Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Famuły w Łodzi. Mieszkańcy pożegnają ul. Ogrodową, po remoncie już tutaj nie wrócą [ZDJĘCIA]

Anna Gronczewska
Mieszkańcy famuł przy ul. Ogrodowej doczekali się w końcu remontu. Jako pierwszy ma być wyremontowany dom pod numerem 24. Potem przyjdzie czas na dwa kolejne. Jednak nie wszyscy mieszkańcy famuł są z tego zadowoleni. Muszą opuścić miejsce, gdzie spędzili całe życie.

Famuły, czyli domy robotnicze wybudowane przez Izraela Poznańskiego dla robotników z jego fabryki, stoją na ul. Ogrodowej. Naprzeciw hotelu andel's i Manufaktury. Po przekroczeniu ich bramy, człowiek ma wrażenie, że wkroczył w inny świat. Tak, jakby elegancki hotel i piękna Manufaktura były tylko snem, a nie sąsiadami famuł.

- Po jednej stronie Manufaktura, wielki świat, a tu taki wstyd! - zauważa Barbara Michalak, która niemal całe swe życie mieszkała w famułach przy ul. Ogrodowej.

Na podwórku przy ul. Ogrodowej 26 siedzi grupa młodych mężczyzn i zbiera pieniądze na flaszkę. Licytują się, ile kto ma dać. W końcu wystarczy tylko na dwa "szczeniaczki".

- Nie róbcie zdjęć! - krzyczy trzydziestokilkuletni mężczyzna, którego twarz mówi, że wiele już przeżył. Przechodząca obok starsza kobieta podpierająca się kulą tylko kręci głową.

- Takie tu mamy towarzystwo! - denerwuje się. - U nas, pod numerem 26 jest chyba najgorzej. Jest tu tyle przejść, zakamarków, że każdy tu wejdzie, "walnie" flaszkę i wychodzi. Wystarczy popatrzeć, ile tu wokoło potłuczonego szkła! Kiedyś było inaczej. Mieszkali tu inni ludzie. A z czasem nasprowadzali tu do lokali socjalnych. Nawet szkoda o nich mówić!

Barbara Michalak pamięta dobre czasy famuł. Mieszkała początkowo na ul. Mielczarskiego, ale na Ogrodowej miała dziadków, którzy pracowali w zakładach im. Juliana Marchlewskiego. W 1957 roku wprowadziła się do nich z rodzicami. Pamięta, że na podwórku stało kilkanaście ławek. Krawężniki były pomalowane na biało. Rosły róże, pięknie pachniał jaśmin. Dzieci miały piaskownicę, zimą urządzano ślizgawkę. W Dzień Dziecka na podwórku grała zakładowa orkiestra. Dzieciom rozdawano cukierki, ciastka, oranżadę. Ale już dziś nie te czasy.

- Proszę wejść do klatki schodowej i zobaczyć jak wygląda!- dodaje pani Barbara. Ona na swoje mieszkanie nie narzeka. Ma 27 metrów kwadratowych i płaci 210 złotych miesięcznie. Do tego dochodzą opłaty za wodę, prąd. A prądem zimą ogrzewa mieszkanie. Sama zrobiła sobie ubikację.

- Wcześniej to na podwórku ubikacje były, jedna na kilka mieszkań przypadała - wyjaśnia pani Barbara. Słyszała, ze niedługo mają remontować i ich kamienicę.

- Podobno po remoncie będzie można tu wrócić - mówi pani Basia. - Nie wiem jednak, czy będzie mnie na taki powrót stać. Ale gdyby czynsz nie był wyższy niż 10 złotych za metr i byłoby ogrzewanie, łazienka i wygody to wołałabym wrócić tu niż gdzie indziej na poniewierkę iść!

Przechodzący obok mężczyzna po sześćdziesiątce przedstawia się, że ma na imię John.

- No naprawdę to Jan jestem, ale wiele w Europie pracowałem i tam tak na mnie mówili - wyjaśnia. - Jan brzmi pospolicie, a John to piękne imię...

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Pan John mówi, że czas już przygotowywać się do przeprowadzki. Niedawno był na zebraniu, które władze miasta urządziły w szkole przy ul. Gdańskiej. Zapowiedzieli, że ich famuła ma być remontowana w 2015 roku. Wtedy będą ich wyprowadzać.

- Ci co płacą czynsz mają dostać ładne mieszkania - dzieli się wrażeniami ze spotkania z przedstawicielami Urzędu Miasta pan John. - O blokach nikt nie wspomniał. Nawet zapowiedzieli, żeby nikt o nich nie marzył. Mieszkania mają być w starym, ale wyremontowanym budownictwie. Głównie w centrum. To kamienice z programu Mia100. Proponowali między innymi domy na ulicy Więckowskiego, Gdańskiej.

Na zebraniu mówili, że kto będzie chciał, to może wrócić po remoncie na ul. Ogrodową. Pan John wie, że pewnie nikt nie wróci. On też.

- Czynsz w naszych famułach po remoncie ma wynosić 12-15 złotych za metr, a teraz płacimy 6-7 złotych - wyjaśnia. - Nikogo nie będzie stać na taki czynsz. U nas biedni ludzie mieszkają!

John też się będzie musiał wyprowadzić. Z wielkim żalem. Ma 67 lat, a na ul. Ogrodowej zamieszkał, gdy miał dwa lata. W zakładach ul. Marchlewskiego pracowali jego rodzice. On też w tej fabryce przepracował 20 lat. Do pracy poszedł jako 15- letni chłopak. Żałuje, że odszedł potem do prywaciarza. Zarabiał dobrze, ale dziewięć lat do emerytury mu nie doliczono...

- Mieszkania u nas podobne, większość to jeden pokój, z którego wygrodzono kuchnię, ubikację, czasem jeszcze jeden pokój, taki kącik do spania - opowiada mężczyzna. - Tylko w dwóch pierwszych klatkach mieszkania były lepsze, większe. Jeszcze przed wojną wprowadzali się do nich majstrowie, dobrzy rzemieślnicy. Był tam parkiet, ogrzewanie...

Remont famuł ma się rozpocząć od tej przy ul. Ogrodowej 24. Tak jak pozostałe, ma być wyremontowana w ramach programu Mia100Kamienic. Remont pierwszej wyliczono na 30 milionów złotych i według zapowiedzi powinien zacząć się w sierpniu. Wcześniej jednak trzeba wyprowadzić dotychczasowych lokatorów.

- Nie wiem, jak to będzie, bo ponad połowa z około 200 rodzin, które tu mieszkają, jeszcze się nie wyprowadziła! - mówi pani Magda, jedna z młodszych lokatorek tej famuły, która mieszka tu dopiero dziewięć lat. - Na razie to takie mieszkania proponują, że nikt tam się przeprowadzić nie chce.

Na mieszkanie czeka też pani Wiesia, dawna pracownica "Marchlewskiego". Mieszka w lokalu, który dostała po teściowej.

- Teściowa pracowała u "Marchlewskiego", ja też, był tam zatrudniony także mój mąż - dodaje pani Wiesia. - Wszyscy jesteśmy związani z tym miejscem. Żal opuszczać to mieszkanie. Sami je wyremontowaliśmy, założyliśmy ubikację. Nie wiem, jakie mieszkanie nam zaproponują. Jeśli w kamienicy z tego programu Mia100Kamienic, to nie wiem czy przyjmiemy. Za metr trzeba będzie płacić 12 złotych. Nie będzie nas stać na czynsz!

Z opowieści męża wie, że w jednej z klatek, nazywanych tu sieniami, swoją siedzibę miało ORMO.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

- Wokół rosły piękne róże i jak któryś z chłopaków taką różę zerwał, to rodzice płacili grzywnę czy mandat - dodaje. Kilku jej sąsiadów już dostało przydziały mieszkań. Czekają, gdy skończą się ich remonty. Mówili, że nie są złe...

Przy klatce obok stoi starsza kobieta taszcząca torbę z zakupami. 84-letnia pani Stanisława mieszka tu ponad sześćdziesiąt lat. Jako młoda mężatka wprowadziła się do teściowej, która pracowała u "Marchlewskiego". Ona też jest emerytowaną włókniarką. Ale pracowała w zakładach dziewiarskich im. Emilii Plater przy ul. Wólczańskiej.

- Nie mogę nawet myśleć o tej przeprowadzce! - mówi starsza kobieta i zaczyna płakać. - Jakby można było kupić śmierć, to bym sobie kupiła!

Dostała już propozycję mieszkania przy ul. Piotrkowskiej. Syn i wnuczka poszli je oglądać... Nad oknem i drzwiami grzyb. A gdy odsłonili wykładzinę, to były gniazda robaków. I jeszcze na środku pokoju stał piec, czyli tzw. koza.

- Jedna z mieszkających w tej kamienicy kobiet mówiła, że od trzech lat przychodzą oglądać tamto mieszkanie i nikt się nie zdecydował - żali się pani Stanisława. - I mnie starej chcą to wcisnąć? Za to, że regularnie czynsz płacę? A w takiej wyremontowanej kamienicy mieszkania nie chcę! One mają co najmniej 80 metrów kwadratowych. Co ja stara będę robiła w takim mieszkaniu? Owszem, sąsiedzi dostali takie i przyjęli. Mieszkanie jest ładne, z wygodami. Tylko oni pracują, będą mieli za co czynsz płaci. A ja tylko z emerytury żyję.

Pani Stanisława najchętniej zostałaby na ul. Ogrodowej. Choć tu różnie bywa. Kiedyś podbiegła do niej czteroletnia dziewczynka i poprosiła o cukierka. Akurat nie miała. Dziecko odeszło i zaraz krzyknęło: Stara szmata nie chciała mi dać cukierka! To tylko jeden z przykładów. Mieszkała tu kobieta, która podpaliła mieszkanie. Znalazła się potem w domu opieki. Inna prowadziła mały "sklep". O każdej porze dnia i nocy sprzedawała wódkę po 5 zł za pół litra, papierosy. Miała niepełnosprawnego syna, który leżał tylko w łóżku i pił alkohol. Zwykle różne "wynalazki"... Inna z sąsiadek nie miała ubikacji, więc wszystkie nieczystości wyrzuca do kontenera na śmieci. Ale podobno część z nich już się wyprowadziła, na tamten świat...

Barbara Osuwniak cieszy się, że mieszka w famule przy ul. Ogrodowej 28. Nie dosyć, że z tych wszystkich domów robotniczych jest w najlepszym stanie, to jeszcze remont ma tu się zacząć dopiero za dwa lata, w 2016 roku.

- Mieszkam tu dwadzieścia lat - opowiada pani Barbara.- Przeprowadziłam się tu z ulicy Lipowej, bo tamta kamienica groziła zawaleniem. Przyzwyczaiłam się to tych famuł przy Ogrodowej. Mieszkania nie mam złego. Płacę 320 złotych czynszu, plus woda, prąd. Sama zrobiłam sobie remont. Warunki mam niezłe...

Pani Barbara prowadzi nas do swego mieszkania. Pokazuje duży pokój, wydzielony mały pokoik, ubikację i kuchnię. Wszystko zadbane, odremontowane.
- Powinnam jeszcze pomalować mieszkanie, ale nie wiem czy się opłaca? - zastanawia się pani Barbara. - Ale sama wymalowałam klatkę schodową. Trzeba było to zrobić, by przyjemniej się tu mieszkało.

Bogdan Trąbczyński na ul. Ogrodową 28 wprowadził się 12 lat temu. Dostał tu lokal socjalny. Za 13-metrowe mieszkanie płaci 150 złotych czynszu. Zdaje sobie sprawę, że to już ostatnie jego lata na ul. Ogrodowej. Po remoncie już tu nie wróci. Nie będzie go stać...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki