- Lanice już jest w Łodzi - cieszy się Krystyna Matczak, babcia Oli. - To piękny francuski kłusak o rudym umaszczeniu. Wnuczka kupiła szampana na przywitanie. Ola miała łzy w oczach, gdy nasza klacz dotarła do Łodzi. Wyściskała Lanice z radości. I jak tu nie pomóc takiemu dziecku?
16-letnia Ola nie ukrywa, że konie są dla niej całym światem. Właśnie udało jej się uratować jedno zwierzę od śmierci w rzeźni, a już myśli o tym, by wykupić kolejne.
- Od pięciu lat jeżdżę konno w stadninie - mówi Aleksandra Helbik. - Dostałam się też do technikum weterynarii.
- Ale wnuczka nie tylko jeździ na koniach. Startuje w zawodach, sprząta końskie boksy, daje zwierzętom jeść oraz pić - chwali dziewczynę jej babcia. - To nie taka dziewczynka, który myśli o kupnie nowego ciucha. Gdy dowiedziała się, że jest koń, którego hodowca chce sprzedać do rzeźni, nie dała nam żyć. Nie było rady - zapożyczyliśmy się, ale klacz kupiliśmy.
Wykup klaczy kosztował Aleksandrę 2,5 tys. zł. Kolejne prawie 400 zł to koszty transportu zwierzęcia z Poznania do Łodzi. Teraz trzeba kupić klaczy osprzęt i płacić za utrzymanie w stadninie.
Część pieniędzy na wykup klaczy dała jedna z fundacji. Osoba prywatna przekaże cegły na budowę boksu dla Lanice.
Ale rodzina 16-letniej Oli będzie musiała oddać pożyczone pieniądze i znaleźć kolejne, żeby utrzymać klacz w stadninie.
- Zresztą koń to ciągłe wydatki - dodaje Krystyna Matczak. - Wnuczka już mówi, że konieczna jest pomoc kowala, gdyż klacz ma problemy z kopytem.
W każdej chwili mogą być również potrzebne pieniądze na leczenie poważnie chorej, cierpiącej na nowotwór kości mamy 16-letniej Oli.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?