Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wkrótce jabłka z Łódzkiego mogą trafić do Chin

Alicja Zboińska
Jacek Babicz / Polskapresse
Producenci owoców z regionu łódzkiego, głównie jabłek, mogą niebawem zyskać nowy rynek zbytu i przynajmniej częściowo zniwelować kłopoty, które wynikają z zakazu eksportu jabłek do Rosji. Już niebawem nasze owoce mają trafiać do Chin.

- Przy naszej ambasadzie w Pekinie powołano radcę rolnego, który ma pomagać poszczególnym firmom w zdobyciu certyfikatów akredytacyjnych - mówi Dariusz Klimczak, członek zarządu woj. łódzkiego. - Do Chin eksportujemy już artykuły mleczarskie, jest szansa na rozszerzenie współpracy. Wiem od ministra rolnictwa, że formalności zbliżają się do końca.

Producenci sami szukają też różnych rozwiązań. W woj. łódzkim w tym tygodniu odbędzie się spotkanie poświęcone założeniu pierwszego w Polsce konsorcjum grup producenckich. Ma ono zapewnić silniejszą pozycję negocjacyjną polskim sadownikom.

Tymczasem inny pomysł na zagospodarowanie nadwyżek żywności mają przedstawiciele banków żywności. Przedstawiciele Federacji Polskich Banków Żywności apelują m.in. do rolników i sadowników, by - zamiast wyrzucać lub kompostować owoce i warzywa, które miały trafić do Rosji - przekazali je głodnym i źle sytuowanym Polakom.

Akcję wspiera Bank Żywności w Łodzi, który za pośrednictwem różnych fundacji i organizacji pomaga nawet stu tysiącom osób z województwa łódzkiego.

- Rocznie pozyskiwaliśmy nawet 4 tys. ton żywności, głównie z europejskiego programu PEAD - mówi Paweł Drobnik z Banku Żywności w Łodzi. - Ostatnia edycja programu się zakończyła, a nowa rozpocznie się w przyszłym roku. Obecnie pozyskujemy zaledwie 400-500 ton żywności, co znacznie ogranicza nasze możliwości pomocy. Pomagają nam producenci, dystrybutorzy, handlowcy. Jako bank walczymy też z marnowaniem jedzenia i stąd nasz apel do producentów, by nie przeznaczali żywności na straty, tylko przekazali nam. Czekamy na odzew na nasz apel.

Pan Grzegorz spod Łowicza jest właścicielem sadu. Do tej pory ponad 100 ton jabłek rocznie z jego sadu trafiało do Rosji. Sadownik tłumaczy, że na razie rosyjskie sankcje szczególnie go nie dotknęły, obawia się natomiast tego, co może stać się wiosną.

- Wówczas do sprzedaży trafią jabłka zbierane jesienią, które zimę przeleżą w chłodni - mówi. - Te będzie trudno sprzedać, właśnie ze względu na embargo. W przypadku jabłek nie ma mowy o kompostowaniu, mogłoby się to skończyć wpuszczeniem chorób do sadu. Jeżeli się więc okaże, że tych jabłek nie uda się sprzedać, to przekażę je do banku żywności. Lepiej, żeby ktoś je zjadł, niż miałyby się zmarnować.

Z obserwacji pana Grzegorza wynika, że dziennie jedna osoba jest w stanie zebrać tonę jabłek. W zbiorach bierze udział on sam i jego rodzina. Czasami zatrudniane są dodatkowe osoby.

I to właśnie konieczność opłacenia pracowników, którzy będą zbierać owoce i warzywa, może być przeszkodą w realizacji planu Federacji Polskich Banków Żywności. Zwraca na to uwagę kolejny producent.

Leszek Małolepszy z Grabowa w pow. łęczyckim ma w tym roku problem ze sprzedażą kapusty.

- Od lat prowadzę punkt skupu warzyw, a w tym roku coś mnie podkusiło i zasiałem dwa hektary kapusty - mówi Leszek Małolepszy. - Będę więc miał dodatkowe 200 ton kapusty i boję się, że nie uda mi się jej sprzedać. Czekam na unijne decyzje w sprawie dopłat do warzyw, których nie uda się wyeksportować. Jeżeli okaże się, że nie będzie chętnych na kapustę, to ją podaruję. Bank żywności będzie jednak musiał ją zebrać. Mogę podarować warzywa, ale robocizna kosztuje i nie stać mnie, by za nią zapłacić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki