Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyjechali w poszukiwaniu lepszego życia. Tęsknią za Polską, ale wracać nie zamierzają

Karolina Wojna
Emil Gronowski nie będzie starał się o brytyjskie obywatelstwo
Emil Gronowski nie będzie starał się o brytyjskie obywatelstwo archiwum prywatne
Edyta nie zamierza wracać, ułożyła sobie życie na Wyspach. Emil też nie chce wracać, ale nowego kraju nie pokocha. Opowiadają o małej Polsce za granicami dużej.

Można się przyzwyczaić do innego klimatu, do obcego języka wokół, nowych widoków, innej kultury, dziwnych dla podniebienia smaków, ale nie da się nie tęsknić. Może nie często, może nie mocno, w końcu wyjechali za nowym życiem, ale jednak.

- Czasami jest takie uczucie, że w domu jest najlepiej - przyznaje Edyta Fijołek, która od 5 lat stara się przyzwyczaić do brytyjskiego jedzenia i powietrza. - Najciężej jest przyzwyczaić się do jedzenia i braku rodziny lub znajomych, których się widywało na co dzień.

Wolverhampton. Duży ruch, około 240 tys. mieszkańców. Blisko do Birmingham, kampus studencki, kiedyś ośrodek przemysłu wydobywczego - węgiel kamienny, wapień i rudy żelaza i produkcyjnego - stal, zamki, motocykle, dziś celuje w inżynierii i usługach. Po niewielkich Gorzkowicach, gminie w powiecie piotrkowskim, to duża zmiana. Dla Edyty to był pierwszy wyjazd za granicę za chlebem. Do Anglii sprowadziła ją najbliższa rodzina. Wcześniej, jeszcze w Polsce, pracowała jako ekspedientka w sklepie motoryzacyjnym. Początki na Wyspach wcale nie były łatwe.

- Nie były takie kolorowe. Na początku zawsze jest ciężko, zapoznanie się ze środowiskiem i ludźmi - wspomina. Ot, choćby język. Angielskiego uczyła się w gimnazjum i w liceum. - Ale po przyjeździe do Wielkiej Brytanii trzeba było uczyć się na nowo. Anglicy mówią bardzo szybko, ucinają litery w wymawianych słowach i każdy region ma trochę inny akcent.

Wtedy też, gdy były trudności z oswojeniem języka i znalezieniem pracy, pojawiało się uczucie, żeby rzucać nowe życie i wracać do swojskiego, w Polsce. Ale minęło.

Edyta ukończyła tu już South Birmingham College, a teraz uczęszcza na Birmingham City University.

- Ogólnie poziom nauczania jest OK i nauczyciele bardziej przedstawiają przykłady niż podają samą teorię, starają się wprowadzić studentów w dorosłe życie i tego czego można się spodziewać, szukając pracy - porównuje z polską szkołą.

Teraz Edyta jest na urlopie macierzyńskim. Najmłodsza córka Ania, która ma 7 miesięcy, urodziła się już w Anglii. 8-letnia Patrycja i 7-letni Dawid jeszcze w Polsce, ale nie mieli problemów z aklimatyzacją w nowym kraju. Jednocześnie nie żyją w oderwaniu od rodaków. Starsze dzieci chodzą do polskiej szkoły w Birmingham.

- Chodzimy do polskiego kościoła, sklepów czy fryzjera - wylicza Edyta.

Na początku wynajmowała mieszkanie w blokach, teraz z mężem, który pochodzi z Ghany, wynajmują dom. - Tak sobie go urządziłam, że nie czuć w nim brytyjskości - opisuje. Swojskości dodają polskie tradycje, które kultywuje rodzina Edyty.

Codzienność na Wyspach nie różni się od tej polskiej, choć jest lepiej pod względem finansowym czy wsparcia od państwa. Dlatego Edyta nie zamierza wracać. Już ułożyła sobie życie w Anglii i chce się starać o brytyjskie obywatelstwo. Rodzinne Gorzkowice stara się odwiedzać raz do roku, czasem częściej. Śledzi, co się dzieje w Polsce śledzi. - Ale niespecjalnie się tym interesuję - przyznaje.

O obywatelstwo na Wyspach raczej nie będzie się starał Emil Gronowski z Piotrkowa, który jest tam od 3 lat. Przyjechał za pracą, przez agencję. Jako absolwent turystyki i rekreacji na krakowskim AWF, nie miał czego szukać w Polsce.

- Chciałbym wrócić, ale nie wyobrażam sobie tego. Nie wiem, co miałbym robić w Polsce. A jeśli chodzi o obywatelstwo, rodzice mnie namawiają, jednak ja uważam, że żeby być obywatelem jakiegoś kraju, trzeba mieć do niego jakieś pozytywne uczucia. Ja nie mogę powiedzieć, że kocham Wielką Brytanię, więc raczej na razie nie będę się starał o obywatelstwo.

W Wielkiej Brytanii po raz pierwszy pracował w 2007 roku, ale tylko w wakacje. Po studiach, ze statusem bezrobotnego, postanowił poszukać jej tam na stałe.

- Skorzystałem z agencji pracy, która znalazła mi pracę w hotelu, w małej miejscowości blisko Cheltenham - opowiada. Został i od 3 lat pracuje jako care assisstant, czyli opiekuje się starszymi ludźmi.

Mieszka ze swoją dziewczyną, Polką, ale nie ukrywa, że brytyjskie powietrze nie jest takie jak w domu. - Niestety, da się wyczuć różnice kulturowe między nami a Anglikami - podkreśla Emil Gronowski. - Owszem, mam znajomych wśród Polaków. Niestety, prawdą też jest, że nie wszyscy Polacy za granicą są, nazwijmy to, mili.
Rodziców w Piotrkowie odwiedza średnio dwa razy w roku, przyjeżdża w wakacje i na święta. Właśnie za domem rodzinnym, bliskim, znajomymi z Polski tęskni najbardziej.

- Tutaj życie wygląda inaczej, ludzie kierują się tym, gdzie by jak najwięcej zarobić itd... Brakuje takiego spokoju jak w Polsce - ocenia.

W swoim brytyjskim domu stara się prowadzić polskie życie. - Staramy się jadać po polsku, choć wiadomo, mamy pewne naleciałości angielskie, ze względu na to, że zaopatrujemy się głównie w angielskich sklepach. Są też polskie, częściej robi się zakupy w Tesco, ASDA - wylicza. Polubił za to angielską herbatę z mlekiem.

Polską rzeczywistość śledzi przez internet, polską telewizję. Nie miał momentów zwątpienia, odruchu pakowania się i chęci powrotu. Częściej za to, przynajmniej na początku, porównywał życie w obu krajach.

- Miałem tak, że jak porównałem stosunek swojej pensji do cen różnych produktów, usług, ceny benzyny itd., to zacząłem się zastanawiać, jak to jest możliwe, że w Polsce ludzie jakoś żyją, mają mieszkania, samochody... Poziomu życia nie da się porównać, niestety - kwituje.

W miarę możliwości stara się poznawać nowy kraj. - Mam przyjaciela w Londynie, byłem tam dwa razy, a w dni wolne od pracy jedzie się gdzieś za miasto, jeśli oczywiście pogoda dopisuje. A z tym bywa różnie...

Emigracyjne życie - ale już w Niemczech - ceni sobie bardzo Karol Kędzierski z Łodzi. W nowym kraju odnalazł się bardzo szybko, ale być może to zasługa częstych przeprowadzek od dzieciństwa - tata Karola jest lekarzem wojskowym.

- Urodziłem się w Łodzi, ale mieszkałem potem w różnych miejscach w Polsce, m.in w Gubinie, Legionowie, koło Lublina, koło Piotrkowa, potem w Łodzi - wylicza.

W Piotrkowie skończył ogólniak, w Łodzi Akademię Sztuk Pięknych, zresztą z wyróżnieniem z malarstwa. Jako specjalista z zakresu grafiki projektowej po studiach pracował jako freelancer dla różnych firm oraz z kolegami programistami tworzył serwisy www. Po drodze odbył roczny staż w pracowni malarstwa prof. M. Kępińskiego na ASP i brał udział w różnych wystawach oraz konkursach malarskich. Po 3 latach takiego życia postanowił zrealizować marzenie o wyjeździe za granicę.

- W moim przypadku Niemcy w celu życia ze sztuki - przyznaje. Dostał pracę jako grafik projektowy niedaleko Mannheim. Oprócz tego regularnie maluje, by zebrać nowe, dojrzałe portfolio, którym chciałby rozpocząć współpracę z berlińskimi galeriami.

Na razie dobrze mu idzie, już rozpoczął przygotowania do otwarcia przewodu doktorskiego.

- W Niemczech jestem od blisko 3 lat, mieszka mi się doskonale, komfortowo i spokojnie. Dobre zarobki, przyjaźni ludzie oraz spokój i czas dla siebie, by realizować własne cele to największe plusy - wylicza Karol. Do Polski przyjeżdża trzy razy w roku. Tęskni za rodziną, dziewczyną, która mieszka w Łodzi, znajomymi ze studiów i liceum. Tęskni, ale nie myśli o powrocie.

- W Niemczech chciałbym zostać na stałe, z możliwością podróżowania po świecie - podkreśla. Do Polski nie chce wracać. - Tutaj nie ma warunków do tego, by dobrze żyć ze sztuki - brak rozwiniętego rynku sztuki oraz niska świadomość oraz potrzeba sztuki w polskim społeczeństwie, również brak pieniędzy na zakup oryginalnych obrazów - ocenia Karol. - Ludzie wolą wydawać pieniądze na telewizory i DVD niż na wykonane ręcznie dzieła sztuki, znajomym bardziej imponuje plazma czy nowy iPhone niż zakup ciekawego obrazu, rzeźby czy chociażby płyty ciekawego muzyka...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki