Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Festiwal "Taneczne Zderzenia" już za nami. Czy nowy festiwal ruszy w dalszą drogę? [ZDJĘCIA]

Łukasz Kaczyński
Sceniczna wersja oscarowego "Tanga" Zbigniewa Rybczyńskiego zakończyła Festiwal "Taneczne Zderzenia" w Teatrze Muzycznym.

W ostatnich latach Łódź ma tendencję do powielania wydarzeń odbywających się gdzieś w Polsce. Lubuje się też w wychwalaniu ważności ich rodzimych kopii. Aż doczekaliśmy się inicjatywy, która wnosi autentyczny powiew świeżości w ramy łódzkiej kultury. Festiwal "Taneczne Zdarzenia" zakończył się 29 kwietnia, w Międzynarodowy Dzień Tańca, galą na scenie Teatru Muzycznego. Stamtąd wyszedł. Jego spiritus movens to Artur Żymełka, kierownik Baletu TM. Galę poprzedziły warsztaty w Akademickim Ośrodku Inicjatyw Artystycznych oraz projekcje w Kinie "Bodo" filmów dokumentalnych (w tym o balecie łódzkie opery) zrealizowanych przez specjalistów w tej dziedzinie, Jadwigę Żukowską i Stanisława Śliskowskiego.

Oglądając wielorakość reprezentowanych stylów, dojrzały poziom wielu propozycji, aż trudno uwierzyć, że środowisko taneczne dopiero teraz daje głos. Kto by pomyślał, że tyle szkół tańca działa w Łodzi (o Szkole Baletowej im. Feliksa Parnella nie wspominając). I że wiele z nich potrafi pokazać nie tylko prezentacje w stylu "tego uczymy", ale gotowe etiudy, przemyślane całościowo realizacje.

Jako takie właśnie podobać mogło się m.in. "Perpetum życia" ze Studia Tańca "Pasja", będące klarowną i domkniętą wypowiedzią. Podobnie jak pełen wyrazistych postaci pokaz nieco już starszych tancerzy z Urban Dance Zone, na korzyść których działy też profesjonalnie pomyślne kostiumy. Akrobatyczną sprawnością imponowali tancerze polo-dance ze Studia "Black Lips", Capoeira Unicar Łódź, jak i Maksymilian Hać, spec od tańca hip-hop, który potrafi wywołać iluzję jakby prawa grawitacji traktowały jego ciało ulgowo, a powietrze wokół niego miało inną gęstość.

Finał gali przyniósł dwie realizacje Artura Żymełki. Najpierw bardzo dobrze rokującą scenę z powstającego przedstawienia "Romeo.Delete". Jej pierwszą zaletą był humor, drugą interesujące od strony narracji synchroniczne połączenie wideo z tancerzami na scenie. Na koniec zabrzmiała charakterystyczna muzyka Janusza Hajduna z "Tanga" Zbigniewa Rybczyńskiego, które wywalczyło pierwszego Oscara dla polskiej kinematografii w 1983 r. Sceniczną wersją arcyłódzkiego filmu (powstał w studiu Se-Ma-For) Żymełka unaocznił coś, co może być pomijane przy myśleniu o filmie - postaci ożywione przez Rybczyńskiego poruszają się w niewielkiej przestrzeni pokoju i naprawdę nie wpadają na siebie. Okazało się też, że forma wypracowana przez tego filmowca wciąż może coś mówić o polskim społeczeństwie - choć coś całkiem innego niż trzy dekady temu.

Chyba tylko z chęci pokazania na jak wiele stać środowisko artystyczne program gali otrzymał rozmiar, które nie każdy widz mógł udźwignąć. Ale organizacyjnej sprawności nabiera się z czasem, na który "Taneczne Zderzenia" zasługują. Mają bowiem potencjał, by stać się kilkudniową radosną fetą nie tylko o lokalnym znaczeniu. Zwłaszcza, że po Dniu Tańca celebrowany jest, ustanowiony przez UNESCO, Międzynarodowy Dzień Jazzu, przez Łódź teraz przegapiony. Pomimo sporych rodzimych tradycji jazzowych. Zatem - do dzieła.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki