Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdyby tramwajem było szybciej

Jacek Grudzień
Jacek Grudzień
Jacek Grudzień Krzysztof Szymczak
Zastanawiałem się nad tym, jakie mogą być najbardziej abstrakcyjne sny, dotyczące Łodzi. Pomysłów było sporo, ale szczególnie "dziwny" wydał mi się jeden. Proszę sobie wyobrazić taką sytuację: przyjeżdża do Państwa znajomy z zagranicy. Bardzo dużo czytał o Łodzi i chciał ją zobaczyć, żeby jak najmniej czasu tracić na poruszanie się po mieście. Gdy pyta, jak to zrobić, Państwo bez wahania odpowiadają: oczywiście, że tramwajem, tylko tramwaj, tramwajem dojedziesz najszybciej i wszędzie. I w tym momencie "statystyczny łodzianin" budzi się zlany potem z okrzykiem: - Przecież to niemożliwe!

Często zastanawiam się nad tym, jak to się dzieje, że to, co u nas jest niemożliwe i niewykonalne, gdzie indziej jest czymś zupełnie oczywistym. Gdy jedziemy na wycieczkę do Wiednia lub Paryża, czymś zupełnie naturalnym jest, że przez cały czas pobytu samochód zostawiamy na parkingu. I nie chodzi tu tylko o to, że te miasta mają metro, bo autobusy i tramwaje też jeżdżą dużo szybciej niż auto. Dobrze sytuowani znajomi ze stolicy Francji, pytani o to, czy nie myśleli o dwóch samochodach, zgodnie odpowiadali: - Ale po co, my za miasto jeździmy całą rodziną? U nas, jak ktoś ma takie możliwości i większość czasu spędza w mieście, ma dwa samochody w rodzinie. Bo czas jest ważny. I szkoda go tracić na komunikację miejską.

Mniej autobusów, czyli więcej samochodów indywidualnych

Informacja o tym, że Łódź wycofała się z ograniczenia liczby kursowania autobusów, była podawana jak hit, stała się medialnym wydarzeniem. Jak twierdzą pesymiści, optymistami w tej sprawie można być tylko do jesieni. Później autobusów będzie mniej, tak jak i możliwości podróżowania. Jeśli oczywiście przepowiednie czarnowidzów się spełnią. Na pierwszy rzut oka wydaje się logiczne rozumowanie, że skoro są coraz mniejsze wpływy, to znaczy, że ludzie wybierają samochody zamiast komunikacji miejskiej, a co za tym idzie liczbę kursów i tras trzeba ograniczać. Tylko czy nie jest to kolejna zachęta dla obywateli: kupujcie samochody!

Może to zabrzmi jak fanaberia, bo mieszkam blisko przystanku jedenastki, ale marzy mi się, żeby nie opłacało mi się uruchamiać samochodu, jak będę jechał do pracy, bo będzie mi szkoda tracić czas. A jedenastka to przecież część projektu szybkiego tramwaju. Niestety, wybieram samochód. Logiczne wydaje się, że gdyby tramwaje i autobusy jeździły szybciej niż auta, to łatwo byłoby w nich spotkać biznesmenów z teczkami i panie w eleganckich garsonkach, jadące do biur. Obawiam się, że tramwajami i autobusami po Łodzi jeżdżą tylko ci, którzy nie mają innego wyjścia, czyli nie mają samochodów. Także ci, których nie stać na kupienie biletów i z ich podróży MPK zysku mieć nie będzie.

Dlaczego transport zbiorowy przegrywa

Niestety, transport zbiorowy pod względem komfortu i szybkości na całej linii przegrywa z czterema kółkami. Od lat tak już jest w naszym mieście, że wszelkie zachęty do korzystania z komunikacji w ostatecznym rozrachunku do niej zniechęcają. Akcje z tanimi migawkami niewiele dają, gdy nie ma atrakcyjnej oferty. Łódzki tramwaj regionalny oczekiwań nie spełnił i wbrew zapowiedziom na swojej trasie wcale nie stał się szybki. Remont Narutowicza, którego celem było udrożnienie ulicy dla komunikacji miejskiej, sprawił, że trudno się nią jeździ wszystkim użytkownikom.

Ograniczenie komunikacji miejskiej będzie nas drogo kosztować

Mniej pasażerów, mniej linii, wydaje się to logiczne, tylko czy rzeczywiście daje to oszczędności miastu? Transport zbiorowy, z tego co się orientuje, wszędzie jest dotowany, także u nas. Godzenie się na ucieczkę ludzi i rezygnację z tramwajów i autobusów zwiększa koszty, bo dotacja będzie musiała być większa. Gdyby ludzie tak masowo nie przesiadali się do aut, zapewne nie byłoby debaty o wielopasmowej Nowotargowej. Bo w śródmieściu przy świetnie działającej komunikacji miejskiej taka droga nie była potrzebna. A duża liczba kierowców to większa presja na poszerzanie dróg, budowanie nowych, czyli także większe koszty.

Myślę, że "wygaszanie" wielu linii autobusowych i tramwajowych będzie kosztowało dużo więcej niż ich zwiększanie. Przywoływałem w tym miejscu wielokrotnie nazwisko pierwszego prezydenta Łodzi w niepodległej Polsce Aleksego Rżewskiego. Po pierwszej wojnie światowej w mieście, w którym była nędza i analfabetyzm, nie było pieniędzy na nic, wprowadził jako pierwszy w Polsce powszechne nauczanie i rozpoczął budowę szkół. Traktowano go jak szaleńca, ale Łódź na tym wygrała.

Postawienie zadania przed obecnymi władzami miasta: tramwaj szybszy, wygodniejszy niż samochód także może zmienić oblicze Łodzi i wydaje się łatwiejsze do zrealizowania niż reformy, które przeprowadził Rżewski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki