Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Edward Gierek. Chodził wokół bloku, a ludzie wychodzili na balkony [ZDJĘCIA]

Anna Gronczewska
Edward Gierek i  premier Piotr Jaroszewicz piją wodę z zakładu uzdatniania wody w Kalinku.
Edward Gierek i premier Piotr Jaroszewicz piją wodę z zakładu uzdatniania wody w Kalinku. archiwum/Andrzej Wach
Dla młodych Edward Gierek jest człowiekiem z zamierzchłych czasów. Wielu dwudziestolatków z rozbawieniem słucha opowieści, jakim wydarzeniem w rodzinie 40 lat temu było kupno samochodu czy nawet radiomagnetofonu. Ale ich rodzice i dziadkowie często z nostalgią wspominają czasy, gdy Polską rządził I sekretarz Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej Edward Gierek. Bo wtedy wprowadzili się do pierwszego mieszkania w blokach, bo kupili syrenkę lub małego fiata, bo upolowali na raty meblościankę z fabryki w Łasku. Bo byli wtedy młodzi...

Te wspomnienia, dobre i złe, wracają, gdy SLD przypomniało setną rocznicę urodzin Edwarda Gierka. Do tego jeszcze partia ta chce, by rok 2013 był jego rokiem...

Gospodarskie wizyty
Edward Gierek wiele razy odwiedzał Łódź i województwo łódzkie. Obok drukujemy zdjęcie z 1973 roku, które zrobiono w miejscowości Kalinko, gdzie znajduje się zakład uzdatniania wody pitnej, płynącej do Łodzi z Zalewu Sulejowskiego. I sekretarz PZPR razem z Piotrem Jaroszewiczem, ówczesnym premierem, trzymają w ręku szklanki i testują smak wody...

Jeszcze wcześniej Gierka na żywo mogli zobaczyć mieszkańcy największego łódzkiego osiedla Retkinia. Przyjechał do Łodzi, gdy do pierwszego oddanego do użytku bloku, z numerem 2, wprowadzali się lokatorzy. Był rok 1972.

- Do mieszkań nie wchodził, ale chodził wokół bloku. Ludzie wyszli na balkony, albo wyglądali przez okna - tak wspomina dziś wizytę I sekretarza pan Janusz, mieszkaniec łódzkiej al. Wyszyńskiego, która przez wiele lat nosiła imię Juliana Marchlewskiego.

Z naszym regionem Edwarda Gierka łączy też słynna gierkówka, dwupasmowa droga łącząca Warszawę z Katowicami, a przebiegająca przez województwo łódzkie. Choć nie ukrywajmy, że została zbudowana nie dla nas, ale by połączyć szybką trasą matecznik Gierka ze stolicą. Ale nasz region na tym też skorzystał...

Do Piotrkowa Trybunalskiego Edward Gierek przyjechał w 1979 roku na dożynki. Często też odwiedzał Konewkę koło Spały, gdzie miał willę.

Starościna z ludu
Barbara Rytych mieszka we wsi Porszenie, w gminie Wolbórz, gospodarstwo prowadzi córka z zięciem. Mają, razem z dzierżawą, ponad 100 hektarów ziemi, oborę, 150 tuczników.

Coraz mniej ludzi pamięta, że to ona była starościną dożynek, które w 1979 roku odbyły się na stadionie w Piotrkowie Trybunalskim. Starostą był Stanisław Szmalec z Woli Rokszyckiej, w gminie Wola Krzysztoporska. Zmarł w 1994 roku.

- Wiejskie społeczeństwo ma Gierkowi wiele do zawdzięczenia - twierdzi Barbara Rytych. - Państwo się wtedy zadłużało, ale rolnikom za Gierka żyło się dobrze. Może nie było co za pieniądze kupić, ale łatwiej było je zdobyć. A to dzięki Gierkowi rolnicy mają emerytury, które do dziś są prawdziwym zbawieniem dla wsi i bezpłatną opiekę lekarską. A dziś? Co dziś państwo dla rolników robi? Tylko chłopa dusi!

Barbara Rytych mieszka w gminie Wolbórz, przez gminę przebiega gierkówka, więc pani Barbara wie, jakie dzięki tej drodze jest ułatwienie w poruszaniu się.

- A była to przecież jedna z pierwszych, prawdziwych dwupasmowych dróg w Polsce - podkreśla z mocą.

Kiedy przed 33 laty wybierano starostów dożynek, zasady były proste. Starosta miał być z PZPR, a starościna z ZSL. Pani Barbara jest do dziś wierna ruchowi ludowemu.

- Wygrałam wtedy przy dużej konkurencji - wspomina. - Było 16 kandydatek, bo każda gmina chciała mieć swoją starościnę.
Opowiada, że rywalkę miała nawet w swojej gminie. Ponoć zapisała się specjalnie do PZPR, by zostać starościną. Kiedy jej się nie udało, rzuciła ze złości legitymację partyjną.

Barbara Rytych nie była człowiekiem znikąd. Znano ją jako wiceprezesa w Komitecie Wojewódzkim ZSL, była szefową Koła Gospodyń Wiejskich.

- Lubiłam działać - wspomina. - Tę społecznikowską żyłkę mam chyba po ojcu. On też był wielkim społecznikiem w mojej rodzinnej Żarnowicy. Kiedy przyjechałam do męża na wieś, było tu tylko światło. Położyliśmy asfalt, wybudowaliśmy remizę, zrobiliśmy wodociągi...

Żniwa w 1979 roku były bardzo ciężkie. Przez całe lato strasznie padało. Zbiór zboża kończono we wrześniu. Rolnicy wspominają, że wszystkich bardzo gonili, by zbierali zboże. Najbardziej tych, którzy mieli pola przy trasie Warszawa - Katowice, bo tamtędy władza jeździła na Śląsk.

- Zboże było mokre, a już kosić kazali - wspomina rolnik z gminy Wolbórz. - Mokro tak było, że maszyny na pole wjechać nie mogły.

Barbara Rytych opowiada, że z kółka rolniczego wypożyczano maszyny w pierwszej kolejności tym, którzy mieli pola przy gierkówce.

Całe województwo przygotowywało się do wizyty I sekretarza. Gminni sekretarze partii jeździli po okolicy i wypatrywali, czy gdzieś nie ma jeszcze słomianych strzech. Gdy taką zauważyli, gospodarza czekała poważna rozmowa. Musiał zmieniać dach. Dostawali nawet od ręki przydział eternitu, który był wtedy tzw. towarem deficytowym, czyli w normalnych sklepach go zwykle nie było. Gdy zaś blisko gierkówki stała mało reprezentacyjna chałupa, ustawiano przed nią od strony drogi zasłonę z eternitu. Tak by towarzysz Gierek nie zauważył walącego się domu...

Tydzień przed i tydzień po dożynkach Rytychowie oraz Szmalcowie musieli przyjąć pod swój dach niecodziennych gości. Mieszkali u nich panowie z SB. Mieli pilnować starostów i ich gospodarstw. U Szmalców kontrola była szczególna, bo to ich gospodarstwo miał odwiedzić towarzysz Gierek.

- Wiadomo było, że do nas nie przyjedzie, ale SB też u nas siedziała - opowiada pani Barbara. - Pilnowali, by coś złego nie stało się mnie ani gospodarstwu. A przecież nie było takiej potrzeby.

Do Szmalców Gierek przyjechał w czwartek, przed dożynkami. Wydano wystawny obiad. Gierkowi towarzyszyła żona Stanisława. Barbara Rytych wspomina, że przyjechała prosto z lotniska, bo właśnie przyleciała z zagranicy.

Gierka pani Barbara zapamiętała jako otwartego, życzliwego człowieka.

- Taki tata. Stachna też była miła - twierdzi.

Gierek pytał ją o dzieci, dziwił się, że wszystkie chcą zostać na wsi. Obiad przygotował kucharz z motelu w Polichnie, ale Gierek zjadł tylko biały ser i chleb ze smalcem. Pił wódkę z miodem, którą sama przyrządziła Halina Szmalec, żona Stanisława.
Barbara Rytych jest dumna, że kilka godzin siedziała z Gierkiem przy jednym stole. Zwiedzali potem razem kopalnię w Bełchatowie, latali helikopterem.

- Mówili, że Gierkowa do Francji latała, by zrobić sobie fryzurę - przypomina pani Barbara. - Nie wiem czy tak było, ale to była mądra kobieta. Jak przed dożynkami odwiedziła dom starosty, mówiła, by ziemi nie dawać spółdzielniom, tylko rolnikom, bo tylko oni się nią odpowiednio zajmą.

Już po tym jak I sekretarza usunęli z urzędu, miała jeszcze okazję spotkać się z Gierkiem i jego żoną. Razem z mężem pojechali do sanatorium w Ustroniu Śląskim. Ludzie opowiadali, że koło dworca Gierek ma swoją willę, więc poszli tam na spacer. Zobaczyli dom, obok którego stała willa generała Jerzego Ziętka, byłego wojewody śląskiego.

- Obaj się bardzo przyjaźnili, nawet ich balkony były połączone takim mostkiem, by mogli się odwiedzać - przypomina sobie pani Barbara.

Stanęła z mężem przed willą Gierka, a wtedy jakaś kobieta otwiera wnękę w betonowej bramie i kładzie tam mleko.

- Okazało się, że ta pani pomaga państwu Gierkom - opowiada Barbara Rytych. - Powiedziałam, że jestem z powiatu piotrkowskiego, że kiedyś poznałam pana Gierka i bardzo chciałabym uścisnąć mu rękę. Ta pani na to, że może mi pomoże. Powiedziała też, że Gierkowie to bardzo dobrzy ludzie. Miała się ich spytać czy chcą się ze mną spotkać. Na drugi dzień, o umówionej godzinie, znów mieliśmy przyjść z mężem pod ten dom.

Okazało się, że Gierek chce spotkać się z państwem Rytychami. Zaprosił ich do ogrodu. Usiedli przy stoliku, gosposia przyniosła czajnik z herbatą.

- Był bardzo rozżalony tym, jak postąpili z nim koledzy - wspomina pani Barbara. - Opuścili go, zniszczyli. Największe pretensje miał do Kani i Kiszczaka. Widać było boleść na jego twarzy.

Po dożynkach Barbara Rytych została posłanką z ramienia ZSL. Była nią od 1980 do 1986 roku, bo trafiła na przedłużoną kadencję.

- Mieliśmy darmowy bilet i łóżko w hotelu - mówi pani Barbara. - Takie były zyski z posłowania, nie jak dziś...

W temacie rury
Józef Niewiadomski, były prezydent Łodzi i I sekretarz Komitetu Łódzkiego PZPR, zapamiętał spotkanie z Gierkiem w 1971 roku w komitecie łódzkim PZPR. Wtedy Edward Gierek zapowiedział budowę zbiornika w Sulejowie i drugiej nitki rurociągu doprowadzającego wodę do Łodzi.

- Brakowało jednak rur o dużym przekroju, którymi miała płynąć woda i to na odcinku pięćdziesięciu kilometrów - opowiada Józef Niewiadomski. Gierek obiecał, że załatwi takie rury w zakładach, o ile dobrze pamiętam, w Górce Węglowej na Śląsku.
Potem Gierek przyjechał w połowie lat 70., gdy łódzkie włókniarki i włókniarze domagali się podwyżki płac. Odwiedził zakład na Teofilowie.

- Do zamknięcia budżetu brakowało 20 - 40 miliardów ówczesnych złotych - wspomina Niewiadomski. - Przemysł lekki zobowiązał się do dodatkowej produkcji, by pomóc zapełnić tę dziurę w budżecie. A włókniarze mieli dostać podwyżkę.

Niewiadomski spodziewa się, że niektórzy ze zdziwieniem przyjmą jego słowa, ale - jego zdaniem - czasy Gierka były najlepszymi latami dla Łodzi. W 1971 roku, kiedy w Łodzi zaczęły się strajki włókniarek, do miasta przyjechało niemal całe Biuro Polityczne PZPR, ale bez Gierka oraz prezydium rządu.

- Wtedy uchwalono program dla Łodzi, powołano partyjno-rządowy zespół, który miał się tym zająć - przypomina Niewiadomski. - Na jego czele stanął Eugeniusz Szyr.

Efektem tego programu było wybudowanie w Łodzi 54 zakładów pracy i modernizacja stu czterdziestu.

- Zaczęło się od wybudowania na ul. Wróblewskiego fabryki produkującej urządzenia do klimatyzacji i wentylacji - mówi Niewiadomski. - Za czasów Gierka wybudowano w Polsce 100 tysięcy mieszkań! Krytykuje się, że są z wielkiej płyty, na radzieckiej licencji. Ale tę technologię Rosjanie ściągnęli z Zachodu! Myśmy w Łodzi wybudowali duńską fabrykę domów.
Wielu podkreśla, że "gierkowski dobrobyt" wynika z życia na kredyt. Dopiero niedawno spłacono ostatnią transzę zaciągniętego w czasach Gierka długu.

- To prawda. Ale teraz ratujemy gospodarkę sprzedając i prywatyzując właśnie to, co wybudowano za czasów Gierka - uważa Niewiadomski. - A tak naprawdę, to większość już sprzedano...

Paweł Spodenkiewicz z łódzkiego oddziału IPN przyznaje, że trudno jednoznacznie ocenić epokę Gierka.

- Strajki z 1971 roku bardzo zaniepokoiły władze partyjne - przypomina Spodenkiewicz. - Dzięki temu Łódź doczekała się programu modernizacyjnego w przemyśle lekkim. Wcześniej był on tylko eksploatowany, bo rozwijano przemysł ciężki.
Część inwestycji Gierka nie była trafiona, także w Łodzi. Produkowano wiele bubli.

- Właścicielem dużych fabryk było państwo, a nadzór państwa nie był właściwy - ocenia Spodenkiewicz. - Nasze towary nie mogły konkurować z zachodnimi pod względem jakości. Na przykład ilość usterek w sprzęcie elektronicznym była zastraszająca - oceniały to tak same władze partyjne.

Spodenkiewicz uważa, że pierwsza połowa epoki Gierka to była nowa jakość, jakiej do tej pory nie znało komunistyczne państwo. Nastąpiło otwarcie na Zachód. Do polskich sklepów trafiły luksusowe towary, o których wcześniej można było tylko pomarzyć.

Boom skończył się jednak, gdy w połowie lat 70. wzrosły ceny ropy naftowej. Na Zachodzie rozpoczął się kryzys gospodarczy i przestano kupować polskie towary. Zaczynało brakować komponentów, niezbędnych do produkcji, które za dewizy sprowadzano z Zachodu. Brakowało żywności, przed sklepami ustawiały się kolejki. Narastało niezadowolenie. Brutalnie stłumiono protesty robotnicze w Radomiu i Ursusie. Potem pojawiły się kartki na cukier - symbol krachu gospodarczego.

- Czas zaciera złe wspomnienia - twierdzi Spodenkiewicz. - Wielu z tych, którzy dziś tęsknią za czasami Gierka, w roku 1980 było wściekłych na niego za to, że doprowadził Polskę na skraj bankructwa.

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki