Był tylko zawodnikiem rezerwowym i nie ma jego nazwiska na liście zwycięzców w medialnych relacjach z mistrzostw ani nawet w wydawnictwach klubowych. Miał jednak olbrzymi wkład w sukces. Okoliczności jego występu w meczu finałowym były niezwykłe, a ich przypomnienie uzupełni historię hokeja w Łodzi.
Reprezentacja Łodzi (zespół ŁKS uzupełniony był przez dwóch zawodników Spójni) pokonała Kraków 10:6 i Śląsk 10:5, ale przegrała z Toruniem 7:8 i o tytule rozstrzygnąć miał dodatkowy mecz z ekipą Śląska. Okazało się jednak, że bramkarz jest kontuzjowany i musi zagrać zastępca. Trener Władysław Król miał w ekipie 15-letniego wówczas Jurka, początkującego zawodnika bez meczowego doświadczenia. Wieczorem w hotelu odbył się trening: okna pokoju zastawiono materacami z łóżek, a starszyzna drużyny strzelała w jego kierunku krążkami…
Pomogło! Tomczak bronił odważnie i brawurowo, rzucał się bez strachu pod nogi i łyżwy atakujących bramkę napastników. Mimo przewagi rywali Łódź wygrała 4:3, a opiekun drużyny Franciszek Głowacki, zawodnik drużyny ŁKS, która w 1946 roku była wicemistrzem Polski, podarował mu z radości swoją czerwoną kanadyjską czapeczkę hokejową. „Czerwona czapeczka wygrała mecz” – pisał redaktor, ale nie zanotował nazwiska bohatera meczu, co teraz – po latach – wypada z szacunku dla historii i zmarłego uzupełnić - kończy red. Wojciech Filipiak.
Jerzy Tomczak zmarł 14 maja. Pochowany został 20 maja na cmentarzu na Retkini.
![emisja bez ograniczeń wiekowych](https://s-nsk.ppstatic.pl/assets/nsk/v1.220.2/images/video_restrictions/0.webp)
STUDIO EURO PO HOLANDII
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?