Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Włodzimierz Tomaszewski: Łódź nie musiała być ofiarą The Sun

Sławomir Sowa
Włodzimierz Tomaszewski: gdyby w Łodzi w obiekcie światowej sławy architekta Franka Gehry'ego odbywał się Festiwal Camerimage, to zaręczam, że brytyjski dziennikarz poszukałby sobie innej ofiary.
Włodzimierz Tomaszewski: gdyby w Łodzi w obiekcie światowej sławy architekta Franka Gehry'ego odbywał się Festiwal Camerimage, to zaręczam, że brytyjski dziennikarz poszukałby sobie innej ofiary. archiwum
W Łodzi krótkowzrocznie budowano pewien poziom niezadowolenia, nieidentyfikowania się z sukcesami miasta. Kiedy Łódź na zewnątrz była świetnie postrzegana, to na miejscu rosła propaganda niezadowolenia. Z Włodzimierzem Tomaszewskim, byłym wiceprezydentem Łodzi, rozmawia Sławomir Sowa.

I co Pan powie na artykuł w "The Sun"?

Miasto, pozbawiając się najważniejszych elementów swojej atrakcyjności, samo otworzyło przestrzeń do tego typu nieuczciwej prezentacji Łodzi. Niestety, z udziałem Hanny Zdanowskiej pozbawia się Łódź tych sztandarów, które w świecie były postrzegane jako największa atrakcja naszego miasta. Mam na myśli Nowe Centrum Łodzi, ale nie w sensie węzła komunikacyjnego, ale wielkiej atrakcji kulturowej. Bez studia Davida Lyncha, bez centrum festiwalowego Franka Gehry'ego stajemy się bezbarwni. W dodatku oczernia się tych twórców, wprowadza w błąd opinię, jakoby się nam to nie opłacało i że interesy miasta nie były zabezpieczone.
A byliśmy razem w trakcie odkrywania swoich skarbów, pokazywania swojej specjalizacji, którą jest kultura filmowa. Festiwal Camerimage był dla Łodzi właśnie dlatego taki superważny, ponieważ wypełniał niszę, której nikt inny na świecie i w Polsce nie wypełnia. W Los Angeles mówiło się przecież o Łodzi w kategoriach mekki sztuki operatorskiej. Drugi nasz skarb, który został zmarginalizowany, to Festiwal Dialogu Czterech Kultur. Był odbierany jako szczególne otwarcie Łodzi na świat i porównanie do amerykańskiego, gdzie wielokulturowość jest fundamentem. To, co stworzono na jego miejsce, nie ma już takiej siły. Trzeci i czwarty skarb, które także zostały zatracone w strategii promocji miasta, to sztuka współczesna i rewitalizacja obiektów poprzemysłowych, nieograniczonych tylko do EC1. Hasło "Łódź kreuje" jest bardzo uniwersalne, ale musi być odpowiedź co kreuje, co stanowi o jej światowej wyjątkowości.

To jest łódzka logika w podejściu do artykułu "The Sun". Logika "The Sun" była taka, że mają na miejscu nielubianych Polaków, więc wybierają sobie miasto, z którego ci Polacy przyjechali. Uważa Pan, że gdyby w Łodzi był nadal festiwal Camerimage, powstrzymałoby to brytyjski dziennik od zrobienia reportażu o wymierającym mieście Łodzi?

Jeżeli ten dziennikarz czytałby w świecie, że w Łodzi jest festiwal, skupiający największe gwiazdy kina, który odbywa się w obiekcie, zaprojektowanym przez światowej sławy architekta Franka Gehry'ego, to zaręczam panu, że ten dziennikarz w oczywisty sposób szukałby ofiary gdzie indziej. To, co dobrego pisało się o Łodzi w mediach światowych - o czym pani Zdanowska słusznie przypomniała - jest z tym związane. Paradoksalnie jednocześnie sama z tego rezygnuje. Inna sprawa, że w Łodzi krótkowzrocznie budowano pewien poziom niezadowolenia, nieidentyfikowania się z sukcesami miasta. Kiedy Łódź na zewnątrz była świetnie postrzegana, to na miejscu rosła propaganda niezadowolenia.

Domyślam się, że ma Pan na myśli okres rządów Jerzego Kropiwnickiego, a więc i swoich, ale proszę zwrócić uwagę, jak internauci równo wylewają teraz kubły pomyj na Hannę Zdanowską i Jerzego Kropiwnickiego.

Wie pan, do tej pory praktyka była taka, że wszystko co złe próbowano zrzucić na Kropiwnickiego. Widać więc, że ta proporcja się odwraca. Minęły trzy lata i liczby są nieubłagane. Zdanowska ma dwukrotnie gorsze wskaźniki od Kropiwnickiego. Ale ja chciałbym zwrócić jeszcze uwagę na ksenofobię, zrodzoną w kampanii referendalnej przeciwko Jerzemu Kropiwnickiemu. Podskórna, nieoficjalna, odwołująca się do najprymitywniejszego antysemityzmu, że oto Kropiwnicki stawia Żydom pomniki. Drugi element tej ksenofobii to krytykowanie jego podróży zagranicznych, w dodatku z fałszywą informacją, że jeździ za pieniądze łodzian. Należy przy tym pamiętać, że środowiska żydowskie na świecie są niezwykle opiniotwórcze. Dziś przekonujemy się, jak dobre relacje i mądra obecność w świecie wpływała korzystnie na opinie o Łodzi, a jak jej brak szkodzi. Gdyby konsekwentnie były utrzymywane te działania, przed Euro 2012 w BBC nie byłoby programu z łódzkim antysemityzmem na stadionach. Warto też przypomnieć, że w 2009 roku twórcy serialu "Londyńczycy" zwrócili się do nas z pomysłem, żeby wątek Polaków wracających z Anglii do kraju powiązać z Łodzią, bo byliśmy wtedy postrzegani jako miasto z perspektywami. Wtedy blokowano nasz wkład finansowy, i musiałem użyć fortelu, aby Łódź pozostała w scenariuszu. A dzisiaj miasto płaci dużo więcej za to, żeby pokazać się w serialu o policyjnym psie. I dobrze, że się pokazujemy, ale po co tamta destrukcja?
Rozmawiał Sławomir Sowa

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki