Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Historia Łodzi w cienistych alejach przy Ogrodowej

Monika Pawlak
archiwum
Z alejek Starego Cmentarza przy ul. Ogrodowej wyziera Łódź jakby wyjęta z kart "Ziemi Obiecanej" Władysława Reymonta.

Karol Scheibler, dr Karol Jonscher Elizabeth Triebe, Sophie Biedermann, Wacław Konopka, Leopold Zonner, Johann Petersilge, Jekaterina Swincowa. Dla przypadkowego przechodnia, który tu zawita - niechby z wycieczką - to tylko nazwiska wyryte na marmurowych, granitowych czy cementowych płytach. Ów przypadkowy przechodzień zachwyci się pewnie grobowcem i kamieniarskim kunsztem mistrza sprzed wieków. Być może poczuje się przytłoczony ogromem kaplicy Scheiblera dumnie górującej nad nekropolią. Ale spacer alejkami Starego Cmentarza, to lekcja historii Łodzi. Lekcja jakiej nie ma i nie będzie w najlepszej szkole. Zatem - zapraszam na spacer.

Idąc ulicą Ogrodową miniemy trzy bramy, wiodące do trzech wyznaniowych części nekropolii: katolickiej, prawosławnej i ewangelicko-augsburskiej. Bystrzejsze oko dostrzeże i czwartą bramę, zamkniętą na kłódkę. Za bramą - malownicza szczególnie o tej porze roku - aleja tui, a na jej końcu perła neogotyckiej architektury, najcenniejszy zabytek łódzkiego cmentarza - kaplica Karola Scheiblera.

Kaplica Scheiblera

Najpotężniejszy łódzki fabrykant, "władca" Księżego Młyna, zmarł w 1881 roku i został pochowany w dość skromnym grobie, w części ewangelicko-augsburskiej Starego Cmentarza. Dwa lata później Anna Scheibler, wdowa po fabrykancie, ogłosiła konkurs na projekt kaplicy nagrobnej. Była gotowa wydać fortunę na ten cel, o czym świadczy dobitnie zapis w regulaminie konkursu "nie oznacza się sumy kosztów, aby nie krępować myśli autora". Zaspokojenie wymagań seniorki rodu nie było łatwe. Anna Scheibler odrzuciła najpierw 27 projektów zanim warszawscy architekci Edward Lilpop i Józef Dziekoński zaspokoili jej oczekiwania. W 1888 roku, na końcu alei wysadzanej tujami, stanęło mauzoleum, o którym ówczesna prasa pisała: "niepospolite dzieło architektury zaprojektowane z wielkim smakiem, wykonane z niezwykłą starannością". Czyli jak?

Fasada i wieża były z piaskowca. U podstawy środkowej wieży - żeliwne figury muzykujących aniołów. Boczne ściany wypełniała żółta cegła klinkierowa. Wejście główne przypominało portale w średniowiecznych katedrach, a nad portalem była rozeta z witrażami. Wnętrze kaplicy też było bogate. Marmurowa posadzka, okna z witrażami, gotyckie sklepienia. Ołtarz z białego, karraryjskiego marmuru. Krypta, gdzie spoczął Karol Scheibler, była ozdobiona kolorowymi marmurami. Nad wejściem do kaplicy umieszczono napis w języku polskim "Pamięci Karola Scheibler", który w czasie wojny Niemcy zmienili na "Ruhesttäte der Familie Karl Scheibler".

Bolesna rana naszego miasta

Tyle historii i wspomnień. Wspomnień, bo kaplica Karola Scheiblera co prawda nadal góruje dumnie nad nekropolią, ale jej stan jest opłakany. "Bolesna rana naszego miasta" - tak mówił o kaplicy Mieczysław Cieślar, nieżyjący biskup parafii ewangelicko-augsburskiej, podczas jednego z listopadowych nabożeństw odprawianych w intencji fabrykanta.

Miał rację, po bogatych wnętrzach zostały tylko fotografie i rysunki. Nie ma śladu po ołtarzu, bogatych zdobieniach, nie uchowała się większość rzeźb zdobiących wnętrze. Ucierpiała elewacja, zniszczono rzeźby muzykujących aniołów, niektóre po prostu spadły i się roztrzaskały. Wandale zdewastowali kryptę, sprofanowali szczątki pochowanych tam Scheiblerów, bo obok Karola spoczęła m.in. Anna Scheibler, a wcześniej Anna Maria Herbst, wnuczka fabrykanta.
Ogromu zniszczeń nie "przykryje" oryginalny, polskojęzyczny napis "Pamięci Karola Scheiblera", który znów jest nad wejściem do kaplicy. Ani odrestaurowane wrota główne i boczne drzwi do krypt. Z zegarmistrzowską precyzją zrekonstruowano brakujące rozety zdobiące drzwi, nie ma różnicy czy to nowe, czy te z 1888 roku. Teraz trwa remont wieży, więc kaplica jest przysłonięta rusztowaniem, a teren wokół - ogrodzony. Trudno oszacować, ile będzie kosztowała renowacja, ani ile potrwa doprowadzenie kaplicy do pierwotnego stanu, o ile w ogóle jest to możliwe. Ważne, że prace konserwatorskie ruszyły i trwają. Jest nadzieja, że ta "bolesna rana" wreszcie się zabliźni. Potrzeba tylko jeszcze trochę czasu i wysiłku konserwatorów, a także władz miasta, które od niedawna wspierają (niewielkimi kwotami w stosunku do potrzeb) prace konserwatorskie.

Część ewangelicko-augsburska

Doszliśmy do kaplicy, zatem kontynujmy spacer po części ewangelicko-augsburskiej. To tutaj zachowało się bodaj najwięcej monumentalnych grobowców. Bo wśród możnych fabrykantów tworzących potęgę Łodzi Ziemi Obiecanej przeważali Niemcy albo wyznawcy tej religii.

Zaraz za kaplicą jest niewielki pomnik pochodzący z 1909 roku, wykonany z nietypowego jak na owe czasy materału - lastrika. To postać aniołka śpiącego na poduszce, jeden z niewielu dziecięcych grobów, jaki zachował się na cmentarzu. Nie zachował się niestety ani jeden grób czy pomnik pracownika fabryki Scheiblera. Groby te były usytuowane za kaplicą, ale wandale i tam dotarli, wszystko zniszczyli, a to czego nie zdołali - zniszczył czas i przyroda.

Także niedaleko kaplicy Scheiblera jest grobowiec dr Karola Jonschera, lekarza społecznika, domowego medyka Karola Scheiblera. Jonscher był współorganizatorem szpitala im. Babińskiego i Anny Marii Herbst (obecnie im. Korczaka). Mimo upływu lat grobowiec jest zadbany, a opiekują się nim kolejne pokolenia lekarzy ze szpitala im. Jonschera.

Wracamy w Aleję Scheiblera, jak nazywana jest tujowa droga wiodąca do kaplicy. Mijamy po drodze wiele cennych pomników, też zdewastowanych, ale po tych resztkach grobowców z czarnego marmuru czy granitu co zostały, można odgadnąć, że chowano tam możniejszych łodzian. U wylotu alei stoi efektowny w formie pomnik, choć wykonany z cementu. "Familie H. Guenzel" głosi napis na fryzie. Kim był Herman Guenzel? Właścicielem łódzkiej firmy kamieniarsko-sztukatorskiej, działającej na przełomie XIX i XX wieku. Pomnik powstał prawdopodobnie w pracowni Guenzla, a odnowiony czyli uratowany od zagłady - zachwyca jak przed laty.

Skręcamy w główną aleję części ewangelicko-augsburskiej, zatrzymujemy się na chwilę przy pomniku Johanna Petersilge, pioniera drukarzy, wydawcy pierwszej łódzkiej gazety "Lodzer Zeitung - Ogłoszenia Łódzkie". Pomnik uratowano a dokładnie - zrekonstruowano na podstawie archiwalnych materiałów, bo pozostały po nim tylko fragmenty ogrodzenia. Miejsce, gdzie pierwotnie był grób - zostało zamienione w śmietnik. Niedaleko, po drugiej stronie alei, czarna skromna płyta ze zdjęciem czarnoskórego mężczyzny. Spoczywa tam amerykański aktor Aldridge, który przyjechał do Łodzi na występy i niespodziewanie zmarł.

Kawałek dalej oko przyciąga postać żałobnicy wykonana z białego, karraryjskiego marmuru oparta o obelisk wykonany z czarnego gabra. Pomnik ma sygnaturę warszawskiej firmy J. Norblin S. Bartmański, a rzeźba prawdopodobnie jest zagranicznego autora. Całość okala wspaniała kuta krata ozdobiona laurowymi wieńcami. Kim była tajemnicza Elizabeth Triebe? Nie sposób dociec, ale jej pomnik jest zachwycający.
Idąc dalej mijamy okazały grobowiec rodziny Ludwika Grohmana, kolejnego z możnych fabrykantów czasów Ziemi Obiecanej. I jeszcze koniecznie trzeba zobaczyć grobowiec Sophie Biedermann, córki innego przemysłowca Ludwika Meyera i żony Alfreda Biedermanna.

To prawdziwe dzieło sztuki cmentarnej, wykonany z białego karraryjskiego marmuru w rzymskiej pracowni Otto Lessinga przedstawia Anioła Stróża pochylającego się nad dziećmi. Anioł ma twarz Sophie Biedermann, a dzieci to jej synowie: Helmut i Rudolf. Sophie zmarła wieku 27 lat.
Po drugiej stronie głównej alei wzrok przyciągnie jeszcze monumentalna kaplica Juliusza Kunitzera, kolejnego przemysłowca Łodzi, zastrzelonego w tramwaju przez członków organizacji PPS-Frakcja Rewolucyjna. Zmarł bezpotomnie, została po nim okazała kaplica i miejsce w historii Łodzi.

Część prawosławna

Najmniejsza część cmentarza- prawosławna - sąsiaduje z ewangelicko-augsburską, nie dzieli ich nawet płot.

Tuż przy wejściu, przy bramie, rzuca się w oczy piękna, kolorowa kaplica Konstantija i Aleksandry Gojżewskich. Stoi na pograniczu części katolickiej i prawosławnej, można się domyślać, że jedno z małżonków było wyznania prawosławnego, drugie katolickiego, bo zostali pochowani w jednym grobowcu, ale po dwu stronach cmentarza, katolickiej i prawosławnej. Nie zachowały się żadne materiały archiwalne na temat rodziny, kaplicę konserwatorzy odtworzyli na podstawie starych fotografii.

Kolejny zabytek - schowany między nowymi grobami - to grobowiec Wasilija Kowalewa, marynarza, żołnierza Wojska Polskiego, który zginął tragicznie w Pucku. I jeszcze skromniutki pomniczek braci Kriukow, a niedaleko - Władimira M. Leontowskiego, autorstwa znanego łódzkiego rzeźbiarza Wacława Konopki. O samym Konopce jeszcze wspomnimy, podczas spaceru po części katolickiej.

Część katolicka

Opuszczamy wyznawców prawosławia i idąc wzdłuż cmentarnego muru wchodzimy w największą część wyznaniową nekropolii - katolicką. Tutaj nie brak grobowców znanych łodzian, a może jest ich najwięcej. Trudno opisać i obejrzeć wszystkie, ale kilka na pewno zasługuje na uwagę.

Już od bramy, znad koron drzew, widać neorenesansową kaplicę rodziny Juliusza Heinzla, fundatorów m.in. innymi głównego ołtarza w bazylice archikatedralnej. Heinzlowie mieli fabrykę i pałac przy Piotrkowskiej 104 (obecnie siedziba magistratu), jak na możnych przystało i po śmierci spoczęli w okazałym grobowcu. Też zniszczonym, choć w znacznie lepszym stanie niż kaplica Scheiblera.
Niedaleko jest pomnik Leona Jaworskiego, dyrektora Towarzystwa Aukcyjnego Heinzla, wykonany z czerwonego piaskowca. I kolejny, marmurowy tym razem, grób Józefa Piaskowskiego, pracownika fabryki Heinzla. Skąd tak okazały pomnik u pracownika fabrycznego? Ufundował go sam fabrykant. Tak, ci kapitalistyczni krwiopijcy, jak pisał Reymont w "Ziemi Obiecanej", umieli odwdzięczyć się oddanym pracownikom, fundując im pomnik nagrobny.

Kawałek dalej, prosty w formie pomnik z piaskowca - tu leży Wacław Konopka, absolwent krakowskiej ASP, uczeń profesora Konstantego Laszczki. Po studiach Konopka związał się z Łodzią, prowadził tu pracownię kamieniarską. Na Starym Cmentarzu jest wiele okazałych pomników jego autorstwa, aż dziw bierze, że dla siebie artysta wybrał prosty w formie pomnik.
Wracamy do głównej alei, gdzie stoi ciekawy w formie pomnik Józefa Texla, aktora, reżysera, dyrektora m.in. Teatru Victoria. Na pomniku jest popiersie aktora, a także teatralna maska, przypominająca o jego profesji. Idąc dalej miniemy wiele ciekawych grobowców, jednym z nich jest na pewno grób Heleny Nowak. Jedyny w stylu art deco na łódzkiej nekropolii. Na podstawie starych fotografii udało się zrekonstruować płaskorzeźbę zdobiącą pomnik, a w pełnej krasie będzie można go podziwiać już 1 listopada.

Krążąc tak alejami części katolickiej napotkamy wiele - skromnych i okazałych - zabytkowych grobów. Choćby Stefana Skrzywana, twórcy łódzkiej kanalizacji czy kapitana Stefana Pogonowskiego, dowódcy 1. batalionu 28 Pułku Strzelców Kaniowskich, który podczas wojny polsko-bolszewickiej poległ w bitwie pod Radzyminem. Mogiłę zdobi pomnik husarza, z efektownymi skrzydłami. Mało kto wie, że skrzydła nie są z brązu, a nie są, bo ledwie je odrestaurowano, padły łupem złodziei.

Na koniec spaceru jeszcze pomnik Leopolda Zonnera, tuż przy murze, niedaleko bramy. Kim był? Drukarzem, wydawcą, a także założycielem i pierwszym komendantem Łódzkiej Straży Ogniowej Ochotniczej.

Stary Cmentarz można by zwiedzać bez końca i zawsze znajdzie się tam coś nowego i ciekawego. Wszak ma on już ponad 150 lat.

155 lat minęło

Stary Cmentarz przy ul. Ogrodowej jest trzecim pod względem wartości w Polsce: po warszawskich Powązkach i krakowskich Rakowicach, ale nie najstarszym w Łodzi. Historycy nie mają pewności, co do daty jego założenia, ale poświęcono go 9 września 1855 roku.

Na początku XIX wieku zmarłych chowano na cmentarzu wokół jedynego, drewnianego kościoła katolickiego p.w. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Z biegiem lat został zamknięty, a później zniwelowany. W 1820 roku wytyczono kolejne miejsca grzebalne za miastem "na wzgórku piaszczystym, przy drodze Retkińskiej". Po 18 latach i ten cmentarz był za mały, więc w 1838 roku powiększono go "o przyległą parcelę kupioną od obywatela Mateusza Kucińskiego". Problem "kurczącego się" cmentarza przy drodze Retkińskiej powiększyła epidemia cholery. Przywleczona z Azji pochłonęła w Łodzi od lipca do listopada 1852 roku 253 ofiary. Wtedy powstała idea utworzenia trzeciej nekropolii przy ul. Ogrodowej. Od razu było wiadomo, że będzie służyć mieszkańcom wyznania katolickiego, ewangelickiego i prawosławnego. W 1854 roku Magistrat Miasta Łodzi z Dozorem Kościoła Ewangelickiego wytyczyli teren cmentarza na działkach kupionych od prywatnych właścicieli. Z biegiem lat jego powierzchnia rosła, teraz zajmuje prawie 20 hektarów. Największa jest część katolicka (11 ha), ewangelicko-augsburska (9 ha), prawosławna (niecały hektar).

Łódź dziękuje, panie Stanisławie

Jak to możliwe, że mimo upływu lat uchowało się na nekropolii tyle grobowców sprzed wieków? Gdyby nie łodzianie, którzy od 15 lat wrzucają pieniądze do puszek podczas tradycyjnych kwest, zabytków by już nie było. A kwesty wymyślił i zapoczątkował Stanisław Łukawski, nestor przewodników po Łodzi.
Któregoś dnia (a może wieczoru) pan Stanisław być może oglądając relację z kwesty na stołecznych Powązkach zainicjowaną przez Jerzego Waldorfa, uznał, że Łodź nie gorsza od Warszawy, a i łodzianie może będą hojniejsi od warszawiaków? Ze swoim pomysłem poszedł do łódzkiej telewizji, dokładnie do jej ówczesnego szefa prof. Jerzego Wożniaka i 1 listopada 1995 roku zaczęła się kwesta. Oczywiście z puszką stanął pan Stanisław i cieszył się z każdej złotówki, jaka w niej lądowała. Nie wiem, czy pan Stanisław wyobrażał sobie, że kwesta osiągnie takie rozmiary, że z roku na rok pieniędzy będzie więcej, przybywać będzie też kwestujących. Dziś już nikt nie wyobraża sobie 1 listopada na cmentarzu przy Ogrodowej bez tak charakterystycznego dźwięku monet pobrzękujących w metalowych puszkach.

Towarzystwo Opieki nad Starym Cmentarzem

Od 1999 roku nadzór nad zbiórką sprawuje Towarzystwo Opieki nad Starym Cmentarzem przy ul. Ogrodowej oraz biuro Miejskiego Konserwatora Zabytków. Towarzystwo też decyduje, które pomniki należy ratować w pierwszej kolejności choć każdą decyzję konsultuje ze służbami konserwatorskimi. TOnSC organizuje również przetargi dla konserwatorów, wybiera wykonawców. A wszystko społecznie, bo nikt z jego członków nie pobiera za tę pracę wynagrodzenia.

Wybór pomników nie jest łatwy, pierwszeństwo mają te najbardziej zniszczone, które mogą nie przetrwać kolejnej zimy. I oczywiście cenne z artystycznego punktu widzenia. Od dwóch lat łodzianie współdecydują o wyborze pomników do renowacji, głosując na jeden wybrany nagrobek, na stronie internetowej TOnSC.

Drugi rok z rzędu TOnSC wspiera Łódzka Specjalna Strefa Ekonomiczna, która sponsoruje druk folderów i mapek, rozdawanych łodzianom podczas kwest. Foldery i mapki pokazując ile grobów już odnowiono, to swoiste rozliczenie się z mieszkańcami z zebranych w poprzednim roku pieniędzy.

Korzystałam z książek: "Piękno ocalone" Towarzystwa Opieki nad Starym Cmentarzem, "Rody fabrykanckie" Leszka Szydło i "Nekropolia Łodzi wielkoprzemysłowej" Jana Dominikowskiego.

***

Trzydniowa Kwesta na rzecz ratowania zabytkÓw Starego Cmentarza przy ulicy Ogrodowej

Tegoroczna kwesta na Starym Cmentarzu przy ul. Ogrodowej będzie trwała trzy dni, a zaczyna się już jutro. Pieniądze będą zbierane we wszystkich trzech częściach wyznaniowych zabytkowej nekropolii: katolickiej, prawosławnej oraz ewangelicko-augsburskiej.

30 października
W godz. 10-15 z puszkami dyżurować będą m.in. wolontariusze, miłośnicy i społeczni opiekunowie zabytków, przewodnicy po Łodzi
31 października
W godz. 10-15 kwestować będą m.in. przedstawiciele TOnSC, Stowarzyszenia Przyjaciół Starego Miasta, przewodnicy po mieście.
1 listopada
W godz. 9-19 z puszkami będą stać politycy, parlamentarzyści, władze Łodzi, radni, artyści, aktorzy, dziennikarze. Jak co roku kwestować będą także reporterzy "Polski Dziennika Łódzkiego", będziemy prosić łodzian o choć grosik od godz. 10, a czekamy w głównej alei części katolickiej.

To już szesnasta kwesta
W tym roku kwestujemy już po raz szesnasty z rzędu. Przez minionych piętnaście lat, dzięki hojności łodzian, udało się zebrać prawie 700 tys. zł, co wystarczyło na odnowienie 97 zabytkowych pomników. Co roku dziesięć procent zebranej na kweście kwoty jest przeznaczane na wsparcie prac konserwatorskich w kaplicy Karola Scheiblera.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki