Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żołnierzom gen. Maczka jesteśmy winni pamięć [ROZMOWA]

Redakcja
Z generałem dywizji Jarosławem Miką, dowódcą generalnym Rodzajów Sił Zbrojnych, rozmawia Sławomir Sowa

To dość rzadki widok, gdy najważniejszy żołnierz RP przyjeżdża na nadanie szkole imienia, nawet jeżeli patronem jest gen. Stanisław Maczek. Czy na Pański udział wpłynął fakt, że znał Pan niedawno zmarłego żołnierza gen. Maczka kapitana Antoniego Badowskiego, ojca łódzkiej posłanki PiS Alicji Kaczorowskiej?
Wmurowanie tablicy upamiętniającej generała Maczka rozpoczyna proces nadania szkole jego imienia. To jest po prostu coś, co jesteśmy winni kapitanowi Badowskiemu, żołnierzowi generała. Trudno opisać szlak bojowy i drogę, jaką przeszedł pan Badowski, od zesłania na Syberię po służbę w 1. Dywizji Pancernej. To najlepszy moment, żeby uczcić i generała Maczka, i wszystkich jego żołnierzy.

Pan poznał kapitana Badowskiego w Normandii podczas obchodów rocznicy lądowania aliantów. Z tego co wiem, zwrócił się do Pana: „To pan będzie teraz naszym Bacą”. A Bacą żołnierze 1. Dywizji Pancernej nazywali właśnie generała Maczka...
Rzeczywiście tak było. Pan Badowski był pierwszym maczkowcem, którego poznałem. Zresztą traktował mnie trochę jak swojego dzieciaka.

Teraz jest Pan tym najważniejszym „Bacą” w Wojsku Polskim, które przechodzi głęboką zmianę i stoi przed dużymi wyzwaniami. Ministerstwo Obrony Narodowej planuje powiększenie armii do 200 tysięcy. Sądzi Pan, że to wystarczająca liczba i będzie tylu chętnych?
Nigdy nie patrzyłem na siebie w kategorii „ważniejszy” czy „najważniejszy”. Za dowódcą zawsze stoją żołnierze. A tych wyzwań rzeczywiście nie brakuje, zarówno na świecie, jak i w naszym najbliższym otoczeniu. Dziś już nie mówi się, że wojsko jest zbędne lub zbyt liczne, dziś wojsko jest potrzebne. Sądzę, że chętnych do służby w armii nie zabraknie, chociażby patrząc na zaangażowanie młodzieży w uroczystość nadania szkole imienia generała Maczka. I nie będą to chętni tylko do orkiestry wojskowej.

Dziś jeden z najważniejszych tematów w armii to Obrona Terytorialna. Jej członkowie po 16 dniach szkolenia będą ćwiczyć przez jeden weekend w miesiącu, potem jakiś poligon latem. To wystarczy, żeby współdziałać z zawodowcami, którymi Pan dowodzi?
To trzeba jasno rozdzielić: czym innym są wojska operacyjne, czym innym Wojska Obrony Terytorialnej. Każdy wykonuje swoje zadania. Trzon kadry WOT tworzą obecnie żołnierze z wojsk operacyjnych. Ja zresztą nigdy nie byłem pesymistą, nie uważałem, że nie dadzą rady. Wszystko zależy od ludzi.

Zawodowe wojsko nie patrzy zazdrosnym okiem na te nowoczesne termowizory, noktowizory, karabinki, które szerokiem strumieniem płyną do WOT?
Na pewno nie. Wojska Obrony Terytorialnej ze względu na swoją specyfikę dysponują, mówiąc wojskowym językiem, drobnicą. Wojska operacyjne to inny rodzaj sprzętu i wyposażenia.

**CZYTAJ TEŻ:

W Łodzi będzie szkoła im. generała Maczka

**

ZOBACZ |Niepolitycznie: Sytuacja w SLD po odejściu Dariusza Jońskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki