły się, że będą się kąpać w ciepłym morzu. Niestety pandemia pokrzyżowała plany. Uratowała ich babcia Krysia i jej RODOS, czyli Rodzinny Ogródek Działkowy Otoczony Siatką.

– Tam spędziliśmy tegoroczny urlop – mówią Joanna i Paweł. – Nawet źle nie było... Spędziliśmy tam dwa tygodnie urlopu, potem ustąpiliśmy miejsca babci. Wróciliśmy do domu, ale dzieci zostały z babcią. Na działce spędziły niemal całe wakacje. Nie nudziły się, wokół było pełno dzieci, bawiły się z nimi. Nawiązały nawet nowe przyjaźnie, jak na kolonii.

Babcia Krysia, mama Joanny, ma ogródek działkowy na Retkini. Ładnie położony, z dala od działkowego i ulicznego zgiełku. Jest domek z prysznicem, kuchenka.

– Ustawiliśmy przed domkiem basen dla dzieci – opowiada Paweł. – Jak było ciepło, to się tam kąpały, przyprowadzały jeszcze kolegów. My z żoną rozkładaliśmy leżaki, opalaliśmy się. Wieczorem robiliśmy grilla. Raz nawet odwiedzili nas sąsiedzi z bloku na Widzewie.

Ogród „Azalia” znajduje się przy ul. Popiełuszki, między osiedlem Retkinia a Smulskiem. Jest jednym z ponad 300 Rodzinnych Ogródków Działkowych na terenie województwa łódzkiego. W województwie łódzkim jest 46 tysięcy działkowców. 300 ogródków działkowych zajmuje 2.100 hektarów. Z opracowania „Kim są polscy działkowcy?” wynika, że 46,9 procent działkowców stanowią emeryci, 24 procent ludzie zatrudnieni na stanowiskach robotniczych, 18,4 procent pracownicy umysłowi, 5 procent bezrobotni, a kolejne 5 procent to pozostałe grupy społeczne.

Dla wielu osób w czasach pandemii ogródek stał się wybawieniem. Już w kwietniu wiele osób chciało kupić działkę na terenie Rodzinnych Ogródków Działkowych. W Łodzi cena działki z niewielką altanką zaczyna się od 17-20 tysięcy. Gdy jest domek, cena wzrasta nawet do 70 tysięcy. Choć jeszcze w ubiegłym roku taką działkę można było kupić za 50 tysięcy. Pani Jadwiga działkę ma od ponad 20 lat. I nie tylko w czasie pandemii spędza wakacje na Retkini. Od dawna nocuje tu latem.

– Mieszkam w śródmieściu Łodzi, więc za ciężko by mi było codziennie dojeżdżać – wyjaśnia.

Pani Jadwiga wiele lat pracowała w zaopatrzeniu ma troje dorosłych już dzieci, które mają swoje rodzinę. Nie wie co by zrobiła bez tej działki. Postanowiła, że nie będzie na niej uprawiać żadnych warzyw. Rosną tylko na niej krzewy, drzewa, kwiaty i trawa.

– Niektórzy twierdzą, że jak nie mam warzyw to się na działce nie narobię, tylko relaksuję – dodaje. – Ale tak mówią tylko ci, którzy sami działki nie mają. Nawet jak rośnie trawa to trzeba ją dwa – trzy razy do roku nawieść. Ostatnio nie padało, ale wcześniej co tydzień musiałam ją kosić. Takie koszenie, kosiarką elektryczną, zajmuje mi dwie godziny! I podlewać systematycznie trzeba!

Pani Jadwiga śmieje się, że w tym roku dzięki pandemii mogła trochę więcej czasu spędzić z młodszymi wnukami. Stasio ma 7 lat, a Zosia jest o rok młodsza.

– Były tu u mnie ze trzy tygodnie – wyjaśnia pani Jadwiga. – Teraz Stasiu i Zosia pojechali do drugiej babci. Ma dużą działkę w Zofiówce pod Tuszynem. Starsze wnuki nie chciały przyjechać do mnie na wakacje. Wolą siedzieć w domu.

Specjalnie dla wnuków pani Jadwiga kupiła mały basen. Jak była ładna pogoda to dzieci pluskały się w nim cały dzień. Czasem szła też z nimi na spacer na Uroczysko Lublinek.

Pani Jadwiga odkąd kupiła działkę, nie jeździ na wczasy. Tak jak jej wielu sąsiadów. Tu spędza całe lato.

Pani Ewa działkę przy ul. Popiełuszki ma od 1975 roku,a a więc od samego początku. Niemal w tym samym czasie dostała mieszkanie w bloku na Retkini. Od działki dzieli ją kilkaset metrów.

– Mój mąż zawsze marzył o działce, mnie to nie pociągało – opowiada pani Ewa. – Pracowałam w Łódzkim Przedsiębiorstwie Ogrodniczym. Zapisałam się na działkę i ją dostałam. Dziś mąż nie żyje, a działkę mam dalej. Spędzam tu każdą chwilę. Sama, bo dzieci i wnuki najwyżej wpadną w weekend.

Wiesława i Lech od ponad 40 lat mają działkę na Retkini. Jest dla nich wszystkim. Nocują na niej przez całe lato, nie tylko w czasach pandemii. Wnuki są dorosłe, więc nie muszą ich pilnować. Sami spędzają czas i zapewniają, że się nie nudzą.

– Choć muszę przyznać, że mąż nie chciał tej działki! – śmieje się pani Wiesława. – Ja pochodzę z Karolewa, wychowywałam się w domku z ogródkiem. Nie wyobrażałam sobie życia bez niego, a zamieszkaliśmy w blokach. Kiedy więc nadarzyła się okazja, to zaraz z niej skorzystaliśmy i dziś mamy działkę.

Szybko okazało się, że działka dała szczęście nie tylko jej, ale i mężowi. Pani Wiesława na tych swoich 300 metrach czuje się szczęśliwa. Lubi wstać rano i wsłuchiwać się w śpiew ptaków.

– To lepsze niż telewizor, seriale – zapewnia. – Niedawno odkryłam, że w jednym z iglaków swoje gniazdo uwiła cukrówka. Kiedyś rano na naszym stawie pojawiły się dwie dzikie kaczki. Dwie godziny tak siedziały... A jaką wielką radość mieliśmy, gdy zakwitły nenufary. Śmiałam się, że mąż powinien przebrać się biały garnitur i zerwać je dla mnie tak jak Karol Strasburger w „Nocach i dniach”.

Pani Wiesława zapewnia, że na działkach kwitnie zwykle życie towarzyskie, wielu działkowców jest dla nich jak rodzina.

– Choć ta pandemia wiele zmieniła – dodaje pani Wiesława. – Kontakty są rzadsze, ludzie się boją. Wcześniej z sąsiadami robiliśmy grilla, zagrało się w remika. Czasem wypiło piwo. Teraz ludzie bardziej zamykają się na swoich działkach. Choć tydzień temu z najbliższymi sąsiadami zrobiliśmy grilla.

Pani Stanisława od 15 lat spędza urlop na swej działce przy ul. Milionowej. Kiedyś było inaczej. Pracowała w biurze zakładu utylizacji odpadów, który znajdował się przy ul. Żurawiej i na wczasy jeździła po całej Polsce.

– Nasz zakład nie miał własnych ośrodków wczasowych, ale kupował miejsca w ośrodkach różnych zakładów – mówi pani Stanisława. – Teraz zostały mi wczasy na mojej działce... A przecież teraz mamy pandemię, wiec i tak bym nigdzie nie pojechała. Bałabym się, a tak spokojnie spędzam czas na swojej działeczce.

Pani Stanisława cieszy się, że częściej niż zwykle wpadną do niej dzieci, a w weekend nawet przenocują.

– W tym roku nigdzie nie wyjechali, więc została im moja działka! – cieszy się pani Stanisława.

Roman Nowak wiele lat przepracował w zakładach Osprzętu Samochodowego „Polmo”. Siedząc na działce wspomina dawne czasy. Nie było roku, by nie wyjeżdżał do zakładowego ośrodka w Chodeczu. Był pięknie położony, nad jeziorem. Mieszkało się w domkach kempingowych, w lesie. Schodziło się po schodach i już było się nad brzegiem jeziora.

– Nasz zakład miał jeszcze ośrodek w Rewalu, ale tam już było o wiele trudniej pojechać – opowiada pan Roman. - Pierwszeństwo mieli ci, którzy mieli kierownicze stanowiska, pracowali w biurach.

Teraz pan Roman nie wyjeżdża nigdzie. Wakacje spędza na działce przy ul. Milionowej. Wiele lat temu dostała ją jego mama z zakładów im. Obrońców Pokoju, w których pracowała. Pan Roman nie narzeka. Cieszy się, że odwiedzają go wnuki. Wpadają dzieci.
– Tu na działce jestem bezpieczny, pandemii się nie boję – dodaje łodzianin.

Paweł Dąbrowski, 34-letni informatyk z Łodzi, jest nowym działkowcem. Miał szczęście, że działkę kupił jeszcze przed pandemią, jesienią ubiegłego roku.

– Za działkę z ładnym domkiem dałem 30 tysięcy zł – opowiada. –Teraz pewnie zapłaciłbym jeszcze raz tyle. Mam dwoje małych dzieci i pomyślałem, że to dobre miejsce, by spędzać wolny czas. Działka była zagospodarowana. Nie przypuszczałem wtedy, że stanie się takim wybawieniem.

Paweł mówi, że żona nie pracuje, więc z 4-letnim Olkiem i 6-letnią Marysią niemal całe lato spędzają na działce. On od marca pracuje online, więc też tam jeździ. Działka jest na łódzkim Teofilowie.

– Kiedy mam rzeczywiście pilną robotę, to jadę do domu, by w spokoju popracować – mówi Paweł. – A tak resztę czasu spędzamy na działce. Dzieci mają swobodę, rozstawiłem im basen. Jestem bardzo zadowolony. Gdyby nie pandemia, to pewnie pojechalibyśmy na dwa tygodnie nad morze. Teraz została nam działka, ale wcale tego nie żałuję.

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki