Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zbigniew Bródka, Grzegorz Filipowski, Sylwia Nowak i Sebastian Kolasiński. Zimowi olimpijczy z naszego regionu. Kto zdobył medal?

Anna Gronczewska
Zaczęła się zimowa olimpiada w Pekinie. Weźmie w nich udział dwóch przedstawicieli naszego regionu. Łodzianka Magda Łuczak w narciarstwie alpejskim i Zbigniew Bródka z Domaniewic pod Łowiczem. Zbigniew Bródka jest jedynym medalistą olimpijskich w sportach zimowych pochodzącym z naszego regionu. W dodatku złotym! Ale niektórzy pewnie pamiętają olimpijskie występy Grzegorza Filipowskiego, Sylwii Nowak i Sebastiana Kolasińskiego, a także hokeistów ŁKS-u.CZYTAJ DALEJ>>>.
Zaczęła się zimowa olimpiada w Pekinie. Weźmie w nich udział dwóch przedstawicieli naszego regionu. Łodzianka Magda Łuczak w narciarstwie alpejskim i Zbigniew Bródka z Domaniewic pod Łowiczem. Zbigniew Bródka jest jedynym medalistą olimpijskich w sportach zimowych pochodzącym z naszego regionu. W dodatku złotym! Ale niektórzy pewnie pamiętają olimpijskie występy Grzegorza Filipowskiego, Sylwii Nowak i Sebastiana Kolasińskiego, a także hokeistów ŁKS-u.CZYTAJ DALEJ>>>. archiwum Dziennika Łódzkiego/polskapresse
Zaczęła się zimowa olimpiada w Pekinie. Weźmie w nich udział dwóch przedstawicieli naszego regionu. Łodzianka Magda Łuczak w narciarstwie alpejskim i Zbigniew Bródka z Domaniewic pod Łowiczem. Zbigniew Bródka jest jedynym medalistą olimpijskich w sportach zimowych pochodzącym z naszego regionu. W dodatku złotym! Ale niektórzy pewnie pamiętają olimpijskie występy Grzegorza Filipowskiego, Sylwii Nowak i Sebastiana Kolasińskiego, a także hokeistów ŁKS-u.

Zimowi olimpijczycy

Dla Zbigniewa Bródki będzie to już czwarta olimpiada. Został chorążym polskim ekipy. Będzie niósł polską flagę podczas ceremonii otwarcia. Ale z tych swych czterech olimpiad najlepiej wspominać będzie tę w Soczi, w 2014 roku. Przywiózł z niej dwa medale olimpijskie. Złoty w biegu łyżwiarskim na 1500 metrów i brązowy w biegu drużynowym razem Konradem Niedźwieckim i Janem Szymańskim. Cała Polska mówiła o sukcesie strażaka z Domaniewic koło Łowicza, z miejscowej „Błyskawicy”. Jego pierwszym trenerem był Mieczysław Szymajda. Na olimpiadzie Zbyszek mógł już wystąpić w Turynie. W 2006 roku Jeździł wtedy w short tracku, czyli wyścigach łyżwiarskich na krótkim torze i był najlepszy w Polsce. Potem walczył już na długim torze. . Zdobywał kolejne Mistrzostwa Polski, choć w swoim debiucie olimpijskim w Vancouver zajął dopiero 27 miejsce w biegu na 1500 metrów. Cztery lata później do Soczi jechał jako zwycięzca klasyfikacji generalnej pucharu świata w swej koronnej konkurencji. Nikt nie mówił jednak o medalu. Sukcesem mogło być ósme miejsce. Ku zdumieniu wszystkich Zbigniew Bródka zdobył złoty medal w biegu na 1500 metrów. Do tego dołożył brąz w wyścigu drużynowym.

WIADOMOŚCI Z ŁODZI

- Matko jedyna, on to zrobił! – krzyczał Piotr Dębowski, który w TVP komentował „złoty” bieg Zbyszka

. Pokonał o 0,003 sekundy Holendra Koena Verweija i wysłuchał „Mazurka Dąbrowskiego”.

- Swój bieg od tamtego czasu widziałem dość często – mówił potem w wywiadach Zbigniew Bródka. - Teraz zwykle widzę go, gdy opowiadam dzieciakom o swojej karierze i o największych sukcesach. Do dziś mam gęsią skórkę, gdy słyszę ten komentarz…

Znów powalczy o medal?

Na olimpiadzie w koreańskim Pjongczangu nie odniósł sukcesu, choć wiele osób liczyło na medal. Na pewien czas zawiesił karierę sportową. Poświęcił się życiu zawodowemu. Na co dzień pracuje jako strażak w Powiatowej Komendzie Straży Pożarnej w Łowiczu.

Musiałem zrobić sobie przerwę od startów ze względu na bardzo dużą eksploatację mojego organizmu, któremu chciałem dać trochę odpocząć – wyjaśniał w wywiadzie dla TVP Sport.- Szczególnie dużo kosztował mnie poprzedni sezon, kiedy treningi oraz rywalizację w Pucharze Świata i imprezach mistrzowskich musiałem łączyć z pełnieniem funkcji zastępcy zmiany w Państwowej Straży Pożarnej w Łowiczu. Potrzebowałem tej przerwy zarówno pod względem fizycznym, jak i psychicznym...

Ale ku zaskoczeniu wielu Zbyszek Bródka z Domaniewic wrócił na tor i powalczył o swoją czwartą olimpiadę. Przecież w październiku skończy 38 lat...Nikt znów nie mówi o medalu....Choć w tym sezonie zajął trzecie miejsce w Pucharze Świata w biegu masowym...

Nasz Grzesio z Kanady

Grzegorz Filipowski to do dziś najlepszy w historii polski łyżwiarz figurowy! Całe rodziny siadały przed telewizorem i trzymały kciuki by nie przewrócił się wykonując kolejny skok na lodzie – axla, salchowa czy flipa. Już jako 11-12-letni chłopiec budził podziw występując w w międzynarodowych zawodach. Gazety pisały o kolejnych sukcesach Grzesia z Łodzi. Trenował w łódzkim Społem pod kierunkiem Barbary Kossowskiej. Debiutował na olimpiadzie w Sarajewie w 1984 roku. Miał wtedy niespełna 15 lat. Był też olimpijczykiem z Calgary i Alberville. Na tych ostatnich igrzyskach zajął piąte miejsce.

- Jak jechałem na igrzyska do Albertville w 1992 roku to słyszałem, że jestem nadzieją Polski na medal – mówił niedawno w wywiadzie dla sport.pl- Myślałem sobie: jaką nadzieją? Te medale są już zarezerwowane. Na szczęście byłem wtedy w dobrej sytuacji: kiedy osiągałem największe sukcesy, to mieszkałem już poza Polską, z daleka od tego szumu. Nie czytałem tego, co piszą media, co mówią ludzie. Nie byłem pośrodku tego kotła. Zwariowałbym.

Gdy jechał na swoją ostatnią olimpiadę był już uznanym łyżwiarzem, srebrnym i brązowym medalistą mistrzostw Europy, przywiózł też brązowy medal z mistrzostw świata. Od wielu lat mieszkał w USA.

- Wyjechałem, bo przeprowadziła się tam moja trenerka, Barbara Kossowska – tłumaczył w wywiadzie dla sport.pl. - Obiecała, że zapewni mi warunki do treningu. I tak było, mogłem trenować przez cały rok. W Łodzi to było niemożliwe. W lecie rozmrażano moje lodowisko, nikt się nami nie przejmował.

Dziś Grzegorz Filipowski mieszka w Kanadzie. Ma nawet kanadyjskie obywatelstwo, ale podkreśla że czuje się Polakiem. Jego korzenie są w Łodzi, na Bałutach, gdzie się wychował. Jak sam mówi, dzieciństwo spędził w starej, bałuckiej kamienicy. Tata pracował jako tokarz w „Elcie”, mama jako szwaczka. Kiedy jednak zaczął przygodę z łyżwiarstwem, zrezygnowała z pracy by dowozić go na treningi.

- Jak już podrosłem na tyle, by wsadzić mnie do tramwaju, żebym mógł pojechać do hali sam, mama wróciła do pracy jako sprzątaczka w jednym z łódzkich zakładów pracy – opowiadał w wywiadzie dla sport.pl-.- Pracowała wieczorami. A ja, kiedy już byłem po szkole i treningach, biegłem, by jej pomóc, by szybciej wróciła do domu

Grzegorz Filipowski mieszka w Toronto, W lipcu skończy 56 lat. Pracuje w szkole łyżwiarstwa figurowego, którą prowadzi jego życiowa partnerka Tracey Wainman.

Olimpijska miłość

W ślady Grzegorza Filipowskiego podążali inni łodzianie, Sylwia Nowak i Sebastian Kolasiński. Startowali w tańcach na lodzie. Ich trenerką była Maria Olszewska – Lelonkiewicz. Byli mistrzami i wicemistrzami świata juniorów w tańcach na lodzie. Na igrzyskach w Nagano zajęli 12 miejsce. Cztery lata później w 2002 roku w Salt Lake City byli 13 łyżwiarzami w tańcach na lodzie. Ta ostatnia olimpiada była szczególnie ważna dla Sebastiana. Tam poznał Jagnę Marczułajtis, czołową polską snowboardzistkę, która w na amerykańskiej olimpiadzie otarła się o medal zajmując czwarte miejsce. O ich romansie mówiła cała Polska. Z olimpiady wrócili już jako para. Potem był szybki ślub. Cywilny wzięli w Łodzi, kościelny w Zakopanem. Na świat przyszła ich córka Jagoda, która w tym roku skończy 20 lat. Ale ta olimpijska miłość tak jak szybko się narodziła, tak szybko wygasła. Wzięli rozwód, założyli nowe rodziny. Sebastian Kolasiński został policjantem, układa programy choreograficzne. Jego partnerka z tafli lodowej Sylwia Nowak wyprowadziła się do Torunia. Wyszła za mąż za Marcina Trębackiego, też byłego tancerza na lodzie. Mają dwoje dzieci – syna Maksymiliana i córkę Sonię. Sylwia Nowak – Trębacka jest trenerką łyżwiarstwa w klubie MKS Axel Toruń. Jej podopieczni Natalia Kaliszek i Maksym Sporydiew, para w tańcach na lodzie będzie reprezentować Polskę na olimpiadzie w Pekinie.

Olimpijczycy z ŁKS-u

Do grona zimowych olimpijczyków trzeba też zaliczyć hokeistów Łódzkiego Klubu Sportowego. Łodzianin Jerzy Potz był jednym z najwybitniejszych polskich hokeistów. Występował na czterech olimpiadach! Debiutował w Saporro, a swoją olimpijską przygodę zakończył w Calgary. Pod kniec kariery wyjechał do Niemiec. Tam został trenerem. Zmarł w 2000 roku. Nie życje też inny łódzki olimpijczyk, Adam Kopczyński. Zmarł w lutym ubiegłego roku. Był olimpijczykiem z Sapporo. Chodż pochodził z Krakowa to swoje życie związał z Łodzią i ŁKS-em.

- W 1969 roku wracałem ze zgrupowania kadry polskich hokeistów w Zakopanem – mówił nam w wywiadzie Adam Kopczyński. - Mnie i Walerego Kosyla wiózł swoim wartburgiem Krzysiu Białynicki. Oni jechali do Łodzi i po drodze podwieźli mnie do Krakowa. Mój tata zaprosił ich do mojego rodzinnego domu. Waluś zażartował, że zabierają mnie do Łodzi. Ja specjalnie nie protestowałem. Grałem w Cracovii, ale gdy przyjeżdżałem do Łodzi to podziwiałem Halę Sportową. Na tamte czasy była prawdziwą areną. Do dzisiaj mogłaby służyć hokejowi. Zdecydowałem się przenieść do Łodzi i zostać hokeistą ŁKS-u. Walek i Krzysio mnie zmotywowali do tych przenosin., bardzo dobrze przyjęli mnie koledzy z klubu, trenerzy Rysiu Filipiak i Kaziu Chodakowski. Nie żałuję przenosin do Łodzi. Spędziłem tu najpiękniejsze lata mojej kariery. Grając w Cracovii zagrałem pierwszy raz na mistrzostwach świata. Był to 1969 rok. Na kolejnych pięć mistrzostw i olimpiadę pojechałem jako hokeista ŁKS-u.

Wspomniany Walery Kosyl to jeden z najlepszych bramkarzy w historii polskiego hokeja. Bronił polskiej bramki podczas igrzysk w Sapporo i Insbrucku.

W Hali Sportowej mieliśmy pierwsze w Polsce kryte lodowisko! - mówił nam Walery Kosyl. - Reszta była na powietrzu. Co roku przyjeżdżała do nas trenować reprezentacja Polski w hokeju. Tu grała mecze. Można było na nie popatrzeć i pomarzyć, by też grać w reprezentacji. I marzenie się spełniło. Graliśmy też w Hali Sportowej mecze ŁKS-u. Gdy graliśmy z Podhalem Nowy Targ czy Zagłębiem Sosnowiec, które zbudowało silną drużynę to hala pękała w szwach. I jeszcze „koniki” zarobiły na biletach parę złotych.

Na olimpiadzie w Oslo w 1952 roku i cztery lata później w Cortina d’Ampezzo Polskę reprezentował Kazimierz Chodakowski, hokeista i trener ŁKS-u.

od 7 lat
Wideo

Krzysztof Bosak i Anna Bryłka przyjechali do Leszna

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki