Skarbnik miasta Krzysztof Mączkowski był we wtorek bardzo zdenerwowany, bo radni z komisji finansów negatywnie zaopiniowali projekty uchwał dotyczące zaciągnięcia kredytu.
Skarbnik zaproponował otwarcie nowej linii kredytowej w Europejskim Banku Inwestycyjnym (EBI). Przekonywał, że to tańsza forma pokrycia deficytu miasta, niż kredyt zaciągnięty na rynku krajowym. Wskazywał, że przyniesie to miastu 6 mln zł oszczędności, ale opozycyjni radni nie chcieli słyszeć o nowych kredytach. Twierdzą, że miasto nie powinno się bardziej zadłużać.
Radni negatywnie zaopiniowali projekty dotyczące kredytów na łączną kwotę 700 mln zł. Pierwszy to kredyt z Banku Gospodarstwa Krajowego (BGK), gdzie przeszedł niedawno Radosław Stępień, były wiceprezydent Łodzi. Dlatego radnych zdziwiło, że skarbnik zaproponował również kredyt z EBI, który jest znacznie tańszy. Obsługa długu w BGK to niemal 30 mln zł przy 100 mln zł kredytu. W EBI jest to kwota 24 mln zł przy kredycie 100 mln zł. Zastąpienie części jednego kredytu drugim dawałoby Łodzi 6 mln zł oszczędności. Skarbnik proponował zaciągnięcie 300 mln zł w BGK i otwarcie linii kredytowej w EBI w kwocie 400 mln zł. W tym roku z EBI miałoby być uruchomione 100 mln zł. A kolejne transze można by było uruchamiać w latach 2015 -2016.
- Pieniądze z EBI muszą być przeznaczone na drogi - mówi Krzysztof Mączkowski. - Mamy wstępny katalog wydatków, w który wchodzą ul. Inflancka, Kilińskiego, Ustronna, trzeci etap trasy W-Z, drogi wokół stadionu Widzewa i ścieżki rowerowe. To propozycja nie do odrzucenia - przekonywał skarbnik, ale poparli go tylko radni PO. Opozycja jest przeciw.
- Za rządów prezydent Hanny Zdanowskiej z PO zadłużenie miasta wzrosło ponaddwukrotnie - mówi Łukasz Magin, przewodniczący klubu Łódź 2020, który w wyborach wystartuje z listy PiS. - To dług, który będą musieli w przyszłości spłacić łodzianie. Kiedyś trzeba było powiedzieć dość.
Przewodniczący komisji finansów Władysław Skwarka (SLD) twierdzi, że kolejne kredyty są potrzebne władzom do niepotrzebnych inwestycji, takich jak trasa W-Z lub przedłużenie al. Kościuszki. - Nigdy nie wziąłbym kredytu na taki procent, jaki proponuje skarbnik - mówi Skwarka. - Dochody do budżetu mają pochodzić z majątku miasta, a nie kredytów. Mamy zadłużenie 2,2 mld zł. W tym roku wzięliśmy 200 mln zł kredytu i wyemitowaliśmy obligacje warte 150 mln zł.
Projekty uchwał dotyczące kredytów były zapisane w porządku obrad dzisiejszej sesji Rady Miejskiej w Łodzi, ale dziś prawdopodobnie zostaną one z tego porządku wykreślone.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?