Szef Skrzypczaka, minister Tomasz Siemioniak, zachował się jak na przyzwoitym pogrzebie - przede wszystkim docenił zasługi tego, który odszedł. Napisał też, że ma nadzieję, iż wszystkie wątpliwości wokół Skrzypczaka "zostaną w sposób pomyślny dla niego wyjaśnione i będzie się cieszyć zasłużoną dobrą oceną opinii publicznej". Zauważmy, że nie ma w tym obietnicy powrotu na stanowisko, jak to było chociażby w przypadku Sławomira Nowaka.
Czym ostatecznie okażą się "wątpliwości" wokół gen. Skrzypczaka, nie wolno dziś przesądzać, ale wiadomo z góry, że nawet ich rozwianie już nikomu w niczym nie pomoże. Skrzypczakowi też nie.
Mimo tych wszystkich podejrzeń, że może za kimś lobbował, można żałować odejścia Skrzypczaka. Po prostu dlatego, że rzadko trafiają się w MON ludzie, którzy nie tylko znają się na armii, ale i mają wystarczająco dużo odwagi i energii, żeby o nią zadbać.
Miałem okazję poznać gen. Skrzypczaka, kiedy był jeszcze dowódcą Wojsk Lądowych. Był niesłychanie lubiany przez żołnierzy, mając przy tym autorytet. W 2009 roku naraził się ówczesnemu szefowi MON, atakując go za brak odpowiedniego wyposażenia dla polskich żołnierzy na misjach. Musiał zamienić mundur na garnitur, ale w 2011 roku znalazł się w MON.
Tomasz Siemioniak oddał Waldemarowi Skrzypczakowi sprawiedliwość, kiedy stwierdził, że modernizacja techniczna armii była w dużej mierze jego zasługą. Kilka dni przed dymisją Skrzypczaka ministrowie obrony Polski i Niemiec podpisali umowę o sprzedaży Polsce ponad 120 używanych czołgów Leopard. Można sobie kpić, że znowu kupujemy jakieś poniemieckie czołgi, ale i tak są znacznie lepsze od tego, co mamy. Nie mówiąc o tym, że inne armie robią to samo. W tym zakupie z pewnością była ręka gen. Skrzypczaka. O tym, żeby dalej kupować Leopardy, mówił jeszcze jako dowódca Wojsk Lądowych.
Teraz pytanie brzmi nie co dalej ze Skrzypczakiem, ale co dalej po Skrzypczaku. W okresie rządów PiS zapanowała obsesyjna podejrzliwość w sprawie zakupów uzbrojenia, która ciągnęła się przez następne lata. Najlepszym sposobem na uniknięcie podejrzeń o korupcję było nie kupować nic. Tyle że był to prosty sposób na zaprowadzenie armii do Muzeum Wojska Polskiego.
Skrzypczak wiele zmienił, rozkręciły się przetargi. Jego odejście w aurze podejrzeń o lobbing i stronniczość może poskutkować tym, co działo się wcześniej. Najważniejsze będą procedury i strach przed podejmowaniem decyzji, aby tylko nie podpaść CBA lub Służbie Kontrwywiadu Wojskowego.
Teraz najpoważniejszym zmartwieniem, i to nie tylko ministra obrony, jest znalezienie naprawdę dobrego następcy generała Waldemara Skrzypczaka.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?