Odpowiadając na pytania sędzi Edyty Markowicz oskarżony przyznał, że ma średnie wykształcenie i przed zatrzymaniem przez policję pracował w firmie prywatnej. Teraz przebywa w areszcie śledczym w Łodzi. Grozi mu dożywocie. Do sądu przywieźli go policjanci.
Prokurator Marzena Jabłońska z Prokuratury Rejonowej w Skierniewicach odczytała akt oskarżenia zarzucając Marcinowi M., że rano 29 października 2019 roku w rejonie skrzyżowania ul. Trzcińskiej i Podleśnej w Skierniewicach zadał pokrzywdzonej sześć ciosów nożem – m.in. w szyję i plecy, po czym owinął kabel wokół szyi kobiety i zaczął ją dusić. Jednak Monice Ż., która w tej sprawie jest oskarżycielem posiłkowym, udało się otworzyć tylne drzwi auta i uciec.
Marcin M. nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień zaznaczając, że to co miał do powiedzenia w tej sprawie oznajmił wcześniej prokuratorowi. W tej sytuacji sędzia Markowicz odczytała wyjaśnienia 37-latka ze śledztwa. Wynikało z nich, że rankiem 29 października 2019 roku Marcin M. przed wyjściem z domu zapakował do plecaka dwa noże kuchenne, ponieważ chciał się zatrudnić w hotelu w roli kucharza.
Następnie spotkał się z byłą partnerką w jej aucie. Pojechali. Nagle, gdy znaleźli się na dukcie leśnym przy drodze Skierniewice – Żyrardów, Marcin M. wyjął nóż z plecaka i zagroził, że zabije byłą partnerkę, jeśli nie odda telefonu komórkowego, w którym miały być informacje istotne dla oskarżonego.
Doszło do szarpaniny, podczas której znaleźliśmy się na tylnej kanapie. Monika leżała na brzuchu i pod sobą trzymała telefon. Nie chciała go oddać. Zadawałem jej ciosy nożem, pięścią i wszystkim co miałem pod ręką. Nie pamiętam czy dusiłem ją kablem. Nie wiem w jakiej sytuacji Monika znalazła się poza samochodem. Ja jej nie goniłem – oznajmił w śledztwie oskarżony.
Sędzia Markowicz zwróciła uwagę na pewną sprzeczność w zeznaniach oskarżonego. Otóż w śledztwie przyznał się do winy, a sądzie już nie. Dlaczego?
- Ta sprzeczność wzięła się stąd, że nie zrozumiałem pytania prokuratora. Myślałem, że zapytał mnie, czy byłem na miejscu zdarzenia, a nie o to, czy chciałem zabić Monikę – wyjaśnił w sądzie 37-latek.
Marcin M. podkreślił w śledztwie, że nie chciał zabić byłej partnerki, która go opuściła.
- Skończyłem szkołę medyczną i znam się na anatomii. Rany nożem, które zadałem Monice, nie były głębokie. Gdybym chciał ją zabić, to bym to uczynił. Ja jednak nie chciałem pozbawić jej życia – zaznaczył w śledztwie 37-latek. Ponadto wyraził żal za to, co uczynił pokrzywdzonej.

szkolenie wojsko
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?