Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wybory samorządowe 2014. PiS liczy na II turę w Łodzi, a dla PO to plan minimum

Marcin Darda
Piotr Krzyżanowski
W PiS wierzą, że nawet widoczna w sondażach wielka różnica między ich kandydatką na prezydenta Łodzi a kandydatką PO może oznaczać zwycięstwo w II turze. Tak jak w 2002 r. - pisze Marcin Darda. Ale dla PO kalka sukcesu z 2010 roku to tylko plan minimum.

Nadzieja PiS na sukces swojej kandydatki, wbrew wskazaniom sondaży, nie bierze się li tylko z samej wiary, ale i historycznych już rozstrzygnięć wyborczych w Łodzi. Dokładnie 12 lat temu, podczas pierwszych bezpośrednich wyborów prezydenta miasta, Jerzy Kropiwnicki, wystawiony przez Łódzkie Porozumienie Obywatelskie, został prezydentem Łodzi, mimo że pierwszą turę wyborów przegrał. Różnica między Kropiwnickim a zwycięzcą pierwszej tury, urzędującym wówczas prezydentem Krzysztofem Jagiełłą (SLD), wyniosła ponad 10 pkt proc. Kropiwnicki zdobył wówczas 38,2 tysiąca głosów (24,28 proc.), Jagiełło ponad 56 tys. (35,71 proc.).

Kandydatów było tylu co dziś - dziewiątka. Kandydował wtedy Włodzimierz Fisiak, wówczas burmistrz Konstantynowa Łódzkiego i wspólny kandydat PO i PiS, co dziś brzmi niedorzecznie, a wtedy były to wzajemnie otaczające się szacunkiem, "bratnie", raczkujące partie. Fisiak zebrał 12,61 proc. głosów. Kandydatką niezależną była Bożenna Banasik, wówczas dziekan łódzkiej Izby Adwokackiej (9,36 proc.), LPR wystawiła profesora Zbigniew Klajnerta (6,56 proc.), Zieloni RP Henryka Krawczyka (0,73), Samoobrona byłego dyrektora łódzkiego ośrodka TVP Marka Madeja (7,70 proc.). Był jeszcze Zbigniew Maurer, kandydat Apolitycznego Porozumienia Prześladowanych (0,49 proc.) oraz Witold Rosset, kandydat komitetu Łódź na Fali (2,56 proc.).

Losy niektórych z tych kandydatów dosyć symbolicznie oddają to, jak przez tych 12 lat zmieniła się polityka i jej postrzeganie w Łodzi. Fisiak swego czasu był znakiem firmowym PO w regionie, marszałkiem, ale trzy lata po wyrzuceniu z PO do sejmiku startuje z PiS. Tak samo jak dwaj kolejni byli kandydaci na prezydenta, Klajnert i Krawczyk, którzy konkurują zresztą na tej samej liście.

Witold Rosset kończy karierę radnego, po romansach z LiD i PO zdecydował się poprzeć kandydatkę PiS, Jerzy Kropiwnicki również.

Maurer przypomniał o sobie przed ponad rokiem, gdy chciał organizować referendum o odwołanie Hanny Zdanowskiej, co zakończyło się fiaskiem. Był jeszcze jeden kandydat, Adam Szewc, 25-latek z UPR, ale zrezygnował przed wyborami, dając poparcie Fisiakowi. Nie na wiele się przydało... Jeszcze przed startem kampanii, latem, jesienne wybory budziły sporo emocji, start ogłosili Marek Markiewicz, m.in. były szef Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, oraz były wicepremier rządu AWS Janusz Tomaszewski.

Zrezygnowali. PiS ogłosiło start Małgorzaty Bartyzel, ale w końcu wycofało jej kandydaturę i to Fisiak stał się reprezentantem obu środowisk w komitecie, który przyjął nazwę Sprawiedliwość dla Obywateli. Fisiak tłumaczył potem porażkę m.in. dość dziwną nazwą komitetu, która mogła się kojarzyć z rozwinięciem skrótu ŁPO. Prezydent Jagiełło pierwszą turę wygrał, mimo że we wrześniu dopadła go "afera magisterska". Prezydent bronił pracy magisterskiej na politologii UŁ, w ciągu jednego semestru uzupełniając różnice programowe między UŁ a ukończoną w 1989 roku Akademią Nauk Społecznych przy KC PZPR i został magistrem. Tak czy siak, mimo że w niedzielę wyborczą cofaliśmy czas, na frekwencję wyborczą zbytnio to nie wpłynęło - zaledwie 26 proc. W drugiej turze była jeszcze niższa i także w tym upatruje się porażki Jagiełły. Zwycięstwo Kropiwnickiego było szokiem, tym bardziej że w wyborach do Rady Miejskiej wygrał SLD, zdobywając 21 z 43 mandatów. Porażka Jagiełły bolała Sojusz, bo to było miasto premiera Leszka Millera. Wynik wyborów się odwrócił m.in. dzięki poparciu, jakie Kropiwnicki otrzymał od Fisiaka i Klajnerta: "Mówili nam, że Łódź jest czerwona, że Łódź to twierdza Millera i że nic nie da się zrobić, że karty rozdane i miejsca ustalone i tylko można szarpać się jak na sznurku... Nie uwierzyliśmy... i wygraliśmy!" - tak prezydent mówił 11 listopada 2002 roku, dzień po drugiej turze.

A dlaczego przegrał Jagiełło? Andrzej Pęczak, ówczesny szef SLD w Łódzkiem, widział to tak: "To efekt frustracji. Łódź wciąż jest biednym miastem z wysokim poziomem bezrobocia. Tu ludzie są sfrustrowani, mają do tego prawo, więc są podatni na wszelkiego rodzaju demagogię".
CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Wybory 2006

Do wyborów w 2006 roku Jerzy Kropiw-nicki podszedł jako faworyt. Wyborczo pomogła zwycięska walka z nowotworem i inwestycja Della, którą Łódź miała już w ręku. Pomógł też fakt, że kontrkandydatów było mrowie, aż dwunastu, co zawsze sprzyja rozdrabnieniu głosów. Miał też to, co było wówczas najważniejsze na prawicy: poparcie rządzącego wówczas krajem PiS i Jarosława Kaczyńskiego. Kto stanął przeciw Kropiwnickiemu? Jego były wiceprezydent Mirosław Orzechowski z LPR (1,70 proc.), cichy koalicjant Paweł Frankowski, radny Samoobrony (1,14 proc.), ówczesny poseł Piotr Misztal, który kandyduje i dziś, wtedy zgłoszony przez Ruch Ludowo-Narodowy (4,04 proc.). Do tego trzech kandydatów, otwarcie manifestujących lewicowość: ówczesny szef SLD w Łódzkiem Krzysztof Makowski (23,33 proc.), dziś popierający jako lider Twojego Ruchu kandydatkę PO Hannę Zdanowską, Marek Jabłoński, zgłoszony przez Porozumienie Robotniczo-Ludowe (0,23 proc.) oraz były prezydent Łodzi Tadeusz Matusiak jako kandydat Regionalnego Stowarzyszenia Przyjaciół Łodzi i Województwa Łódzkiego "Przymierze" (0,99 proc.).

Matusiaka SLD przyblokował wówczas w starcie na radnego sejmiku, stąd start na prezydenta Łodzi, za co zresztą zapłacił członkostwem w SLD. Dziś jest specjalistą w miejskiej GOŚ. Kto jeszcze? Pierwszy prezydent Łodzi w demokratycznej Polsce Waldemar Bohdanowicz, startujący z własnego komitetu (2,41 proc.), Grażyna Gałkiewicz z Wojewódzkiego Ruchu Samorządowego (1,23 proc.), Janusz Gołygowski z Bezpartyjnego Forum Samorządowego (0,70 proc.), Jacek Kardaszewski z Listy Sowińskiego (0,38 proc.) i Mieczysław Targosz z UPR (0,99 proc.).

I ten, który przeszedł do drugiej tury: Krzysztof Kwiatkowski z PO, dziś prezes NIK, wtedy były wiceprezydent Zgierza. Co ciekawe, nawet dziś mówi się, że gdyby PO wówczas postawiła na Cezarego Grabarczyka, to prezydent Kropiwnicki zostałby pokonany.

Grabarczyk niby przegrał kandydackie głosowanie w PO, ale zdaje się, że nie chodziło mu wówczas o start na prezydenta Łodzi, tylko o policzenie szabel przed wyborami na szefa regionu PO. Kwiatkowskiego, byłego członka młodzieżówki PC, zaimplantował do PO Maciej Grubski, dziś senator, a wtedy wielki piewca talentu byłego sekretarza premiera Jerzego Buzka. Zdobył 27,03 proc. głosów, a w SLD mówiono wtedy, że gdyby nie wystartował poseł Misztal, to Makowski pokonałby Kwiatkowskiego i wszedł do drugiej tury z Kropiwnickim. Urzędujący prezydent zdobył wówczas prawie 36 proc. głosów. Jego środowisko mocno podkreślało "zgierskość" kontrkandydata z PO. Kwiatkowski też był wtedy inny niż dziś, nie tak poprawny politycznie, opowiadał m.in. kawały o braciach Kaczyńskich, ale w drugiej turze dobił tylko do 44 proc., zaś Kropiwnicki blisko 56 proc.

Mówiło się wówczas, że Kropiwnickiemu pomógł Makowski, on sam zaś powiada, że nie udzielił prezydentowi poparcia, a rzekł tylko, że "jest dobrym prezydentem". Wtedy w Łodzi był czas prawicy, w Polsce też, bo od roku w kraju rządził PiS, a nawet w PO są tacy, którzy mówią, że pierwsza kadencja Kropiwnickiego rzeczywiście była niezła. Kontrkandydat z PO, czyli Kwiatkowski, wówczas 35-latek, uchodził za kandydata średniego. Takiego, który najlepsze ma dopiero przed sobą.
CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Wybory 2010

Zanim do nich doszło jesienią, na początku roku wydarzyła się rzecz bez precedensu w tak dużym mieście. Ponad 100 tysięcy łodzian 17 stycznia 2010 roku odwołało w referendum prezydenta Jerzego Kropiw-nickiego przed upływem kadencji. Chwilę wcześniej z Łodzi festiwal Camerimage zabrał Marek Żydowicz, PO już od dłuższego czasu nie była w koalicji z Jerzym Kropiwnickim, a temat referendum rozkręcał Dariusz Joński, wówczas młodziutki, ale bardzo rzutki szef klubu SLD w łódzkiej Radzie Miejskiej.

Przekaz, jaki wtedy zbudowano, bił w "bizantyjskość" administracji Kropiwnickiego, zbyt częste wyjazdy zagraniczne, arogancję prezydenta. Wystarczyło. Referendum ustawiło całą kampanię samorządową, ale nie tylko ono. Spadkobierca Kropiwnickiego, czyli wiceprezydent Włodzimierz Tomaszewski, był kandydatem ŁPO, ale mocno zabiegał o poparcie PiS. Zaś PiS, tak jaka cała Łódź i reszta kraju, było jeszcze w szoku po zamordowaniu Marka Rosiaka w łódzkim biurze PiS. PiS wówczas długo się zbierało ze wskazaniem kandydata, a wybrało Witolda Waszczy-kowskiego, byłego wiceszefa polskiej dyplomacji.

Niczego Waszczykowskiemu nie ujmując, nie był to najlepszy wybór, bo co prawda miał on w życiorysie łódzkie wątki, ale mieszkał w Warszawie, a pochodził z Piotrkowa. Nawet w PiS mówiono, że kandydat narzucony przez centralę miał tylko wypromować się przed wyborami parlamentarnymi 2011 roku.

W sumie zdobył dopiero czwarty wynik i blisko 16 proc. Tomaszewski zaś był trzeci z wynikiem 17,49 proc. i gdyby się wówczas na prawicy dogadano, to jej kandydat byłby w drugiej turze. Podział głosów wywindował do drugiej tury Jońskiego (24,01 proc.), który przez ostatnie miesiące przed wyborami był wiceprezydentem. Poza nim startowali jeszcze inni: z własnego komitetu prof. Zdzisława Janowska (5,70 proc.), która dziś popiera kandydatkę PiS, ponownie Paweł Frankowski (0,41 proc.), Adam Fronczak z PSL (0,80 proc.), niezależna Teresa Białkowska-Krawczyk (0,94 proc.), Jacek Kędzierski z LPR (0,45 proc.), niezależni Janusz Rutkowski (0,25 proc.) i Zbigniew Tynenski (0,40 proc.).

Pierwszą turę wygrała Hanna Zdanowska z PO (34,04 proc.). Jej wybór na kandydatkę poprzedziła wojna na górze dwóch ministrów Donalda Tuska: Cezarego Grabarczyka i Krzysztofa Kwiatkowskiego. Ten drugi usilnie zabiegał o nominację PO, a Grabarczykowi znów nie chodziło o start, a o zablokowanie Kwiatkowskiego. Tusk obu "poprosił" o rezygnację ze startu na szefa PO w Łodzi.

Szefową PO została Zdanowska, co naturalnie przełożyło się na jej nominację jako kandydatki na prezydenta Łodzi. Łódzka posłanka PO nie była jakoś specjalnie rozpoznawalna, ale miała mocny szyld. W Łodzi mówiło się wtedy, że PO mogła wystawić wówczas każdego, a i tak by wygrał. Kandydatce Platformy poszło jednak jeszcze łatwiej niż się spodziewano. Miała co prawda poparcie Włodzimierza Tomaszewskiego (teraz popiera kandydatkę PiS, jest także kandydatem tej partii na radnego), ale Jońskiego, który przed wyborami odpowiadał za utrzymanie dróg, dopadło oziębienie relacji z wyborcami. Miasto utonęło w śniegu, tranzyt zablokował drogi, a łodzianie całymi godzinami wracali z pracy.

Efekt podczas głosowania w drugiej turze był taki, że Jońskiemu co prawda poparcie wówczas skoczyło do 39 proc., w liczbach bezwzględnych dostał ponad 51 tys. głosów, ale był to tylko wzrost o 2,3 tys. głosów. Nawet Makowski, kandydat SLD z 2006 roku, w liczbach bezwzględnych był lepszy w pierwszej turze, bo zdobył o kilkaset głosów więcej. Mimo to dla SLD, który od lat traci wyborców, był to i tak spory sukces. Hanna Zdanowska zdobyła zaś ponad 79 tys. głosów (60,65 proc.), czyli o blisko 10 tys. więcej niż w pierwszej turze. Sukces był podwójny, bo radni PO zdobyli tyle mandatów, że gwarantowały większość bez konieczności dzielenia się władzą. I choć podzielili się z nią z PiS, to na krótko. Tak PO przejęła władzę w Łodzi.

Dziś to PiS wierzy w to, że nawet przy niesprzyjających sondażach, gdyby różnica wynosiła nawet 10 - 12 pkt proc., druga tura może się obrócić na korzyść Joanny Kopcińskiej, tak jak w 2002 roku obróciła się na korzyść Jerzego Kropiwnickiego. Dla PO kalka sukcesu z 2010 roku to tylko plan minimum. Od tygodni PO i Zdanowska wzmacniają przekaz, że do zwycięstwa w pierwszej turze wystarczy naprawdę niewiele.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki