Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zdewastował i podpalił mieszkania na Widzewie. Dwie rodziny przeżyły szok w Wigilię

Jacek Losik
Rodzina z kamienicy przy ul. Niskiej
Rodzina z kamienicy przy ul. Niskiej Grzegorz Gałasiński
W wigilijny poranek sąsiad poszedł z siekierą do dwóch rodzin na Widzewie. Roztrzaskał i podpalił drzwi, zdemolował mieszkania. Rodzice z dziećmi musieli uciekać ze swoich domów. Sprawca przebywa na wolności.

Wigilia, godz. 6 rano, kamienica przy ulicy Niskiej 8. Łomotanie do drzwi, Robert Stępiński, ojciec trojga dzieci, wygląda przez wizjer w drzwiach. Za chwilę obok jego głowy przebija się siekiera...

- Obudziło nas walenie do drzwi. Mąż podszedł do nich, żeby zobaczyć, kto to. Nagle siekiera przeszła na wylot przez drzwi. Wyciągnęliśmy dzieci z łóżka i zaczęliśmy uciekać przez okno - wspomina drżącym głosem Sylwia Stępińska, matka trzech synów w wieku 4, 12 i 14 lat. - Schowaliśmy się w bramie przy alei Piłsudskiego 100. Zadzwoniliśmy po policję. Przyjechała po 30 minutach.

Napastnikiem był 29-letni sąsiad z góry. Po ucieczce rodziny Stępińskich udał się do drugiej rodziny, mieszkającej przy ulicy Suchej 5. W mieszkaniu było dwoje dorosłych i pięcioro dzieci. Najmłodsze ma 5 lat.

- O godz. 6.10 zaczął walić siekierą w drzwi. Krzyczał, że nas pozabija, a Olę (16-letnią córkę - red.) zgwałci - mówi Małgorzata Suroń, matka pięciorga dzieci. - Tego mężczyznę znamy. Nigdy nie mieliśmy na pieńku. Pożyczał nawet naszej córce głośniki do komputera.

Mężczyzna był na ulicy Suchej, kiedy usłyszał policyjne syreny. Pobiegł do mieszkania państwa Stępińskich. Wszedł do środka przez otwarte okno, wybił szyby, zniszczył dwa komputery i podpalił drzwi. Na klatce schodowej znaleziono słoik z benzyną. Funkcjonariusze zatrzymali mężczyznę na gorącym uczynku. Był pijany.

- Policja nic nie robi. Łapią go na gorącym uczynku przy płonących drzwiach, po czym twierdzą, że nie mają podstaw, by dłużej go przetrzymywać i prokurator wypuszcza go na wolność. To są jakieś kpiny - mówi rozgoryczona pani Sylwia.

Napastnika przesłuchała prokuratura. Po złożeniu wyjaśnień wypuściła go na wolność. - Przyznał się do winy i złożył wyjaśnienia - mówi Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi. - Prokurator przedstawił mu zarzuty kierowania gróźb karalnych i zniszczenia mienia. Grozi mu za to do pięciu lat więzienia.

Z wyjaśnień 29-latka wynika, że tej nocy pił alkohol i pokłócił się z konkubiną. Doszło do głośnej awantury, przez co zareagowali sąsiedzi z dołu. Wtedy mężczyzna wpadł w szał i sięgnął po siekierę.

Poszkodowani boją się, że nie jest to ostatni atak sąsiada. Uważają, że policja nie zapewnia im bezpieczeństwa. - Byłam w poniedziałek w VI Komisariacie KMP w Łodzi przy ulicy Wysokiej 45. Nic nie chcieli mi powiedzieć - skarży się pani Sylwia.

- Chodzi teraz po okolicy, śmieje się i mówi, że policja nic mu nie zrobi, bo ma go za wariata - wtóruje jej pani Małgorzata.

Mężczyzna dostał dozór policyjny. To oznacza, że będzie musiał regularnie stawiać się w komendzie policji.

Księgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki