Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Włodzimierz Tomaszewski: Odbiór śmieci może być tańszy

Włodzimierz Tomaszewski
Włodzimierz Tomaszewski, były wiceprezydent Łodzi
Włodzimierz Tomaszewski, były wiceprezydent Łodzi Grzegorz Gałasiński
Trzeba wyjątkowej niekompetencji, by ustawę dającą takie możliwości gminom - o jakie zresztą wałczyliśmy przez lata, w Łodzi wdrażać w sposób tak zaprzeczający jej istocie - pisze Włodzimierz Tomaszewski, wiceprezydent Łodzi za rządów Jerzego Kropiwnickiego i do niedawna prezes Zakładu Wodociągów i Kanalizacji.

Patologia

Polskie prawo śmieciowe po zmianach ustrojowych tak patologicznie zostało skonstruowane, że w efekcie zachęcało do podrzucania i porzucania śmieci. Na czym ten mechanizm polegał? Po prostu w Polsce - jeśli w ogóle płaciło się za wywóz śmieci, to nie za ich dowiezienie do właściwej instalacji (składowiska, sortowni, kompostowni), tylko za ich odebranie z domu przysłowiowego Jana Kowalskiego. Po drodze śmieci ginęły, np. w lasach.

Ten kto nie płacił, mógł śmieci podrzucić sąsiadowi, albo porzucić gdzie tylko się udało. Ten kto płacił nie interesował się co z jego śmieciami robi firma wywozowa: czy gubi je po drodze, czy dowozi do właściwego miejsca, i czy rzetelnie rozlicza się a nie kombinuje by nie płacić np. opłat środowiskowych.

Interes

W czyim interesie był taki stan. Oczywiście firm wywozowych, które robiły wszystko, by go wytworzyć i następnie nie zmieniać. Patologia polskiego prawa śmieciowego, tworzona była pod dyktando firm wywozowych Co to im dawało! Po pierwsze dyktat cenowy.

Po drugie w przypadku niektórych firm możliwość kombinacji kosztem środowiska. Jan Kowalski przecież nie organizował przetargów na świadczone usługi, tylko wybierał spośród zbliżonych do siebie ofert, których nikt nie weryfikował w rzeczywistej konkurencji. Dotyczyło to także większych instytucji jak spółdzielnie, wspólnoty. Płaciliśmy za takiej wątpliwej jakości usługę duże pieniądze. Zyski firm wywozowych okazywały się bardzo wysokie i w skali kraju przekroczyły już dawno miliard złotych.

Groźba kar

Tylko groźba kar unijnych za taką gospodarkę odpadami spowodowała, zmianę przepisów, o które zwłaszcza my w Łodzi walczyliśmy już od lat dziewięćdziesiątych. Dlaczego my? Bo Łódź nie miała infrastruktury dla prawidłowej gospodarki odpadami (nawet została pozbawiona wysypiska w Brójcach).

Tylko skuteczna kontrola nad strumieniem odpadów pozwalała na racjonalne inwestowanie w takie urządzenia, ponadto pozwalała uchronić się przed walającymi śmieciami, czyli na utrzymanie porządku w mieście. Wiedzieliśmy jak bardzo dobrze prosperują firmy w tej branży i jak im się to opłaca, że nie ma konkurencji. Dlatego przez lata nie dopuszczali do zmian ustawowych. Nawet swego czasu Ministerstwo Środowiska sobie podporządkowali. To już jest cała historia negatywnego lobbingu w tym zakresie.

Istota zmiany

Kierunek zmian musiał wynikać z przyczyn patologii. Dlaczego było źle:

  • bo nie było instrumentu skutecznej kontroli co się z odpadami dzieje,
  • bo nie było rzeczywistej konkurencji.

Jeśli każdy będzie płacił gminie, to nikomu nie będzie się opłacało podrzucać i porzucać śmieci.

Jan Kowalski płacił firmie za odbiór i nie interesował się co dalej dzieje się z odpadami których się pozbył. Gminy organizując przetargi na wywóz płacić będą za dowiezienie śmieci do wskazanej instalacji, czyli po okazaniu potwierdzenia dowozu określonej ilości odpadów. W ten sposób mamy dwie korzyści: kontrolę nad tym co dzieje się z odpadami, oraz podstawy do konkurencji, bo przetargi w dużej skali dadzą duże efekty.

Mówiono, że przecież gminy mogły kontrolować jak się wywozi i jaka jest dokumentacja tego - np. rachunki. Sprowadzało się to do utopii, bo efektywność takiej kontroli wymagała by znamion państwa policyjnego, gdzie przy każdej śmieciarce byłby strażnik a co miesiąc każdy administrator nieruchomości poddany kontroli - czy dysponuje aktualnymi rachunkami.

Taniej

Z przestawionej istoty zmian wynika, że opłaty określane przez gminy powinny być nie większe od dotychczasowych a mniejsze, bo:

  • skoro się opłacało wcześniej za dotychczasowe stawki a firmy będą konkurować w przetargu (czego dotąd nie było), cena powinna być niższa!
  • firmy będą obsługiwać duże rejony i na jedną ulicę w tym samym czasie nie będzie wjeżdżało kilka śmieciarek do każdego domu z innej firmy - to efekt skali pozwoli na zmniejszenie kosztów i cena powinna być niższa!
  • przybędzie klientów więc zwiększą się przychody, bo skoro płacić będzie każdy gminie, to ci którzy nie płacili, podrzucali i porzucali śmieci, dziś powiększą dotychczasowe grono klientów, zatem będzie się bardziej opłacać i cenna powinna być niższa!
  • jeśli są już wybudowane instalacje do gospodarowania odpadami, tam nie potrzeba takich inwestycji uwzględniać w kosztach i cena powinna być niższa!
  • jeśli umie się wykorzystać pieniądze unijne na inwestycje w tej dziedzinie, to musi być taniej!

Bezmyślność

W Łodzi to co ogłoszono jako cenę (dwukrotnie wyższą od tego co było bez segregacji odpadów) stało się zaprzeczeniem logiki rynku, którą ustawa daje wreszcie rzeczywiście wprowadzić. Przecież cena ma być wynikiem przetargu! Dlatego ustawa nie ogranicza zmian opłaty po pierwotnym jej określeniu wraz metodą rozliczeń, bo wtedy przetarg nie miałby sensu! Oczywiście chodzi o korektę związaną z oszczędnościami jak i zwiększonymi przychodami wynikającymi ze zwiększenia ilości klientów, czyli o korektę obniżającą opłaty.

Mieszkańcy mają prawo wiedzieć już na wstępie ile będą płacić, ale nie za przysłowiowo dopisywany do rachunku "bajer" czyli "ryzyko" bezmyślności. Chyba, że autorzy łódzkich propozycji chcą na tym nadmiernie zarabiać. Tylko ten wariant spotka się z interwencją Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. A może jest inna intencja?

Zapowiadana w Łodzi przez obecne władze wyższa cena w stosunku do tego co płacili łodzianie to nie tylko zaprzeczenie łódzkich starań o prawo śmieciowe, to nie tylko bezmyślność, ignorancja zachowań rynkowych! To jest działanie na szkodę!
Zapowiedź takich cen, to praktycznie zachęcanie firm do podwyższania cen i to przed przetargiem! Narzuca się pytanie w czyim interesie działają władze i jak w tym kontekście postrzegać prywatyzację MPO?

Punkt odniesienia

Władze Łodzi są w tej komfortowej sytuacji, że mogą skorzystać z doświadczenia własnej Spółki MPO, która nie mogła kombinować kosztem środowiska i jednocześnie nie przynosiła strat. Zatem orientacyjna cena przed przetargiem nie może być wyższa od tego co klienci płacili dotychczas MPO przeliczając na gosp. domowe, a przetarg powinien tę cenę jeszcze obniżyć. Nie można też zapominać, że nowych klientów przyrośnie w stosunku do sytuacji wcześniejszej, kiedy część nie płaciła - zatem będą większe wpływy. W tych granicach (określonych przetargiem i przyrostem klientów) można operować równoległym wzrostem za brak segregacji i równoległą obniżką za segregację odpadów.

Statystyka europejska wskazuje jak duża była tu szara strefa i jak wielu klientów można zyskać! Kiedy w innych krajach rosła liczba odpadów przypadająca na jednego mieszkańca, to w Polsce (wprowadzającej na rynek potężną ilość opakowań) nagle malała. Bo właśnie ginęła podrzucana i porzucana.

Szczelność

Wyzwaniem jest, jak dotychczasowy sposób rozliczania klientów MPO, którymi były administracje płacące za opróżnianie całych kontenerów, przełożyć na poszczególne gospodarstwa domowe, tak by rozliczać się szczelnie. Jeśli, to co proponuje ustawa (według ilości mieszkańców, powierzchni lokali, zużytej wody, czy średnio na gosp. domowe) jest niewystarczające do takich rozliczeń w warunkach łódzkich, to dziwię się dlaczego nie skorzystano z Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu i nie podjęto się uzupełnienia ustawy. Ustawa jest już przecież od ponad roku! Wcześniej pilnowaliśmy takich ustaw jeszcze w procesie legislacji.

Przy takiej bierności lepiej było powierzyć przygotowanie i obsługę systemu rozliczeń MPO, bo mają już wiedzę o co chodzi - niezależnie od przygotowań tej Spółki do rywalizacji rynkowej. Spółka może przecież przystępować do przetargu bezpośrednio, ale także być podwykonawcą lub konsorcjantem. Może być bardzo przydatna na wypadek zmowy cenowej.

Inwestycje

Łódź ma jeszcze ten dodatkowy atut przemawiający za obniżaniem ceny. Zostały przeprowadzone wcześniej za pieniądze unijne inwestycje w infrastrukturę służącą gospodarce odpadami. Mamy nowoczesną, największą w Polsce sortownie, mamy kompostownie i składowisko balastu. Nie trzeba tego finansować. Byliśmy liderem w przygotowaniu budowy spalarni,.

Marnotrawstwo

Choć Łódź miała zagwarantowane pieniądze unijne na spalarnię w wysokości 363 mln zł, to obecne władze zaniechały takiego projektu, czyli zaniechały ich wykorzystania . Ponieważ i tak trzeba tę inwestycje wykonać, to może oznaczać, że ta władza będzie chciała wyciągnąć te 363 mln zł z kieszeni mieszkańców w opłatach za śmieci.

Analfabetyzm

Jeśli wcześniej innym się opłacało, a teraz nie - to mamy do czynienia z analfabetyzmem rynkowym. Jeśli wcześniej można było wykorzystać pieniądze unijne na instalacje śmieciowe a teraz nie - to mamy do czynienia z analfabetyzmem umiejętności.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki