Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co o Smoleńsku dać do podręcznika [WYWIAD]

Redakcja
Prof. Andrzej Paczkowski
Prof. Andrzej Paczkowski Marcin Obara
Z prof. Andrzejem Paczkowskim, historykiem, rozmawia Piotr Brzózka:

Jak długo będziemy czytać sensacyjne tytuły: "Oto cała prawda o Smoleńsku". Czy w tej sprawie doczekamy się kiedyś "prawdy obiektywnej"? I czy taka w ogóle w historii istnieje?

Zależy, co przez to pojęcie rozumieć. Czy mówimy o prawdzie obiektywnej w sensie prawnym? Jeśli chodzi o katastrofę smoleńską - taką prawdą będzie stwierdzenie jej przyczyn i odpowiedzialności. To prawdopodobnie jest możliwe do ustalenia, choćby przez prokuraturę. Natomiast, jeśli przez prawdę smoleńską rozumiemy cały kompleks stosunków między rządem i prezydentem, koalicją rządzącą i opozycją, jeśli weźmiemy pod uwagę to wszystko, co pisały o sprawie różne media, to powstaje obszar, którego granic nie sposób nawet określić, a w związku z tym nie da się powiedzieć, co jest prawdą ostateczną. To nic nadzwyczajnego, w historii są wydarzenia, które dla części badaczy i opinii publicznej nie zostały wystarczająco poznane i opisane. W USA wciąż są pytania o śmierć Kennedy'ego. Wciąż jest wielu zwolenników tezy o spisku. Nasz Smoleńsk będzie należał do tych wydarzeń, co do których zawsze jakieś środowiska będą twierdzić, że prawdziwy bieg wydarzeń był inny, niż ustalony np. przez prokuraturę.

Tak czy inaczej Smoleńsk trzeba będzie opisać w książkach do historii. Jak? Czy to będzie zależeć od tego, kto akurat jest ministrem edukacji?

To będzie zależało od stanu faktycznego wszystkich dochodzeń. Przypomnę, że prokuratura nie zakończyła śledztwa. Być może jej orzeczenie będzie jakimś punktem wyjścia do przedstawiania wydarzenia w sposób w miarę zobiektywizowany. Dzisiaj najsensowniejsze byłoby przedstawienie wszystkich hipotez. Poczynając - czemu nie? - od stanowiska pani Anodiny, przez komisję Millera, ustalenia prokuratury, po hipotezy stawiane w zespole Antoniego Macierewicza.

Nie ma Pan wrażenia, że badanie historii najnowszej paradoksalnie może być trudniejsze, niż zagłębianie się np. w wieki średnie?

Badając wieki średnie jesteśmy ograniczeni, jeśli chodzi o materiały. Wielu rzeczy należy się domyślać, a nawet popuszczać wodze fantazji. Wiemy, że coś się zdarzyło, bo zostały ślady archeologiczne, ale możemy tylko spekulować na temat przebiegu. Postawionych hipotez nigdy z całą pewnością nie będzie można potwierdzić. A jeśli chodzi o historię najnowszą, to jest odwrotnie - mamy za dużo źródeł. Mamy problem selekcji. Czasem przez przypadek coś w tej masie może być przeoczone. Też więc nie ma stuprocentowej pewności. Ponadto w historii najnowszej konfrontujemy dokumenty z aktorami, twórcami wydarzeń. Za pomocą innych źródeł staramy się odczytać ich motywy, weryfikujemy to, co sami piszą i mówią. Aktorzy tych wydarzeń są przekonani, że to, jak oni je zapamiętali i interpretują, jest jedynym i niepowtarzalnym punktem widzenia. Historyk powinien to jednak konfrontować z innymi źródłami, świadkami, a przede wszystkim świadectwami fizycznymi - dokumentami. I obraz, który wyrabia sobie historyk, często jest inny niż samego bohatera.

Przykładem jest Lech Wałęsa.

Wałęsa tak. Ale też stan wojenny, Wojciech Jaruzelski. Mamy liczne świadectwa generała i jego najbliższego otoczenia, które niezbyt zgadzają się z dokumentami, którymi dysponujemy. Wtedy powstaje problem, czy bardziej wierzyć pamięci uczestnika, czy zapisom.

A komu wierzą historycy?

Historyk z natury rzeczy bardziej wierzy źródłom pisanym niż mówionym.

Przyjmuje się jak dogmat, że PRL był zły, jednak często sięga się po dokumenty z tamtej epoki, pisze na ich podstawie życiorysy. Czy te kwity są wiarygodne? Jak Pan podchodzi np. do raportów esbeckich?

Jeśli chodzi o historię najnowszą, są do dyspozycji dziesiątki tysięcy dokumentów. Są wśród nich ważne i nieważne. Niektóre rzetelnie oddają intencje, inne nie. Dokumenty esbeckie są wiarygodne, jeśli chodzi o autentyczność - wiadomo że powstały wtedy. Natomiast czy prawdziwe są w nich wszystkie informacje, to jest właśnie kwestia innych badań, konfrontacji z innymi źródłami.

Problemem w badaniu historii najnowszej jest też chyba to, że często przenika się ona z polityką.

Oczywiście, że się przenika, ale i w odległej historii można odnaleźć wydarzenia, które mają bieżące polityczne znaczenie, nadaje im się wymiar symboliczny. W PRL podkreślano rolę pułków smoleńskich pod Grunwaldem. To miało pokazywać, że Rosja zawsze udzielała nam pomocy. Teraz się o tych pułkach nie mówi, bo one były po prostu częścią wojsk Wielkiego Księstwa Litewskiego. To pokazuje, że nawet w bardzo dawnej historii można znaleźć wydarzenia interesujące współczesnych polityków. Inny przykład: obecność Polaków na ziemiach zachodnich - to był bardzo ważny temat po wojnie, a i dziś co jakiś czas wraca. Powstanie warszawskie: powinno wybuchnąć, czy nie. Ocena powstania jest dziś bardzo często związana z ogólną postawą polityczną osoby oceniającej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki